Centralę zainspirowała podobno piosenka o tym, jak „po krakowskim Rynku kręcą się górale/ Sprzedają serdaki, kupują korale” (ludzie z gór już wtedy lubili, jak widać, dla szpanu przepuszczać dutki ). Doroczne kiermasze trwały do wojny, pomysł ich reinkarnacji narodził się w roku 1972 przy ulicy Krowoderskiej 5, w gabinecie szefa potężnej finansami i wpływami wśród możnych tego świata spółdzielni jubilerskiej Imago Artis prezesa Józefa Spiszaka. Prezes, jak samo nazwisko wskazuje, pochodził z Orawy, sztukę ludową znał i cenił jak mało kto.
Imago Artis była jedną z 200 spółdzielni cepeliowskich zatrudniających 11 tys. zorganizowanych chałupników i 200 tys. rękodzielników. Popyt na ich wyroby był ogromny, „Cepelia” obecna była niemal w każdym polskim domu, trzymała poziom artystyczny, ubarwiała siermiężne mieszkania. Zresztą alternatywa dla ludowych kilimów, obrusów, bieżników i mebli była niewielka.
Istniała wtedy również w Krakowie (w znacznie skromniejszej formie istnieje do dziś) sławna cepeliowska spółdzielnia im. Stanisława Wyspiańskiego, kierowana przez człowieka oddanego bez reszty propagowaniu w różnych, niekonwencjonalnych formach sztuki ludowej: Bronisława Kurka. Pracując jeszcze w krakowskiej telewizji śledziłem na co dzień fantastyczne, stubarwne pomysły obu panów: do corocznych Targów Sztuki Ludowej w Rynku Głównym dołączył wkrótce Wianek Krakowski złożony z dzieci w krakowskich strojach, Krakowskie Wesele, Osadzenie Chochoła w Rydlówce (pan Bronisław był i jest fanatykiem twórczości Wyspiańskiego) etc., etc.
Najważniejsza impreza, owe sławne dziś Targi, zaczęły się od kilku chat ustawionych wokół kościółka św. Wojciecha. Potem zaanektowały ¼ Rynku. Potem jeszcze więcej. A jeszcze potem, po transformacji ustrojowej i glajszachcie ludowego rzemiosła kolorowe stragany przestały pojawiać się latem na Największym Placu Średniowiecznej Europy. Po kilku latach ponownie wróciły. Jakim cudem? Ha, mówią w Krakowie, że Spiszak, góral z Jabłonki, po góralsku uparty i zahartowany w krakowskich bojach, jak się uprze, to nie popuści. Że przekonał do siebie pana prezydenta miasta, wprowadzając rygorystyczny nadzór artystyczny nad asortymentem stoisk. Faktycznie, o zdarzającej się dawniej chińszczyźnie można już mówić wyłącznie w czasie przeszłym.
Że - sam byłem świadkiem - tłumaczył ludowi, iż święci z Małopolski, począwszy od św. Świerada i św. Floriana - mają w swych niebiańskich apartamentach najpiękniejsze okazy sztuki ludowej… A żeby uczynić Targi jeszcze bardziej „idące z duchem czasu” zaprosił w tym roku na estradę prócz innych osobliwości kilka najsłynniejszych dziewic Europy: francuską Joannę - Dziewicę Orleańską, niemiecką Lorelei znad Renu, Libuszę znad Wełtawy, szwedzką Łucję, Wandę Krakównę znad Wisły…
11 sierpnia. Czterdzieste, jubileuszowe Targi Sztuki Ludowej. Osiemnaście dni. Przewidywana frekwencja: 50 tys. odwiedzin dziennie. 800 twórców ludowych, rzemieślników, artystów i kupców (dla reszty brakło miejsc), zespoły z Polski, Węgier, Słowacji i Ukrainy.
Honorowym gościem imprezy będzie z pewnością 90-letni dziś prezes Bronisław Kurek, ten sam, o którym pisałem przed rokiem, że w sukmanie, z kosą w ręku, zaatakował nasz parlament, domagając się większego szacunku dla tradycji i aktualnych kłopotów polskiej sztuki ludowej. Kosę kazano mu zostawić w szatni, ale do głosu się dorwał i coś niecoś wywojował. O resztę musiał zatroszczyć się, jak widać skutecznie, drugi uparty bohater tej targowej opowieści.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?