Już nie 110, a 115 proc. kosztów opieki nad dzieckiem prezydent Krakowa chce płacić publicznym przedszkolom niesamorządowym. Wszystko po to, by zapewnić maluchom miejsca w tanich przedszkolach, a przy okazji utrzeć nosa właścicielom prywatnych placówek, którzy nie chcą się przekształcać, ani obniżyć czesnego.
O tym, że Kraków chce zmienić sposób dotowania przedszkoli pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Na sesji rady miasta rozgorzała w tej sprawie zacięta dyskusja. Prezydent próbuje przekonać radnych, by zgodzili się na obniżenie dotacji dla przedszkoli niepublicznych.
Pięć lat temu krakowscy radni podjęli decyzję, że zamiast ustawowych 75 proc. kosztów utrzymania malucha w przedszkolu samorządowym, będą one otrzymywać 85 proc. W ślad za tą decyzją poszły też obietnice, że z roku na rok dotacja będzie się zwiększała, tak by docelowo osiągnąć 100 proc.
W ten sposób chciano zachęcić jak najwięcej osób do zakładania przedszkoli, których wówczas bardzo brakowało. Dziś miasto ma inny problem. Zgodnie z ustawą przedszkolną musi od 2017 roku zapewnić miejsca w tanich przedszkolach wszystkim dzieciom mieszkającym w Krakowie. Od kilku dni sprawa stała się jeszcze bardziej paląca, bo PiS złożyło już w sejmie ustawę podwyższającą wiek szkolny do 7 lat. Sześciolatki zamiast pójść do szkoły, zostaną w przedszkolu, blokując w ten sposób miejsca młodszym dzieciom.
Urzędnicy wpadli więc na pomysł, by zachęcić prywatne placówki do przekształcenia się w przedszkola publiczne, a więc takie, w których godzina pobytu kosztuje złotówkę, oferując w zamian więcej pieniędzy. Jednocześnie miasto chce obniżyć dotację dla przedszkoli niepublicznych do ustawowych 75 proc.
Zgodnie z przygotowaną uchwałą miałyby one dostawać o ok. 74 zł miesięcznie mniej na dziecko. W skali roku przedszkola stracą w ten sposób w sumie ponad 5,6 mln złotych. - To pieniądze, które możemy przeznaczyć chociażby na sfinansowanie badań profilaktycznych dla przedszkolaków, uruchomienie liceum w szpitalu w Prokocimiu, czy dopłaty do obiadów dla uczniów - mówi Katarzyna Cięciak, wiceprezydent Krakowa odpowiedzialna za edukację.
Jednym z argumentów za obniżeniem dotacji jest to, że - jak zaznaczają urzędnicy - mimo większego dofinansowania właściciele prywatnych przedszkoli przez ostatnie lata nie obniżyli czesnego, a wręcz przeciwnie - jeszcze je podnieśli. Właściciele argumentują, że podwyżki były kosmetyczne, a obcięcie dotacji może doprowadzić do obniżenia jakości oferty lub podwyżek czesnego. Czesne w przedszkolach waha się od 300 do 1800 zł za miesiąc. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy miesięczne dochody niektórych właścicieli sięgają nawet 150 tys. zł.
Na przyszłotygodniową sesję rady miasta prezydent Jacek Majchrowski chce przygotować autopoprawkę do złożonej już uchwały w sprawie dotacji dla przedszkoli. - Chcemy, by te placówki, które zdecydują się na przekształcenie w przedszkola publiczne, a więc oferujące pobyt za złotówkę, dostały jeszcze więcej pieniędzy z budżetu miasta. Początkowo planowaliśmy dać im 110 proc. tego co idzie na przedszkolaka w placówce samorządowej, czyli ponad 818 zł miesięcznie na jedno dziecko, teraz doszliśmy do wniosku, że powinny one dostać 115 proc., a więc ok. 850 zł na dziecko - tłumaczy Katarzyna Cięciak.
Swoje poprawki przygotowali też radni. Małgorzata Jantos z PO chce, by wszystkie przedszkolaki w mieście dostawały tyle samo pieniędzy. Z kolei radni PiS proponują, by w przyszłym roku dotacja dla przedszkoli niepublicznych wyniosła 80 proc., a dopiero w kolejnym roku została obniżona do 75 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
