Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

III liga piłkarska

BL
Anatomia szczęścia

Anatomia szczęścia

Anatomia szczęścia

Kmita Zabierzów - Górnik Wieliczka 2-2 (2-0)

Jak padły bramki

1-0

Piękna akcja Kmity, który rozmontował pułapkę ofsajdową Górnika. Bagnicki na 40 metrze od bramki zagrał ze środka boiska na prawo do Bębenka, ten podciągnął z piłką skrzydłem, dograł piłkę prostopadle wzdłuż linii bramkowej w pole karne. Ponieważ tam koledzy absorbowali Juszczyka, nadbiegający Dariusz Gawęcki trafił z kilku metrów do pustego prawego rogu bramki.

2-0

Znów asystował Bębenek. Tym razem znalazł się na lewej stronie, spod bocznej linii, skąd posłał wysokie dośrodkowanie idealnie na głowę stojącego przy lewym słupku Czerwca. Ten strącił ją do siatki mimo wyciągniętych rąk Juszczyka.

2-1

Błąd obrony Kmity. Giza chciał podać piłkę głową do Brzeziańskiego, ale ten go nie zrozumiał i został przelobowany. Do piłki, która spadła za jego plecami dopadł Zegarek i trafił do pustej bramki.

2-2

Chwała Powroźnikowi. Po serii zwodów przed polem karnym strzelał na bramkę, ale piłka została wybita. Znów trafiła do niego, a ten pięknym strzałem z 18 m ponad bramkarzem wyrównał.
   1-0 D. Gawęcki 13
   2-0 Czerwiec 23
   2-1 Zegarek 63
   2-2 Powroźnik 90 (+2)
   Sędziował Wiesław Bąk z Leżajska. Żółte kartki: Bębenek, Dzierżanowski, Giza - Baran, Kępski, Ziółkowski. Widzów 400.
   Kmita: Brzeziański - Krauz, Giza, Jędrszczyk, Strzeboński - Bębenek (90 Wasilewski), Dzierżanowski (85 Lizak), Filipczak, Bagnicki, D. Gawęcki (88 Łuszczek) - Czerwiec (77 P. Gawęcki).
   Górnik: Juszczyk - Powroźnik, Grodzicki, Ziółkowski (46 Kopyść), Baran - Gruszka, Musiał, Weinar, Pawłowicz - Kępski (46 Zegarek), Cebula.
   I jak tu nie wierzyć w szczęśliwą rękę Ireneusza Adamusa? W piątym meczu pod jego wodzą Górnik nie przegrał, inkasując 11 punktów, podczas gdy we wcześniejszych 10 tego sezonu zebrał ich tylko 9. Podobnego szczęścia brakowało oglądającym mecz w Zabierzowie byłym szkoleniowcom wieliczan: Krzysztofowi Szopie i Tadeuszowi Piotrowskiemu.
   Remis z Kmitą można by spokojnie tłumaczyć szczęśliwą ręką trenera. Z 0-2 jego chłopcy zdołali wyprowadzić wynik na 2-2. A jak to zrobili? Pierwszą bramkę zdobył dla Górnika wprowadzony po przerwie za Tomasza Kępskiego Paweł Zegarek. Teoretycznie każdy umiałby trafić do pustej bramki, tak jak to on uczynił, wykorzystując nieporozumienie między obrońcą Kmity a jej bramkarzem, ale... Czy każdy byłby dokładnie w tym miejscu boiska, w którym być należało, żeby z prezentu skorzystać? A drugi gol dla Górnika? Piotr Powroźnik w 92 min oddał strzał życia, za który koledzy symbolicznie na środku boiska czyścili mu buty. - Prawdopodobnie gdyby dać mu kilka prób na powtórzenie tego wyczynu, żadna by się nie powiodła - spekulował po meczu z uśmiechem Adamus, zdecydowanie jednak odrzucając teorię swojej szczęśliwej ręki. -_ Szczęście można mieć w totolotka. Przecież gra się do ostatniego gwizdka i my tak graliśmy - _mówił trener wieliczan.
   Kmita zapłacił stratą dwóch punktów za to, że nie wziął poprawki na Adamusowe szczęście, ale może bardziej za to, że nie zagrał równo całego meczu. Po bardzo dobrej w jego wykonaniu pierwszej połowie, w drugiej dał rywalom więcej swobody. Trener Dariusz Wójtowicz tłumaczył to z psychologicznym zacięciem - podświadomą chęcią obrony dobrego wyniku. Kto wie jednak, czy takie tłumaczenia udobruchają szefów klubu. Po meczu prezes Kmity Tomasz Janik żartował gorzko, że po tak traconych wygranych nic tylko zmienić trenerów...
   Za pierwszą połowę musiałby jednak zespół pochwalić, bo Kmita od początku nadawał ton grze. Szybko, bo w 13 min, D. Gawęcki zdobył po książkowo rozegranej akcji gola. 10 minut później było już 2-0 po trafieniu Czerwca. W obu akcjach asysty zaliczył Bębenek. Między bramkami Kmity Górnik oddał pierwszy strzał - w 21 min Pawłowicz lewą nogą nawet strachu nie mógł Brzeziańskiemu narobić, a co dopiero kłopotów. Równie nieprzekonujące były próby strzałów Weinara i Cebuli w 40 min. Groźniejsza wydawała się "główka" Musiała w 32 min, bramkarz Kmity złapał jednak piłkę. W końcówce okazje, ale już nie tak klarowne, jak te bramkowe mieli Czerwiec i szczególnie pechowy w sobotę Filipczak.
   Niemoc w ofensywie i rozkojarzenie gadulstwem w defensywie trener Adamus wyeliminował zmianami w przerwie. Za Kępskiego wszedł Zegarek, pomagać miał mu Kopyść, wprowadzony za nadpobudliwego Ziółkowskiego, Pawłowicz przeszedł do obrony. I pomogło. Górnik częściej zapędzał się pod pole karne rywali. W 60 min po indywidualnej akcji i strzale Cebuli piłkę złapał Brzeziański, chwilę wcześniej tak samo poradził sobie ze strzałem Kopyścia. Potem miał jednak mniej szczęścia, nie dogadując się z Gizą w 63 min, na co tylko czekał boiskowy "sęp" Zegarek. Gdyby w 81 min Juszczyk nie obronił świetnego strzału Bębenka albo kilka minut później skapitulował po uderzeniu Strzebońskiego, Górnik pewnie by nie wyrównał. Sztuka się jednak udała Powroźnikowi, w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Jak na ironię szczęściu Adamusa pomógł...Wójtowicz, przeprowadzając w ostatnich pięciu minutach trzy zmiany, m.in. za nie sędzia doliczył trzy minuty do regulaminowych 90.
MAŁGORZATA SYRDA-ŚLIWA

Zdaniem trenerów

   Dariusz Wójtowicz, Kmita: - Nie udało się nam powstrzymać dobrej passy trenera Adamusa. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu dobra, co udokumentowaliśmy dwoma bramkami. W drugiej za dużo było nerwowościu, chaosu, może z powodu podświadomej chęci utrzymania wyniku, a może prez brak doświadczenia. Za bardzo oddaliśmy inicjatywę rywalom. Dopisujemy punkt po spotkaniu z dobrym trzecioligowcem, ale zostajemy z niedosytem.
   Ireneusz Adamus, Górnik: - To był dla nas bardzo trudny mecz. Straciliśmy dwie bramki na własne życzenie. Pierwszą po źle zastawionej pułapce ofsajdowej, został przed obrońcami Powroźnik, druga była zasługą naszego bramkarza. Z kolei bramka na 2-1 to prezent dla nas od Kmity. W końcówce zrehabilitowali się Powroźnik wspaniałą akcją i golem i Juszczyk, który wybronił strzał Bębenka. Gdyby padła z tego bramka, już byśmy się nie podnieśli. Ze stanu 0-2 doprowadzić do 2-2 to duża sztuka, dlatego muszę być zadowolony, choć wolałbym, żebyśmy nie popełniali takich błędów, które kosztują nas utratę bramek. (MAS)

Nagroda za wiarę

   - Mówienie, że mam szczęśliwą rękę to duże uproszczenie - mówi Ireneusz Adamus. - Kiedy objąłem drużynę, wstąpił w nią nowy duch. Ci piłkarze przecież umieli grać, było tylko kwestią ustawienia ich, umotywowania. Od pierwszego meczu z Polonią nie grają ze spuszczonymi głowami. Zaczęli wierzyć, że można odwrócić złą kartę. Pogratulowałem im tej wiary w meczu z Kmitą. Za to, że jej nie stracili zostali nagrodzeni.
   Prawdziwy sprawdzian treneskiego farta w czwartek. Górnik gra u siebie z liderem rozgrywek Heko Czermno.
(M)

Stal Stalowa Wola - Stal Rzeszów 0-3 (0-1)

Jak padły bramki

0-1

Z rogu efektownym rogalem popisał się Kloc. W polu karnym do piłki doszedł Brożek, który mocnym strzałem z woleja tuż przy słupku zaskoczył Wietechę.

0-2

Z prawej strony boiska zacentrował Solarz wprost na głowę do Brożka, który mimo asysty Drozda strzelił głową pod poprzeczkę.

0-3

Ponownie z dobrej strony pokazał się Solarz. Pomocnik rzeszowian wygrał pojedynek biegowy z Łuczakowskim i spod końcowej linii dośrodkował na głowę do Grębowskiego. Ten strzelił w poprzeczkę, a do odbitej piłki najszybciej wystartował Brożek, który także głową trafił do siatki.
   0-1 Brożek 6
   0-2 Brożek 65
   0-3 Brożek 81
   Sędziował Robert Jachura z Krakowa. Żółte kartki: Kasiak - Kędzior, Wójcik, Solarz. Widzów 800.
   Stal Stalowa Wola: Wietecha - Drabik, Kasiak, Drozd, Sałek - Włoch, Szarowski, Radawiec, Dziuba (66 Ślusarczyk) - Stręciwilk (78 Łuczakowski), Pietrasiewicz (52 Bednarz).
   Stal Rzeszów: Pomianek - Woźniak (39 Sierżęga), Rzucidło, Kędzior, Łuczyk - Szymański, Szeliga, Nalepka (78 Grębowski), Kloc, Wójcik (46 Solarz) - Brożek (83 Imiołek).
   Mający nóż na gardle gospodarze grali momentami ofiarnie i ambitnie, jednak nie mieli za wiele argumentów w pojedynku z imienniczką z Rzeszowa. Podopieczni Adama Domaradzkiego zagrali bardzo dojrzale i konsekwentnie we wszystkich formacjach, a przede wszystkim mieli w swoich szeregach znakomicie usposobionego Piotra Brożka, który pod koniec rundy jesiennej imponuje skutecznością. Wprowadzony po przerwie Wiktor Solarz wyraźnie rozruszał partnerów. Ta część meczu należała zdecydowanie do nich. (JAS)

Heko Czermno - PogoŃ Staszów 3-1 (1-1)

   0-1 Zabłocki 3
   1-1 Gondzia 16
   2-1 Zimoch 72
   3-1 Zimoch 79
   Sędziował P. Kapica z Opola. Żółte kartki: Matuszczyk, Bartkowiak - Papierz, Błauciak, Rzepa (Pogoń). Widzów: 150.
   Heko: Mariak - Baliński (88 Bartkowiak), Walenciak, Matuszczyk - Cheda, Zawistowski, Kościukiewicz, Trela, Pluta (81 Stępięń) - Kanarski (54 Zimoch), Gondzia (83 Zachnik)
   Pogoń: Kwapisz - Papierz, Matyja, Cieślikowski - Mielec, Błauciak, Dudek (79 Kaczówka), Pszeniczny, Rzepa - Zabłocki (33 Krakowiak), Kajda (89 Zgórski).
   "Ojcem" zwycięstwa był Marcin Zimoch, którego pojawienie się na boisku w drugiej połowie wyraźnie ożywiło grę gospodarzy, a dwie ładne bramki dały Heko zwycięstwo. Pogoń, która ma duże kłopoty kadrowe, okupiła sobotni mecz kolejnymi kontuzjami.

Jak padły bramki

0-1

Po kontrze i rajdzie prawą strona boiska Mielec dośrodkował na pole karne, a tam piłka trafiła do nieobstawionego Zabłockiego, który z 5 metrów trafił do siatki.

1-1

Heko wykonywało rzut wolny zza narożnika pola karnego. Trela zagrał po ziemi na 5. metr, stamtąd pozostawiony bez opieki Gondzia skierował piłkę do siatki obok Kwapisza.

2-1

Rzut wolny z 35 metrów z lewej strony boiska egzekwował Zimoch. Mocnym strzałem w długi róg pokonał bramkarza.

3-1

Znów błąd Kwapisza. Bramka zdobyta przez Zimocha niemal tak samo jak poprzednia, tyle że z rzutu wolnego z 20 metrów.

Hetman ZamoŚĆ- TŁoki Gorzyce 1-0 (1-0)

   1-0 Gałka 34
   Sędziował Piotr Szczerba z Sosnowca. Żółte kartki: Szczyrba, Kwit oraz Ławryszyn, Pacuła, Dziewulski. Widzów 1000.
   Hetman: Tytoń - Walewski (51 C. Sowa), Wachowicz, Sawic - Szepeta, Pliżga, Szczyrba, Iwanicki (18 P. Lipiec), Sobczyk (66 Kwit) - Albingier, Gałka (90 Siek).
   Tłoki: Petrykowski - Murdza, Kusiak, Lebioda, - Korzonek, Szmuc, Szafran (71 Gielarek), Zawadzki, Ławryszyn (46 Kowalski) - Pacuła (57 Fabianowski), Samołyk (46 Dziewulski).
   Tłoki przechodzą kryzys formy. Pewnym usprawiedliwieniem jest plaga kontuzji w zespole. Gorzyczanie od początku meczu jedynie koncentrowali się na przerywaniu akcji rywali, którzy od pierwszych minut przejęli inicjatywę i rządzili na boisku. W 34 min celnym strzałem popisał się 25-letni Przemysław Gałka, który do Hetmana przyszedł z klasy okręgowej. W bramce gospodarzy z konieczności musiał zagrać 17-letni Przemysław Tytoń.
    (JAS)

