Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile jest warte "Made in Poland"

Moderuje: Zbigniew Bartuś Dziennik Polski
Prezes Oknoplastu Mikołaj Placek (z prawej) po podpisaniu umowy z czołowym francuskim klubem piłkarskim
Prezes Oknoplastu Mikołaj Placek (z prawej) po podpisaniu umowy z czołowym francuskim klubem piłkarskim Fot. archiwum Oknoplastu
Mikołaj Placek: - Koledzy, daję wam produkt lepszy i wy o tym wiecie, więc płaćcie mi z góry. I płacą. Szczepan Buryło: - Przez to, że nie mamy żadnego wsparcia państwa, zostaliśmy walczakami

- Oknoplast ukrywał polskość wchodząc do Włoch i Francji?

Mikołaj Placek: - Absolutnie nie! Faktem jest, że brand "Polska" nie kojarzy się w świecie najlepiej. Ale to nie jest wina krzywdzących stereotypów. My, Polacy, sami to sobie zrobiliśmy. Gdy w 2004 r. weszliśmy do Unii, polskie firmy zalały Europę dziadostwem. Robiło to 90 proc. przedsiębiorców. I utarło się, że polski producent nie dba o jakość - tylko konkuruje niską ceną. Dochodzi do tego fakt, że polskie firmy są na Zachodzie niemal wyłącznie podwykonawcami, więc nawet jeśli coś robią perfekcyjnie - to na cudze konto. Poza tym z powodu zachowań i wypowiedzi polityków Polska postrzegana jest jako ksenofobiczna, zacofana…

CZYTAJ TAKŻE:
Pomysły zamiast taniej siły roboczej
Najlepsi uczą, jak zarabiać miliardy złotych na pomysłach

Szczepan Buryło: - Nie ma kraju w Europie, w którym nie byłem, i w którym nie próbowalibyśmy działać. I generalnie mogę powiedzieć, że polskie produkty mają problem, bo ciągnie się za nimi bardzo zła opinia z minionych czasów. W przekonaniu większości europejskich konsumentów polski produkt jest byle jaki.

- Mimo to nie boicie się umieszczać "Made in Poland" na swych produktach?

Szczepan Buryło: - A jak inaczej zmienić stereotyp? Kiedy startowaliśmy ze sprzedażą w Rosji, miejscowi pytali: "Czy wy się musicie tak afiszować z tym "Sdiełano w Polsze"? Nie możecie, jak człowiek, napisać Made in EU? Albo najlepiej "Switzerland?" Ale ja się uparłem z tą moją Polszą. I tak piszą. A ja mam dziś niesamowitą satysfakcję, że nawet w kryzysie nasze produkty sprzedają się bez problemu. Dzięki ich jakości - a nie niskiej cenie.

Mikołaj Placek: - To, co teraz powiem, może być dobrą nauką dla małych i średnich polskich przedsiębiorców, którzy myślą o wyjściu poza kraj. Na początku zawsze jest pokusa, żeby wejść na obcy rynek pod tamtejszą marką, robić podwykonawstwo. To łatwiejsze. Ale życie mnie nauczyło, że droga na skróty w dłuższej perspektywie się nie opłaca. Mogłem wejść na włoski rynek pod znaną marką włoską. Ale gdzie byłbym dzisiaj? A ja mam tam już 30 proc. rynku, jestem drugą firmą, podobnie jest we Francji. Mało tego. Kiedy wchodziłem do Włoch, odbiorcy stolarki oferowali 60-dniowe terminy płatności. A ja im mówię: "Nie, koledzy, daję wam produkt lepszy i wy o tym wiecie, więc płaćcie mi z góry". I płacą.

Andrzej Zdebski: - Polska firma, która mówi "płaćcie z góry"… Odważnie! Ale to pokazuje, jaką siłę ma jakość i wyrobiona marka. Warto takie marki promować i wspierać. To chyba rola rządu.

Szczepan Buryło: - Rząd niech się weźmie za profesjonalną promocję marki "Polska". Elementem tej inwestycji, bo jest to świetna inwestycja - spójrzmy na Niemców - powinno być promowanie polskiej jakości i polskich marek, które z niej słyną. Wydaje mi się przy tym, że powinna temu towarzyszyć kampania skierowana do wewnątrz, czyli do Polaków. Bo czy panowie prezesi mają poczucie, że rodacy darzą was szacunkiem z tego powodu, że zatrudniacie ludzi, płacicie państwu podatki i jeszcze rozsławiacie imię Polski za granicą szarżując dzielnie z "Made in Poland"?

- Można by z tego stworzyć romantyczną, a jednocześnie jakże pozytywistyczną opowieść. Ale nikt jej w Polsce nie snuje.

Szczepan Buryło: - Właśnie! Na Zachodzie gość, który zrobi uczciwy interes, jest godzien szacunku. A u nas? "Oszust i złodziej". Dziewięciu na dziesięciu Polaków tak myśli.

Mikołaj Placek: - Fakt, walczymy jakby na dwóch frontach. Firmy takie jak moja budują siłę marki "Polska" za granicą. Ale jest to jednak mikroskala. Bo proszę się zastanowić, co się myśli, gdy pada hasło "Szwajcaria" lub "Niemcy", jaką te marki mają wartość i ile dzięki temu zyskują tamtejsze produkty. Cały kraj i wszyscy jego obywatele czerpią korzyści z siły marki.

