MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Igrzyska w Londynie zaczną się na starym stadionie do krykieta

Redakcja
Igrzyska olimpijskie zaczęły się... wczoraj, o godz. 17 polskiego czasu, ponad dwie doby przed ceremonią otwarcia. Na razie jednak nie w Londynie. Na stadionie w walijskim Cardiff wystartował turniej piłkarski kobiet. Potem kolejne mecze rozegrano w Glasgow i Coventry.

LONDYN 2012. Pierwszymi polskimi reprezentantami, którzy wystąpią na igrzyskach, będą łucznicy Rafał Dobrowolski i Natalia Leśniak. Kwalifikacje czekają ich w piątek, jeszcze przed ceremonią otwarcia. Piłkarki nożne grają już od wczoraj.

W stolicy Anglii przed oficjalną uroczystością zostanie przeprowadzona tylko jedna konkurencja: na piątek rano zaplanowano kwalifikacje do indywidualnego turnieju łuczniczego. Pojawi się w nim dwójka reprezentantów Polski - Rafał Dobrowolski i Natalia Leśniak.

Zacznie Dobrowolski. - Będę pierwszym Polakiem, który wystartuje w Londynie? Hm, rzeczywiście - przyznaje ze zdziwieniem zawodnik. - Wcześniej jakoś nie zwróciłem na to uwagi. Ale cieszę się, to nie będzie żaden problem czy dodatkowa presja. To jest tylko runda kwalifikacyjna, która ustawia drabinkę pojedynków przed finałem. Nawet słabszy występ nie zepsuje mi humoru przed ceremonią otwarcia.

- I przynajmniej przez chwilę oczy kibiców i mediów w Polsce będą skupione tylko na nas - wchodzi mu w słowo pochodzący z Krakowa trener kadry Ryszard Pacura.

Zawody łucznicze będą mieć godną oprawę. Zostaną przeprowadzone na Lord's Cricket Ground, stadionie zwanym Mekką krykieta. Trzy przystanki metrem od Hyde Parku. Pierwszy mecz rozegrano tu 198 lat temu. Dziś, mimo że dodano do niego sporo nowoczesnej architektury, zachowuje dawny charakter. Wnętrza, niemal całe w ciemnym drewnie, wyglądają jak siedziba londyńskiego klubu dżentelmenów. Mieści się tu też najstarsze muzeum sportu na świecie.

- Obiekt z bogatą historią, przeszłością. Idealnie pasuje do takiej starodawnej dyscypliny jak łucznictwo - przyznaje 29-letni Dobrowolski, który ma na koncie halowe wicemistrzostwo świata i brązowym medal mistrzostw Europy. Cztery lata temu w Pekinie odpadł w 1/8 finału. Teraz mierzy wyżej.

- Każdy człowiek ma marzenia, ale lepiej o nich głośno nie mówić, bo się nie sprawdzą - uśmiecha się. - Łucznictwo jest bardzo przewrotnym sportem. To walka ze sobą, nie z rywalem. Nawet mistrz świata nie może się czuć pewnie przed pojedynkiem z ostatnim zawodnikiem kwalifikacji. Czasem zresztą lepiej w nich strzelić ciut mniej niż rekord życiowy. Za to medali nie dają.

A o medalu myślą. Po cichu. - Umiejętności są, a reszta jest w głowie - przytakuje trener Pacura. - Na podium może stanąć każdy z miejsc rankingowych 1-30. Na ostatnich mistrzostwach świata w Turynie zawodniczka z 31. miejsca po kwalifikacjach zdobyła złoto. Tu nie ma reguły. Wszystko jest możliwe.

Sekret dobrego łucznika to opanowanie, spokój i umiejętność koncentracji. Pacura: - Można powiedzieć, że na treningach wszyscy są mistrzami świata, trafiają dziesiątkę za dziesiątką. Zawody to inna para kaloszy.

Nawet w trakcie olimpijskich prób wystarczy jeden rzut oka na trybunę prasową, żeby wiedzieć, kto rozdaje karty w tym sporcie. Sami Koreańczycy. - Dominują od lat, ale na szczęście ostatnio trochę odpuścili - śmieje się krakowski szkoleniowiec.

Łucznictwo w Polsce? - Wziąłem się za to, bo ze względów zdrowotnych nie mogłem grać w piłkę - otwarcie mówi Dobrowolski. - No i Robin Hooda też oczywiście oglądałem. Do tej pory jest to dla nas materiał instruktażowy, wzorujemy się na jego technice - żartuje. Po chwili dodaje: - Tylko ja mniej się cieszę, gdy przestrzelę własną strzałę. A to się zdarza, trzy-cztery razy do roku. A jedna sztuka kosztuje 200 złotych. To aluminiowa rurka otoczona kewlarowymi włóknami. Droga rzecz.
W Londynie łucznicy narzekają tylko na jedną rzecz, tą samą zresztą co większość mieszkańców: transport. Podróż autobusem z wioski olimpijskiej do Lord's Cricket Ground zajmuje im ponad godzinę. - Przedzieramy się przez całe centrum, wydzielony olimpijski pas niewiele pomaga - mówi trener.

Z tego właśnie powodu z wioski wyprowadziły się siostry Radwańskie, które na wimbledońskie korty musiałby jeździć dwie godziny w jedną stroną. Krakowianki zamieszkały w wynajętym domu. Inni takiej możliwości nie mieli.

- Ale atmosfera w wiosce jest niezła, choć będzie jeszcze lepsza, jak pojawią się pierwsze medale - dodaje Dobrowolski. - Pamiętam, że cztery lata temu w Pekinie dość długo nie było żadnego sukcesu i wszyscy chodzili przygnębieni. Mam nadzieję, że teraz szybciej się coś urodzi. On medal spróbuje ustrzelić 3 sierpnia.

W stolicy Anglii zagęszcza się nie tylko ruch na drogach, ale i okolice parku olimpijskiego w Stradford. Wczoraj, po południu pojawiły się tutaj tłumy kibiców. Na chwilę zablokowane zostało nawet przejście do metra i stacji kolejowej. Widać też mobilizację służb porządkowych. Wszędzie snują się patrole uzbrojonych po zęby żołnierzy, a po niebie latają wojskowe helikoptery. To najlepszy znak, że już czas rozpocząć w sumie i tak już rozpoczęte igrzyska.

PRZEMYSŁAW FRANCZAK, Londyn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski