Impreza bez Adama Małysza też może się udać

- To będzie kryzysowy Puchar Świata w Zakopanem?

- A dlaczego miałby być kryzysowy?

- Bo bez Adama Małysza. Przez ostatnie 10 lat tłumy kibiców przyjeżdżały tu głównie dla niego.

- O kryzysie moglibyśmy mówić, gdyby w konkursach rywalizowali Józek z Frankiem. Tymczasem znowu przyjadą do nas najlepsi skoczkowie na świecie, a my postaramy się zrobić piękną imprezę, o której głośno będzie w Polsce, i nie tylko.

- Jednak jej siłą zawsze była atmosfera tworzona przez kibiców. Ich nie zabraknie? Podczas ostatniego Letniego Grand Prix, pierwszego bez udziału Małysza, przyszła ich na Wielką Krokiew garstka.

- Zimowe konkursy mają swoją markę, wszyscy wiedzą, że mogą się tu spodziewać dobrej zabawy, emocji. Z tego, co wiem, bilety na konkursy sprzedają się przyzwoicie. Trybuny nie będą świecić pustkami. Frekwencja jednak nie spędza nam snu powiek, bo nawet gdyby tych kibiców miało być tylko tysiąc, to my musimy stanąć na wysokości zadania i przygotować imprezę na najwyższym sportowym poziomie. Tego się od nas wymaga.

- Ale trend jest mocno spadkowy?

- W tej chwili trudno to realnie ocenić. Zwłaszcza my tu dobrze wiemy, jak to jest z tymi trendami. W 2002 roku spodziewaliśmy się pięciu tysięcy widzów, a przyszło dziesięć razy więcej. To było coś niesamowitego i już się pewnie nie zdarzy. Teraz jesteśmy przygotowani na wizytę 22 tysięcy kibiców na każdym konkursie.

- Są szykowane dla nich jakieś nowe atrakcje?

- Nie da się zrobić wiele więcej, niż robiliśmy do tej pory, więc będziemy opierać się na sprawdzonych wzorcach. Ważną nowością jest to, że mamy mrożony rozbieg i nowe trybuny na dole skoczni po lewej stronie. Takie, jakie powinny tu być już 20 lat temu. Innymi słowy, dopieszczamy obiekt, dopieszczamy zawody. Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW FRANCZAK