Jak padła bramka

1-0

Szczyrba w środkowej strefie boiska zabrał piłkę Zawadzkiemu i podał na skrzydło do szybkiego Szepety. Ten odegrał do Albingiera, który lobował próbującego ratować sytuację Petrykowskiego i trafił w poprzeczkę. Do odbitej piłki najszybciej wystartował Pełka i z najbliższej odległości zdobył zwycięskiego gola dla gospodarzy.

Jak padły bramki

1-0

Z prawej strony boiska Błotni podał piłkę do Sierżęgi, który z ok. 20 m przymierzył mocno w długi róg i zasłonięty Cisek był bez szans na skuteczną interwencję.

1-1

Na rajd lewą stroną boiska zdecydował się Wojtas. Po jego dośrodkowaniu piłka w polu karnym trafiła w rękę Głąbickiego i arbiter bez wahania wskazał na jedenastkę, którą Rybkiewicz pewnym strzałem po ziemi zamieniał na wyrównującego gola.

PogoŃ LeŻajsk - Polonia PrzemyŚl 1-1 (1-0)

   1-0 Sierżęga 22
   1-1 Rybkiewicz 86 (karny)
   Sędziował Krzysztof Figarski z Warszawy. Żółte kartki: Błotni, Iwanicki, Kowalczyk oraz Załoga, Smycz, Gwóźdź, Hynowski, Marszałek. Widzów 400.
   Pogoń: Baranowski - Głąbicki, Jabłoński, Lasota - Nycz, Błotni, Walat, Sięrżęga, Antkiewicz (77 M. Szmuc), Iwanicki - Kowalczyk (75 Danielak).
   Polonia: Cisek - Smycz, Kud, Załoga, Strzałkowski - Marszałek, Gwóźdź, Hynowski, Pankiewicz (46 Quaye) - Wojtas, Rybkiewicz.
   Faworyzowani gospodarze zaledwie zremisowali u siebie w Polonią, która pod wodzą nowego trenera Pawła Strzeleckiego przerwała czarną serię porażek. W składzie przemyślan nastąpiły zmiany. W bramce zagrał Cisek, który zastąpił Szramowiata (tydzień temu w Gorzycach zagrał fatalnie i trener Strzelecki dał mu odpocząć). Inną niespodzianką był brak na boisku od pierwszej minuty Lee Quaye, który jednak pojawił się po przerwie i wniósł sporo ożywienia w poczynania gości. Gola zdobyli z rzutu karnego, przy którym Pogoń mocno protestowała.
    (JAS)

Cytat meczu

   - To, co wyprawiał sędzia, to jest kompromitacja tego pana. Jest ewidentny karny na Kowalczyku, a on daje jeszcze mu żółtą kartkę. A potem gwiżdże jakąś rękę. Powiedziałem w przerwie temu panu, co o tym wszystkim myślę, ale - jak widać - na próżno...
RYSZARD KUŹMA,
TRENER POGONI

Odzyskali skuteczność

Hutnik Kraków - Motor Lublin 2-1 (0-0)

   1-0 Stanula 68
   2-0 Kołodziej 76 (karny)
   2-1 Zajączkowski 90+1
   Sędziował Andrzej Morawiec (Katowice). Żółte kartki: Sotnicki, Stanula, Kołodziej - Chmura, Golisz. Widzów ok. 700.
   Hutnik: Sotnicki - Stanula, Atanasković, Pasionek, Papież - Kwieciński, Kaczor (86 Pazdan), Kołodziej, Kula (75 Wiącek) - Madejski, Jasiak (84 Goncerz).
   Motor: Rachowski - Kubiak, Maciejewski, Chmura, Szynkaruk - Syroka, Maziarz (75 Wójcik), Golisz (75 Ławecki), Zajączkowski - Nowak, Koczon.
   Hutnicy - grający bez leczącego kontuzję Kępy (dziś ma wznowić zajęcia) - po siedmiu meczach bez zwycięstwa zainkasowali komplet punktów. Ich poprzednie kiepskie występy sprawiły, że musieli grać bez... dopingu kibiców. Ci ostatni wywiesili na trybunach transparenty z wymownymi napisami: "Na doping trzeba zasłużyć?",__"Hutnik to my!!!" i "Wdzięczność szacunek zaangażowanie pojęcie nam nieznane"...
   Być może krakowianom pomogło piątkowe spotkanie z panią... psycholog, do którego doszło w klubie. Długo jednak nic na to nie wskazywało. Jak zwykle bowiem hutnicy wypracowywali dużo podbramkowych sytuacji, ale ich nie wykorzystywali. Starał się jak mógł zwłaszcza Kołodziej. Przez godzinę tylko on stwarzał zagrożenie pod bramką gości, jednak jego strzały z rzutów wolnych (w 16, 18 i 53 min) bronił Rachowski, a uderzenia z dalszej odległości albo mijały poprzeczkę (w 7 i 33 min), albo zatrzymywał je bramkarz gości (w 58 i 63 min). Dopiero w 62 min szansę na zdobycie gola miał inny z graczy Hutnika (Madejski), ale efektem jego akcji był tylko rzut rożny.
   Goście w tym okresie najlepszą okazję mieli w 30 min, kiedy Koczan z bliska główkował w poprzeczkę, a dobitkę Syroki sparował Sotnicki. Długo nie potrafili poważniej zagrozić bramce Hutnika, bardziej troszcząc się o to, by samemu nie stracić gola. Ale w 64 min mogło być 1-0, gdyby Zajączkowski z ostrego kąta strzelił równie precyzyjnie, co silnie.
   W 66 min Sotnicki wbiegł poza pole karne i zaatakował wyprostowaną nogą Nowaka, który szarżował na bramkę. Otrzymał za to tylko żółtą kartkę. 2 min później Stanula zapewnił prowadzenie Hutnikowi i po chwili razem z kolegami wykonał kołyskę dla Kwiecińskiego, któremu niedawno urodził się syn. Gdy było już 2-0, wydawało się, że krakowianie ze spokojem wywalczą 3 punkty. W końcówce meczu goście jednak groźnie zaatakowali i Sotnicki był w dużych opałach. Najpierw pomógł mu Kwieciński, wybijając piłkę z linii bramkowej po "główce" Chmury, a potem sam sparował "główkę" Nowaka. W rewanżu strzał Madejskiego obronił Rachowski. Po golu Zajączkowskiego zrobiło się bardzo nerwowo, zwłaszcza gdy Maciejewski z bliska strzelił nad poprzeczkę. Skończyło się na strachu. Remis dla Hutnika byłby praktycznie kolejną porażką.
JERZY FILIPIUK

Jak padŁy bramki

1-0

Stanula zdecydował się na strzał z 30 metrów i po jego "bombie" piłka wylądowała w okienku bramki gości.

2-0

Po centrze Madejskiego piłkę zagrał ręką Chmura i sędzia podyktował rzut karny, zamieniony przez Kołodzieja na gola.

2-1

Już w przedłużonym przez arbitra czasie gry Zajączkowski popisał się celnym strzałem z rzutu wolnego.

Zdaniem trenerów

   Robert Kasperczyk, Hutnik: - Po serii fatalnych występów takie zwycięstwo podbudowuje na duchu i na ostatni mecz rundy do Gorzyc pojedziemy z nadziejami. Ten mecz niewiele się różnił od kilku poprzednich. Mieliśmy tak samo dużo sytuacji, tylko że graliśmy bardziej skutecznie. Chciałem pochwalić drużynę gości. Widzę w niej jednego z kandydatów do awansu.
   Jerzy Krawczyk, Motor:- Zdawaliśmy sobie sprawę z wagi spotkania. Wiedzieliśmy, że Hutnik był ostatnio trochę w dołku. Nam z kolei nie najgorzej szło. Jestem rozczarowany postawą zespołu. Mogliśmy przynajmniej zremisować. Jedna i druga drużyna walczyła o zwycięstwo, ale gospodarze strzelili dwie bramki, a my tylko jedną.
(FIL)

Grzegorz Goncerz:

Pojadę na testy

do Aston Villi

   W sobotnim meczu w III lidze zadebiutował 18-letni piłkarz Hutnika Grzegorz Goncerz. Grał krótko, ale dla kibiców najciekawszy był fakt, że młody zawodnik otrzymał zaproszenie na testy do klubu Premiership - Aston Villi (zdobywcy Pucharu Europy w 1982 roku i Superpucharu w 1983 roku, 7-krotnego mistrza Anglii i 7-krotniego zdobywcy Pucharu Anglii).
   - Jak oceniasz swój debiut?
   - Nie bardzo jestem z niego zadowolony, bo dostałem tylko jedno podanie.
   - Jak doszło do tego, że Aston Villa zaprosiła Cię na testy?
   - Podczas turnieju na Węgrzech, gdzie grała reprezentacja do lat 17, byli wysłannicy tego klubu i widzieli mnie w akcji. O tym, że się mną zainteresowali powiedział mi mój menedżer Jerzy Kopiec, ten sam, który prowadzi Macieja Korzyma (utalentowany gracz Legii Warszawa, który był na testach w Chelsea Londyn - przyp. fil). Byłem tym oczywiście mile zaskoczony.
   - Kiedy miałbyś pojechać do Anglii?
   - Chyba w drugiej połowie listopada lub na początku grudnia. Wkrótce mam bowiem jechać z kadrą trenera Andrzeja Zamilskiego do Francji.
   - Na jakiej pozycji grasz?
   - W klubie jako napastnik, a w kadrze jako prawy pomocnik lub napastnik.
   - Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką?
   - Jestem wychowankiem MKS Krakus, gdzie mój tata był i jest trenerem. Gram od czwartego roku życia. Na początku sezonu pytały się o mnie Cracovia i Górnik Zabrze, ale konkretów nie było. Teraz skupiam się na grze w Hutniku.
    Rozmawiał: (FIL)

Dariusz Kołodziej:

Pomogła psycholog

   Najbardziej zapracowanym piłkarzem Hutnika był pomocnik Dariusz Kołodziej. Rozgrywał piłkę, strzelał z rzutów wolnych i z akcji, skutecznie egzekwował rzut karny. Po meczu był zmęczony, ale i zadowolony.
   - Napracował się Pan bardzo...
   - Był to ciężki mecz. Starałem się, jak mogłem, ale nic nie chciało wpaść do bramki. W końcu trafił Stanula. Ale nieważne, kto strzela, ważne, że jest gol.
   - Jest Pan specjalistą od rzutów wolnych, ale teraz mimo kilku prób nie udało się Panu pokonać bramkarza rywali.
   - Poprzednio bramkę strzeliłem w... pierwszej kolejce, w Zamościu w meczu z Hetmanem. Właśnie z wolnego.
   - Czy to było... psychologiczne zwycięstwo?
   - Mieliśmy w klubie spotkanie z panią psycholog, która pomogła nam uwierzyć w siebie. Ostatnie mecze, poza występem w Nowym Sączu, nie były złe, ale brakowało nam skuteczności. W szatni rozmawialiśmy na ten temat z panią Joanną Basiagą-Pasternak, z która miałem zajęcia, gdy chodziłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego na Szablowskiego. Mówiła nam, że trzeba wierzyć w siebie, że nie można się przejmować złymi zagraniami.
   - W końcówce meczu Hutnik mógł roztrwonić przewagę...
   - Goście, gdy zdobyli gola, uwierzyli w siebie i zaatakowali. My powinniśmy dłużej przytrzymywać piłkę. Z przebiegu gry zasłużyliśmy jednak na zwycięstwo.
   - Jak drużyna przyjęła niepochlebne jej napisy na trybunach?
   - Nie ma w drużynie zawodnika, który by odpuszczał grę. Do połowy rundy współpraca z kibicami układała się dobrze. Potem zaczął się niefart, bo tak określam naszą grę, i kibice przestali w nas wierzyć. Myślę, że takie transparenty już się na trybunach nie pojawią. Nie składamy broni. Jesteśmy w stanie przywieźć punkty z Gorzyc.
    Rozmawiał: (FIL)

Pretensje do sędziego

Wierna Małogoszcz - Sandecja Nowy Sącz 2-0 (1-0)

Jak padŁy bramki

1-0

Po dośrodkowaniu w pole karne, wyskakującemu Świeradowi piłka spadła na rękę. Sędzia zarządził jedenastkę, którą pewnie na bramkę zamienił Lniany.

