Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IDEAL SIEGNAL PUPY

Redakcja
    "Trans-Atlantyk" Gombrowicza w wersji przygotowanej przez warszawski Teatr Montownia kończy się w klatce. To wzmacnia puentę Gombrowicza, którego powieść o tragicznie groteskowych perypetiach rodaków na obcej ziemi, zamyka się tylko śmiechem. Spektakl natomiast tłamsi Polaków w klatce własnej niemocy i głupoty.

"Trans-Atlantyk" Gombrowicza w wersji przygotowanej przez warszawski Teatr Montownia kończy się w klatce. To wzmacnia puentę Gombrowicza, którego powieść o tragicznie groteskowych perypetiach rodaków na obcej ziemi, zamyka się tylko śmiechem. Spektakl natomiast tłamsi Polaków w klatce własnej niemocy i głupoty.

"Trans-Atlantyk" Gombrowicza w wersji przygotowanej przez warszawski Teatr Montownia kończy się w klatce. To wzmacnia puentę Gombrowicza, którego powieść o tragicznie groteskowych perypetiach rodaków na obcej ziemi, zamyka się tylko śmiechem. Spektakl natomiast tłamsi Polaków w klatce własnej niemocy i głupoty.

Gdy w kraju walą się bomby na Zamek Królewski, argentyńska emigracja tkwi ślepo w skansenie narodowych frazesów i obyczajowości, które nijak nie przystają do tego, co się dzieje. Taka jest postać ambasadora Polski w Argentynie. Szlacheckie zadęcie, mania wielkości, patriotyczna chęć walki za ojczyznę rozpierają emigranta, majora Tomasza. W tej całej narodowej świątyni buszuje argentyński gej, uganiający się za sympatycznym blondaskiem z Polski - Ignacem, synem Tomasza. Ojciec chciałby go wysłać na wojnę, więc synalek nosi w plecaku szablę. Gej Gonzalo ma w nosie polskie ideały. Pokazuje, że nie tylko można kochać inaczej (obnosi się z tym prowokacyjnie), ale także warto myśleć inaczej. Po prostu chciałby się zabawić z młodzieniaszkiem, bo taki też może być sens życia.

Zderzenie sposobów myślenia w czasach, gdy ukazała się książka drukiem - a więc tuż po wojnie - dla wykrwawionego narodu było niemal bluźniercze. Dziś robi mniejsze wrażenie, ale temat jest i warto o tym pogadać.

Statek zwodowany przez Montownię przypływa we właściwym momencie. Trwa właśnie rozrachunek narodowy po wejściu Polski do Unii. Kim jesteśmy, co nam pomaga, a co przeszkadza żyć we wspólnej Europie? Bić się nie ma z kim, więc padają pytania o nowy sens narodu, którego historię budowały wojny, powstania, a ostatnio demontaż komunizmu. Synom rdzewieją w plecakach buławy i szabelki. Dokładnie takie same jak ta, którą w warszawskim "Trans-Atlantyku" nosi smakowity dla Gonzala Ignac. Plącze się z nią po scenie bez sensu. Zamiast walki o niepodległość, Tomasz funduje sobie pojedynek z homoseksualistą o cześć synalka. Ideał sięgnął pupy.

Choć pojedynek na szczęście odbywa się bez kul, to jednak porażkę ponoszą ci, którzy bezmyślnie klepią narodowy pacierz o historii, symbolach, dawnej wielkości i tradycjach, używając tego wszystkiego jako dobrej zakąski. W życiu są mało skuteczni, w konfrontacji z innymi kulturami - żałośnie bezbronni.

Gombrowicz owinął to w swoity styl języka, reżyser Waldemar Śmigasiewicz wybrał z książki to, co najistotniejsze. Przedstawienie bardzo czytelnie przedstawia rozrachunek pisarza z polskością. Atmosferę argentyńskiej emigracji Gombrowicz wytrzymał, po trosze przysypiając w pracy na biurku w Buenos Aires. Potem wyrwał się do Paryża, gdzie jednak było zdecydowanie mniej duszno.

O ten świeższy klimat walczy Teatr Montownia błyskotliwą grą. Ma do tego własny tytuł. Aktorzy nie oglądali się na angaże, na ciepłe posadki w państwowych teatrach, gdzie łatwo wpaść w rutynę, nabawić się gombrowiczowskiej "gęby". Robią i mówią co chcą, a co najważniejsze, że atrakcyjnie i da się z tego żyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski