MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Igrzyska Radwańskiej od A do Z

Redakcja
W Londynie nasza tenisistka będzie walczyć o medale. Wyskoczy też na zakupy i pozna kilka gwiazd z innych dyscyplin

A jak Anastasi (Andrea).

Włoski trener polskich siatkarzy marzy ponoć o wspólnym zdjęciu z naszą najlepszą tenisistką. Okazji nie powinno zabraknąć, gdy oboje zamieszkają w wiosce olimpijskiej.

B jak bukmacherzy.

Powiedzieć przed startem ostatniego Wimbledonu, że nie wierzyli w Agnieszkę, to mało powiedzieć. Jej szanse na zwycię- stwo wyceniano na 50 do 1! Przed igrzyskami specjaliści od zakładów są już ostrożniejsi. W Bwin np. kurs na Radwańską wynosi 13:1. Najwyżej wyceniane są szanse Amerykanki Sereny Williams (2,5 do 1) i Rosjanki Marii Szarapowej (5 do 1).

C jak Caroline (Wozniacki).

Albo Karolina Woźniacka, jak nazywamy ją w Polsce. Najlepsza, obok siostry, przyjaciółka Radwańskiej spośród tenisistek. Do niedawna również jedna z najgroźniejszych rywalek. Ostatnio była nr 1 kobiecego tenisa gra słabiej, niemniej można sobie tylko wyobrazić, jak silna byłaby nasza tenisowa ekipa na Londyn, gdyby córka polskiego piłkarza i siatkarki nie grała dla Danii (patrz też pod K).

D jak debiut (olimpijski).

W przypadku Agnieszki miał miejsce cztery lata temu w Pekinie. Nasza gwiazda nie wspomina jednak najlepiej występu za Wielkim Murem, bo nie dość, że przyjechała z nie do końca wyleczoną kontuzją ręki, to jeszcze trafiła w drugiej rundzie na swoją osobistą zmorę - Włoszkę Francescę Schiavone (patrz też pod N).

E jak elegancja.

Na oficjalnej imprezie rozpoczynającej Wimbledon Agnieszka pojawiła się w czarnej sukni z prześwitującym dołem. Dobrała do niej skórzany pasek, dyskretną biżuterię i szpilki od Christiana Louboutina. Ciekawe, czy równie dobrze będzie wyglądać w stroju olimpijskim.

F jak flaga.

To właśnie Radwańska będzie ją niosła w Londynie podczas ceremonii otwarcia. Pomysł z jednej strony znakomity, bo jest dziś najbardziej znanym polskim sportowcem na świecie. Z drugiej jednak obawiamy się trochę tzw. klątwy chorążego, bo od lat tak się jakoś dziwnie składa, że niosący flagę nie zdobywa później medalu. Agnieszka zapewnia jednak, że nie jest przesądna.

G jak Grodzki.

W taki mało subtelny sposób (aluzja do posłanki Anny Grodzkiej) nazwał Serenę Williams pewien polityk. Za mądre to faktycznie nie było, niemniej patrząc na muskulaturę Amerykanki, można żałować, że w tenisie - w przeciwieństwie do boksu - nie ma kategorii wagowych, bo wtedy szanse Agnieszki na medal byłyby bez porównania większe.

H jak hałas.

Angielscy sympatycy tenisa trzymają kciuki za Radwańską (robili to podczas Wimbledonu) nie tylko z powodu jej stylu gry. Również dlatego, że niespecjalnie marzą o oglądaniu w finale przeraźliwie wyjących przy każdym uderzeniu Szarapowej i Azarenki. Na żywo to brzmi jeszcze gorzej niż w telewizji.

I jak idiotyczne pytania.

Agnieszka ma anielską cierpliwość do dziennikarzy. W prywatnych rozmowach przyznaje jednak, że do szewskiej pasji doprowadzają ją pytania świadczące o tym, że zadający je ma blade pojęcie o tenisie, a w dodatku nie zadał sobie trudu, by się przygotować. Lepiej będzie, jeśli londyńscy wysłannicy co poniektórych stacji telewizyjnych odrobią tym razem lekcje.
J jak Jelena (Diemientjewa).

Mistrzyni olimpijska z 2008 roku i wicemistrzyni z 2000 roku zakończyła już sportową karierę. Wspominamy o niej, bo jest żywym dowodem na to, że nic nie stoi na przeszkodzie, by na najwyższym stopniu podium stanęła tenisistka niemająca w dorobku wielkoszlemowych tytułów. Rosjanka, podobnie jak Radwańska, była w imprezach tej rangi "tylko" finalistką.

K jak Kerber (Angelique).