Kazimierz Murzyn: - Z promocją marki "Polska" zupełnie sobie nie radzimy. Od 2009 r., dzięki staraniom Klastra LifeScience Kraków, Polska miała stoisko na Bio International Convention w Filadelfii, największej na świecie konferencji prezentującej osiągnięcia biotechnologii. W tym roku stoiska nie będzie, bo za jego organizację zabrało się Ministerstwo Gospodarki.

- ???

Kazimierz Murzyn: Chcieliśmy, aby ministerstwo się w to włączyło, ale problem z urzędnikami jest taki, że oni myślą w kategoriach wykonania budżetu, programowania, sztywnych reguł. A w świecie innowacji liczy się elastyczność i podejmowanie szybkich decyzji. My organizowaliśmy stoisko za swoje pieniądze, prosząc o wsparcie resort i Polską Agencję Inwestycji Zagranicznych. Nigdy "nie miały" środków. Mimo to zapraszaliśmy PAIZ i ministrów, mogę pokazać fotki.

- Byli gośćmi na stoisku?

Kazimierz Murzyn: - Tak. My wszystko zorganizowaliśmy. Teraz oni organizowali i stoiska nie ma.

- Politycy wszystko robią do bani?

Kazimierz Murzyn: - Ależ nie! Trochę dobrego się dzieje. Mamy np. w Krakowie pierwszy w Polsce Park Technologiczny LifeScience.

Grzegorz Lipiec: - Wydaliśmy sporo publicznego grosza na Małopolskie Centrum Budownictwa Energooszczędnego. Czy to jest, panów zdaniem, potrzebne, czy funkcjonuje obok przedsiębiorców?

Mikołaj Placek: - Taka publiczna inwestycja ma sens, pod warunkiem jednak coraz ściślejszej współpracy między instytucjami a biznesem. Przedsiębiorcy są nią zainteresowani.

Grzegorz Błażewicz: - W skuteczne działania polityków na rzecz promocji marki "Polska" nie wierzę. Szkoda publicznych pieniędzy!

Andrzej Zdebski: - Nie zgadzam się. Ulegamy złudzeniu, że na Zachodzie wszystko samo się promuje. Tymczasem oni mają od dziesiątków lat skuteczne instytucje i formy promocji i wspierania swoich firm i towarów. Dba o to - wspierany przez państwo - powszechny samorząd gospodarczy, którego przez ćwierć wieku nie udało się w Polsce wprowadzić. Przez zaniechanie polityków.

Kazimierz Murzyn: - Jak widzę na międzynarodowych targach niemieckie stoisko, to jest ono wielkie i opisane hasłem: "Made in Germany". Nie ma nalepki, że to sponsoruje gabinet Angeli Merkel. Ale w istocie tak jest. Rząd wspiera "swoich" przez odpowiednie instytucje.

Szczepan Buryło: - Na wielkich targach jest przeważnie stoisko z polskimi firmami z różnych branż, do którego pies z kulawą nogą nie zajrzy. Co ma sens? Jeśli znajdę się ze swoimi produktami obok innych firm z tej samej branży, między Niemcami, Francuzami, Włochami. Klient wtedy może sobie porównać, że jesteśmy lepsi. To buduje markę producenta - i kraju.

Andrzej Zdebski: - Państwo powinno być aktywne także na innym polu. Weźmy spór, jaki od lat toczą z sobą nowosądeckie Fakro i duński Velux. Rząd Danii i publiczne agendy robią wszystko, aby wesprzeć swoją firmę. Naciskają na instytucje unijne. A za Fakro stoi tylko właściciel, Ryszard Florek. Nasze państwo nie mówi: "To jest nasz produkt, więc idziemy na spór z Duńczykami".

- Wiele firm żali się też, że Polska otwarła szeroko rynek dla konkurencji, ba, nawet jej pomaga, zwalniając z podatków, przygotowując grunty, drogi itp. A nam się na Zachodzie rzuca kłody pod nogi, bo tam się uprawia patriotyzm gospodarczy.

Mikołaj Placek: - W większości krajów nie ma barier. Wyjątkiem są Francuzi, którzy - oprócz norm europejskich - wprowadzają normy własne. Oczywiście oni muszą respektować normy unijne, więc każdy może tam sprzedawać okna, które te normy spełnią. Ale jeśli klient kupi okno spełniające normę francuską, dostaje zwrot 30 proc. ceny. Ot, forma wspierania swoich. Ale my sobie radzimy.

Szczepan Buryło: - W mojej branży zwłaszcza Niemcy i Austriacy blokują w ten sposób rynek, wprowadzając wewnętrzne normy branżowe. Więc wygodniej wchodzić nam tam, gdzie nie ma takich barier. Powiem przy tym rzecz paradoksalną. Przez to, że jako polscy przedsiębiorcy nie mamy żadnego wsparcia ze strony państwa, wręcz przeciwnie, często nam się piasek w szprychy sypie, zostaliśmy walczakami. Nauczyliśmy się skutecznie rywalizować z Niemcami, Francuzami, Włochami. Potrafimy sobie radzić w najtrudniejszych sytuacjach. Zbytnie dopieszczenie rozleniwia i stępia przedsiębiorcy pazury. To może niech tak zostanie? [śmiech]. Niech nas urzędnicy i politycy nie wspierają…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski