Wacław Krupiński: KULTURAŁKI
Tę pierwszą, czytaną jeszcze niesamodzielnie. Czytaną przez Mamę. Pewnie były to jakieś wydawane w latach 50. tamtego wieku książeczki z serii „Poczytaj mi mamo”, ale tytuły, autorów przesłoniła Mama, zasiadająca z książeczką do cowieczornej lektury.
Takie to były wonczas „dobranocki”. Nie włączane telewizyjnym pilotem, nie z monitora komputera. Nie w postaci audiobooka. Wydobywam spod powiek obrazki z tamtych lat, chwile z Mamą czytającą albo wspólnie ze mną słuchającą radia Aga, z takim migoczącym zielonym oczkiem. Radia, które ożywiało świat „Plastusiowego pamiętnika”. Na nic wszelkie inne wcielenia Ireny Kwiatkowskiej; mnie pozostało głównie to, najpierwsze. Jej Plastuś. A książki? Z wypłukanej (ach, czym to, ach, czym to?) pamięci wyłuskuję baśnie Andersena – „Dziewczynkę z zapałkami”, „Calineczkę”, „Królową śniegu”, i „Serce” Ami- cisa… A wcześniej? Tuwim, Brzechwa?
Skąd te rozrzewnienia? Oto znalazłem się w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej na rozstrzygnięciu kolejnej edycji konkursu na Bibliotekarza Roku 2012; wygrała – tak w skali województwa, jak i całej Polski – Anna Kulińska z I LO w Krakowie. Znamy się, zatem byłem, by osobiście pogratulować. Przy okazji miałem sposobność poznać dokonania i pozostałych czterech pań nominowanych w Małopolsce. Współczuję jurorom, co to dyrektor Jerzy Woźniakiewicz z WBP im przewodził. Bo jak wybrać między laureatką, mającą komfort pracy w renomowanym liceum – acz na nic byłby komfort, gdyby nie pasja, chęci i kompetencje, a Beatą Sową z Gminnej Biblioteki Publicznej w Lipnicy Murowanej; jak porównywać dokonania Anny Ruśkowskiej z Myślenic, co to zaczynała przed laty pracę w bibliotece na osiedlu 1000-lecia od przyniesienia węgla i napalenia w piecu, co to uruchomiła bibliotekę na kółkach, by dotrzeć z książkami do szkół zbyt oddalonych. Słuchając o pracy tych pań, o pracy dwu kolejnych – Barbary Banach z Bochni i Iwony Jarosik z Wieliczki – mimowolnie wracałem myślami do starych, zapomnianych lektur sławiących Siłaczkę i pozytywistyczną pracę u podstaw…
Nie żartuję; gdy słuchałem o tych wysiłkach, by uruchomić stanowiska komputerów, o akcjach dla seniorów „Do internetu jeden krok”, o maluchach przyciąganych w ramach święta Pluszowego Misia, o konkursach na Mola Książkowego, o zachęcaniu starszych uczniów, by czytali młodszym, o inicjatywach „Zareklamuj swą bibliotekę”, o przyciąganiu na spotkania autorów (to nic, że ich nazwiska mi nic nie mówiły, o ileż łatwiej Ewę Lipską zaprosić w Krakowie), o rozmaitych konkursach, o tym, jak pani Ruśkowska sama robi z modeliny jakieś figurki, by rozdawać najmłodszym, jak pani Sowa zorganizowała dyskusyjny klub książki, jak angażuje w służbę biblioteczną i rodzinę, i prywatne środki (o czym mówił wójt), myślałem o tych paniach z najwyższym szacunkiem, z uznaniem. To pewnie one w niejednym przypadku stają się tą czytającą mamą, to one odsłaniają urok świata Gutenberga, jakże napastliwie odsuwany przez elektroniczne gadżety, spychany przez obrazki dobywające się z telewizora w wersji 3D, z płaskiego ekranu komputera, z tabletu, z komórki, która jakby nie była wypasiona, w jakiej by rozdzielczości nie pokazywała kolorów i tak nie zastąpi komórek szarych…
„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy” – przekonywał już Cyceron. Teraz Joanne K. Rowling, twórczyni Harry`ego Pottera, radzi: „Kiedy masz jakieś wątpliwości, idź do biblioteki”. Idź. W świecie pędzącym na oślep niech choć biblioteki będą czymś stałym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?