Albo po prostu Andżelika, bo to identyczny przypadek co Woźniacka. Z tą tylko różnicą, że gra dla Niemiec, a nie dla Danii. A my po raz kolejny możemy sobie tylko pomarzyć. Ktoś kiedyś napisał, że Polska przegrałaby mniej wojen, gdyby nasi generałowie nie byli przez lata naszym najlepszym towarem eksportowym. Jak widać dotyczy to również tenisistek.

L jak Londyn.

Czyli ulubione - zaraz po Krakowie - miasto Radwańskiej (patrz też pod W). Nie mamy nic przeciwko, by po igrzyskach Agnieszka miała kolejny powód, żeby lubić stolicę Anglii. Szanse są tym większe, że turniej olimpijski odbędzie się na jej ulubionej trawie.

M jak mocna ekipa.

Narzekaliśmy trochę, przy okazji Woźniackiej i Kerber, ale w sumie nawet bez nich tenisowa reprezentacja Polski na igrzyska wygląda całkiem okazale. Oprócz Agnieszki i jej siostry zobaczymy w Londynie również Łukasza Kubota, Mariusza Fyrstenberga z Marcinem Matkowskim oraz Klaudię Jans-Ignacik z Alicją Rosolską.

N jak nielubiana rywalka.

Przez ładnych parę lat Agnieszka nie była w stanie znaleźć sposobu na Francescę Schiavone (patrz pod D). To już na szczęście przeszłość, w tym roku dla odmiany jej zmorą była Wiktoria Azarenka. Jeśli wpadną na siebie w Londynie, to pozostaje liczyć, że na nią również Polka znajdzie w końcu sposób. Tym bardziej, że Białorusinka nie gra już tak dobrze jak na początku sezonu. Wtedy nie tylko Radwańska miała z nią problem.

O jak odbiór.

W slangu tenisowym return, czyli odpowiedź na serwis rywalki. Jak wyliczyli statystycy, podczas ostatniego Wimbledonu to właśnie odbiór by jednym z jej największych atutów i oby było tak również podczas igrzysk. Z dobrym returnem można wiele zdziałać na trawie, co udowodnił choćby Andre Agassi.

P jak paznokcie.

Podczas igrzysk w Pekinie Agnieszka (razem z Martą Domachowską) z dumą pokazywały fotoreporterom biało-czerwone malunki na palcach i można zakładać w ciemno, że w Londynie nasza gwiazda po raz kolejny zaprezentuje patriotyczną kreację. Jak sama przyznaje, lakier do paznokci to jedna z pierwszych rzeczy, jakie pakuje przed wyjazdem do walizki.

R jak rodzina.

Będzie niemal w komplecie, bo oprócz Uli do Londynu wybiera się również ojciec Agnieszki, który od ponad roku nie podróżuje z córką na turnieje. Zabraknie tylko mamy, ale ona z kolei była na finale Wimbledonu.

S jak... szczerze mówiąc.

Po czym poznać, że Agnieszka jest spięta albo zirytowana podczas kontaktów z mediami? Właśnie po tym, że każde zdanie rozpoczyna powyższą formułką. Szczerze mówiąc, mamy nadzieję, że w Londynie nie będzie miała ku temu zbyt wielu powodów (patrz również pod I).
T jak trener.

Jak już wspominaliśmy, do Londynu wybiera się ojciec Agnieszki. W kwestiach szkoleniowych wszystko pozostanie jednak po staremu, tzn. podczas zagranicznych wyjazdów o formę Polki dba Tomasz Wiktorowski. I słusznie, po co ulepszać na siłę coś, co dobrze funkcjonuje.

U jak Urszula.

Czyli siostra i zarazem najlepsza przyjaciółka Agnieszki. Poza kortem są niemal nierozłączne i możemy się tylko cieszyć, że młodsza Radwańska zaczęła w końcu grać na tyle dobrze, że również załapała się do ekipy na igrzyska. W Londynie siostry powalczą razem o olimpijski medal w deblu.

W jak Wimbledon.

Miejsce, w którym odbędzie się tenisowy turniej olimpijski, jest zarazem miejscem, w którym Agnieszka odnosiła do tej pory największe sukcesy. Najpierw (w 2005 r.) wygrała tu jako juniorka, a niedawno dotarła do finału dorosłego Wimbledonu. Wszyscy liczymy, że kolejny start będzie co najmniej równie udany.

Z jak zakupy.

Czyli coś, co tenisistki (a przynajmniej większość) lubią robić najbardziej w przerwach między treningami i meczami. Igrzyska będą więc świetną okazją, by pobuszować na Oxford Street. - Duże centra handlowe są do siebie podobne, a ta ulica faktycznie robi wrażenie. Chyba jeszcze nigdy nie wróciłam stamtąd bez toreb pełnych nowych rzeczy - przyznaje Radwańska.

HUBERT ZDANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski