FELIETON
- To zupełnie nieprawdopodobne - szalał współautor panoramy Julian Fałat - żeby wysiadająca w pośpiechu kobieta obnażała nogi... Ja tu cesarzowej nie wprowadzę! (pracownię artystów miała właśnie odwiedzić pruska cesarzowa).
O, szczęśliwi grenadierzy napoleońscy mogący przed śmiercią oglądać damską łydkę! Pozostali panowie, osobliwie ci starsi, mogli jeno z utęsknieniem wyglądać wiosennych czy jesiennych deszczy, by na postoju dorożek chciwie podpatrywać, jak spod podkasanych spódnic błyśnie biel pończoszki czy nawet, przy dużym szczęściu, odrobina nagiej "połowy odległości między stopą a kolanem" jak w czasach królowej Wiktorii nazywano łydkę. Pod koniec XIX wieku powszechne zgorszenie w całych Austro-Węgrzech wzbudził zbiorowy wywiad udzielony budapeszteńskiej prasie przez tamtejsze artystki "w temacie noga": "Kobiety to stworzenia przebiegłe, jeśli która ma malutką nóżkę, to unosi suknię wysoko, jeśli zaś ma dużą stopę, to nie unosi jej wcale... Uniesiona suknia zdradza nie tylko budowę naszej nogi, ale też rodzaj naszego charakteru... Podnosimy suknię, nie chcąc, żeby się zabrudziła. Cel jest więc szlachetny, a zatem możemy sobie wybaczyć, jeżeli pokażemy odrobinę więcej"...
Panowie, idzie wiosna, kiedy to "baby pęcznieją, soki w babach się grzeją", a damskie nogi bez skrupułów zaczynają odsłaniać swe ukrywane przed zimnem tajemnice. Próbujmy się na to uodpornić, zachować zimną krew, nie ulegać pokusie. Przypominajmy sobie i innym, że gdy w Wielki Czwartek cesarzowa Elżbieta (Sissi), zgodnie z tradycją, myła podczas mszy św. nogi dwunastu starym żebraczkom, obecny przy tym cesarz F.J. I zgodnie z instynktem samozachowawczym odwracał wzrok lub zatapiał się w modlitwie.
Kiedyś, kiedyś w pięknych czasach wiktoriańskich za nieprzyzwoite uchodziły nawet próby publicznej dyskusji na temat stopnia dostępności wizyjnej tej części ciała.
Dziś, mój Boże, nawet w bastionie ojca Rydzyka, w Gorlicach, szatan potrafi np. nakłonić dilerkę gazet do wywieszenia na kiosku kartki POSZŁAM DO DOKTORA Z NOGĄ. A iluż to panów na imprezach integracyjnych czy u cioci na imieninach ma czelność przyznawać się publicznie:
Widziałem Marynę raz we młynie
Jak lazła do góry po drabinie
I widać jej było kawał nogi...
Itp., zgiń, przepadnij duchu nieczysty itd.
Róbcie tak dalej, a skończymy wszyscy jak ci pod Berezyną.
LESZEK MAZAN, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?