Ibrahimović i Messi to wciąż niezgrane płyty

Rozpoczynała się 53 minuta meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów w Manchesterze, gdy Leo Messi popędził na bramkę City. Tracącemu do niego kilka metrów Martinowi Demichelisowi została w arsenale tylko jedna broń – wślizg od tyłu.

Argentyńczyk zastosował ją, ale trafiając w nogę rodaka stracił podwójnie – on dostał czerwoną kartkę, a Barcelona rzut karny. Wykonanie „11” przez wracającego do wielkiej formy Messiego było formalnością i goście uzyskali przewagę, której nie stracili już do końca spotkania. Należało im się jej powiększenie, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego przy zagraniu do Cesca Fabregasa. Sprawiedliwości stało się zadość, gdy Dani Alves skierował piłkę pomiędzy nogami Joe Harta.

Na boisku aż roiło się od mistrzów świata i Europy, a także zwycięzców Ligi Mistrzów. Ale jak to często bywa wtedy, gdy najlepsi mierzą się z najlepszymi, emocje tłumi ich piłkarska perfekcja i mentalna doskonałość. Kibice oglądali więc niewielką liczbę błędów obrońców, a gdy oni zawodzili – efektowne robinsonady bramkarzy.

W Leverkusen, przed rozpoczęciem drugiego wczorajszego meczu, Sebastian Boenisch liczył na zadanie powstrzymywania Zlatana Ibrahimovicia z Paris SG. Okazało się, że trener wyznaczył mu rolę uważnego obserwatora dokonań 33-letniego reprezentanta Szwecji. A było co oglądać, gdyż już w pierwszej połowie „Ibra” dwukrotnie, w ciągu trzech minut, trafił do siatki Bayeru. Były piłkarz tego klubu Andre Schuerrle, który latem przeszedł do Chelsea, wrzucił na Twittera krótki, ale jakże wymowny komentarz: Ibra show. Partnerzy dorzucili dwa gole, więc w rewanżu za trzy tygodnie paryżanom pozostaje dopełnić formalności.

Manchester City – Barcelona 0:2 (0:0)

Messi 54 karny, Alves 90, cz.k. Demichelis (M) 53.

Bayer Leverkusen – Paris SG 0:4 (0:3),

Matuidi 3, Ibrahimović 39 karny, 42, Cabaye 88.

Dzisiejsze mecze:

Arsenal – Bayern Monachium, AC Milan – Atletico Madryt.