2-0

Goście stracili futbolówkę na połowie rywali. Prawym skrzydłem podciągnął z nią Lniany, oddał centrę, a nadbiegający Grzesik z bliska dopełnił formalności.
   1-0 Lniany 24 (karny)
   2-0 Grzesik 90
   Sędziował Rafał Rosa z Katowic. Żółte kartki: Grzesik, Stanek, Gil - Świerad, Kandyfer, Kudryk, Florian. Widzów 800.
   Wierna: Maj - Lniany, Szpiega, Bień, Piotrowski - Sadłowski, Grzesik, R. Grzyb, Stanek (54 Ryński) - Fatyga, Gil.
   Sandecja: Jachowicz - Szczepanik, Świerad, Kandyfer - Damasiewicz, Florian (46 Janczyk), Szczepański, Ciastoń, Basta - Kudryk (59 Zagórski), Zachariasz.
   Ogromne pretensje do sędziego mieli po meczu działacze Sandecji. I już nie chodziło im o ustawiającego mecz karnego dla Wiernej, który mógł, choć nie musiał, być podyktowany, ale o ustawiczne przerywanie gwizdkiem niemal każdej "pachnącej" golem ofensywnej akcji przyjezdnych. Istotnie, arbiter z pewnością gościom nie sprzyjał, trudno jednak orzec, że wypaczył wynik zawodów.
   Kluczem do zwycięstwa w nich okazała się bezbłędna gra małogoszczan w formacjach obronnych. Defensorzy gospodarzy ustawili przed swą bramką szczelny, złożony czasem i z 9 zawodników rygiel, przez który nijak nie potrafili przebić się gracze z Nowego Sącza. Próbowali różnych sposobów na dobranie się rywalom do skóry: uderzali z dystansu, wrzucali futbolówkę na środek pola karnego, usiłowali gry kombinacyjnej. Wszystko na nic. Obrona Wiernej była nie do ruszenia.
   W pierwszej połowie gospodarze, owszem, strzelali w kierunku bramki Jachowicza (czynili to Bień, Stanek, Grzesik, Fatyga i R. Grzyb), były to jednak próby na tyle anemiczne, że golkiper gości bez trudu wyłapywał piłkę. Kiedy wydawało się, że sądeczanie zaczynają panować nad sytuacją, Świeradowi przydarzyło się przypadkowe zagranie futbolówki ręką. Karny, bramka i... coraz śmielsze próby Sandecji zmiany niekorzystnego wyniku. W 47 min z 20 metrów uderzył Janczyk i Maj z trudem wybił piłkę na róg. Pięć minut później groźnie, minimalnie za wysoko z wolnego przymierzył Świerad. Właśnie tego zawodnika, w odruchu desperacji, trener przesunął w 59 min do ataku, licząc na dobrą grę w powietrzu "Dina". Rzec można, że już do końca Sandecja praktycznie nie schodziła z połowy gospodarzy, jej ataki co rusz przywoływały wszak skojarzenie z biciem głową w ścianę. Już w doliczonym czasie gry miejscowi skorzystali z odsłonięcia się rywali, wyprowadzili kontratak, po którym Grzesik ustalił wynik meczu. Po jego zakończeniu zwycięzcy nie kryli ogromnej radości, sądeczanie opuszczali natomiast Małogoszcz z uczuciem gorzkiego niesmaku. (DW)

Zdaniem trenerów

   Antoni Hermanowicz, Wierna: - Zagraliśmy bardzo uważnie w tyłach, bo najważniejszą dla nas sprawą było uniknięcie porażki. Mimo osłabień kadrowych, zespół zrealizował przedmeczowe założenia taktyczne, co zaowocowało wygraną. Na koncie mamy więcej punktów, aniżeli ktokolwiek mógł przed rozgrywkami zakładać. Czyż nie jest to powód do satysfakcji?
   Marek Górecki, Sandecja:- Nie spotkałem się jeszcze z tak perfidnym sędziowaniem. Przez cały mecz graliśmy "pod gwizdek". Można sprzyjać gospodarzom, ale pan Rosa trochę przesadził. Nie pozwolił nam rozwinąć skrzydeł, każde ostrzejsze starcie interpretował na korzyść Wiernej. Podśmiechiwali się z nas nawet działacze miejscowi. Niezmiernie żal mi więc swych chłopaków, którzy w zawody wnieśli ogromnie dużo serca. Ich wysiłek został brutalnie zniweczony. Inna sprawa, że przy tak zorganizowanej i zdecydowanie grającej rosłej obronie małogoszczan niewiele mogliśmy wskórać. (DW)

Przegrali w sześć minut

Lewart Lubartów - Wisła II Kraków 2-0 (0-0)

Jak padŁy bramki

1-0

Kuchta zacentrował z rzutu wolnego do Ukalskiego. Ten strzelał, Wróbel odbił piłkę, ale tak, że trafiła w nogi Magiery i wpadła do siatki.

2-0

Indywidualną akcję przeprowadził Szajkowski, płasko dośrodkował i Kaczmarski nie zmarnował takiej okazji.
   1-0 Magiera 83 (samobójcza)
   2-0 Kaczmarski 89 min
   Sędziował Rafał Krężałek (Krosno). Żółte kartki: Pastusiak - Iwan, Szabat. Widzów 400.
   Lewart: Krymowski - Meksuła, Bednaruk, Wojciechowski - Jarocki, Pastusiak, Polikowski (71 Ukalski), Szajkowski, Kuchta, Kaczmarski - Klepacz.
   Wisła II: Wróbel - Mrowiec, Fechner, Kokoszka, Magiera - Husejko, Iwan, Mysiak, Wojcieszyński (75 Rado) - Szabat, Karwat (81 Jasik).
   Dziwnie układają się losy wiślaków w III lidze. Wygrywają z małopolskimi rywalami, a z tymi z Lubelszczyzny i Świętokrzyskiego tracą punkty. W Lubartowie przegrali w sześć minut i to pechowo. Byli zdecydowanie lepsi w pierwszej połowie, okazje mieli też w drugiej. Zasłużyli na miano wymagającego przeciwnika, ale ponieważ nie byli skuteczni wrócili na tarczy.
   Gospodarze, osłabieni brakiem kontuzjowanych Szczawińskiego i Grzegorza Brzozowskiego, pauzującego za kartki Mitury i studenta Boguszewskiego, w pierwszej połowie nie prowadzili otwartej gry. Czekali na kontry lub okazje przy stałych fragmentach gry. Wisła miała zdecydowaną przewagę w pierwszej połowie. W 11 min mogli prowadzić, jednak Karwan spudłował z 11 metrów. W 20 min jeszcze lepszą okazję zmarnował Iwan. Przy jego uderzeniu głową z 5 metrów świetnie interweniował Krymowski. Za chwilę niecelnie strzelił Wojcieszyński. W 25 min bramkarz Lewartu świetnie sparował piłkę po strzale z 7 metrów Mysiaka. W 30 min Krymowski wybił futbolówkę po rzucie wolnym wykonanym przez Iwana. Pierwszą groźną akcję Lewart przeprowadził dopiero w 42 min. Szajkowski w sytuacji sam na sam z Wróblem strzelił prosto w leżącego bramkarza Wisły. Jeszcze przed przerwą Klepacz z rzutu wolnego trafił piłką w słupek.
   W drugiej połowie gra się wyrównała. W 66 min Szajkowski podał do Kaczmarskiego, ten z kilku metrów trafił w ręce krakowskiego bramkarza, za chwilę od utraty gola po "główce" Karwata uratowała do poprzeczka. (MAS)

Tabela III ligi piŁkarskiej

1. Heko Czermno 14 32 10-2-2 25-15
2. Stal Rzeszów 14 29 9-2-3 25-12
3. Tłoki Gorzyce 14 28 8-4-2 23-10
4. Motor Lublin 14 24 6-6-2 22-11
5. Górnik Wieliczka 14 20 5-5-4 16-14
6. Kmita Zabierzów 14 20 5-5-4 21-10
7. Wierna Małogoszcz 14 20 6-2-6 21-21
8. Hutnik Kraków 14 19 5-4-5 18-10
9. Hetman Zamość 14 19 5-4-5 15-22
10. Pogoń Staszów 14 18 5-3-6 13-16
11. Wisła II Kraków 14 16 5-1-8 14-18
12. Pogoń Leżajsk 14 15 3-6-5 15-14
13. Lewart Lubartów 14 15 4-3-7 13-21
14. Stal Stalowa Wola 14 11 3-2-9 9-19
15. Sandecja Nowy Sącz 14 11 2-5-7 10-21
16. Polonia Przemyśl 14 10 2-4-8 5-21
   Ostatnia kolejka III ligi rozegrana zostanie w czwartek, 11 listopada, jeden mecz zaplanowano na środę: Wisła II - Stal Stalowa Wola (13), Pogoń S. - Lewart (13), Górnik - Heko (12), Sandecja - Kmita (12), Motor - Wierna (12), Tłoki - Hutnik (12), Polonia - Hetman (śr. 14), Stal Rz. - Pogoń L. (16.30). (M)

CzoŁówka strzelców III ligi

   10 - Fatyga (Wierna)
   7 - Bagnicki (Kmita), Kowalczyk (Pogoń L.), Świerad (Sandecja)
   6 - Gondzia,**Trela, Zimoch (Heko), Albingier (Hetman), Omeonu (Wisła II)
   
5 - Nowak (Motor), Brożek (Stal Rz.), Mazurkiewicz (Tłoki)
   
4 - Gruszka (Górnik), P. Gawęcki (Kmita), Syroka, Wójcik (Motor), Sierżęga (Pogoń L.), Szymański (Stal Rz.), Gil (Wierna), Bednarz (Stal St.W.), Ławryszyn (Tłoki)
   
3 -** Kanarski (Heko), Madejski (Hutnik), Bębenek, Czerwiec (Kmita), Kaczmarski (Lewart), Zajączkowski (Motor), Pszeniczny (Pogoń S.), Porada, Szeliga, Wójcik (Stal Rz.), Drozd (Stal St.W.), Fabianowski, KusŁiak, Pacuła (Tłoki), Lniany (Wierna)
(BL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski