Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inicjatorzy mogiły Kościuszki

Redakcja
Senat postanowił sypać mogiłę, która lepiej odpowiadała zasługom i prostocie obyczajów Naczelnika

Michał Rożek

Michał Rożek

Senat postanowił sypać mogiłę, która lepiej odpowiadała zasługom i prostocie obyczajów Naczelnika

Prezes Senatu Rządzącego Wolnego Miasta Krakowa, Stanisław Wodzicki, notował w swoich pamiętnikach: Zwłoki drogiego Naczelnika (Kościuszki) zostały sprowadzone kosztem cesarza Aleksandra przez delegowanego księcia Antoniego Jabłonowskiego z Solury, gdzie, jak wiadomo, Tadeusz Kościuszko zakończył życie w d(niu) 15 października 1817 r., do naszego miasta. Senat krakowski zawiadomiony urzędownie na kilka dni dopiero przed przybyciem zwłok, nie mógł w żaden sposób przygotować odpowiednio uroczystości pogrzebowych, jakiemi się godziło przyjąć zwłoki dostojnego wodza. Delegując więc ze swej strony do przyjęcia ciała z grona kolegów ks. Łańcuckiego i Mikołaja Hoszowskiego, polecił złożyć je tymczasowo (11 kwietnia) w kaplicy (kościoła) św. Floriana z uwagą, aby pod urzędową pieczęcią aż do dalszych rozporządzeń były przechowane.
   Ciało Tadeusza Kościuszki spoczywało u św. Floriana od 11 kwietnia do 19 czerwca, w którym to dniu zarządzono uroczysty pogrzeb z pochodem żałobnym do katedry wawelskiej, gdzie miano je złożyć w krypcie św. Leonarda obok szczątków króla Jana III Sobieskiego i Księcia Józefa Poniatowskiego. Ogromny kondukt zmierzał w stronę Wawelu. Oddajmy na chwilę głos sprawozdawcy "Gazety Krakowskiej", który relacjonował końcowy etap żałobnego orszaku: Wszystkie okna napełnione patrzącymi, dachy nawet były okryte widzami, a góra Wawel, o którą blade księżyca odbijało się światło, wśród niezliczonych świec, co jasności dnia wyrównywać usiłowały, wystawiała jedną ogromną z ludzi złożoną skałę.
   W nawie głównej katedry, przed konfesją św. Stanisława, stanął okazały katafalk, na którym postawiono trumnę ze zwłokami naczelnika. Właściwy pogrzeb nastąpił w dniu 23 czerwca. Okolicznościową mowę wygłosił prezes Senatu Stanisław Wodzicki, a następnie biskup krakowski Jan Paweł Woronicz celebrował mszę św. żałobną, po której patriotyczne kazanie wygłosił ks. Wincenty Łańcucki. Następnie oficerowie Milicji Wolnego Miasta Krakowa oraz członkowie byłej Gwardii Narodowej złożyli doczesne szczątki Kościuszki przy trumnach Jana III i Księcia Józefa. W podziemiach katedry grzebano kolejnego bohatera narodowego, będącego kreacją społeczną, którą tworzyła chwila powszechnego odczucia historii.
   Wedle naocznego świadka tych podniosłych patriotycznych wydarzeń, Kazimierza Girtlera - pogrzeby te (Księcia Józefa i Kościuszki) (...) były (...) jakby przeglądem ostatnich dziejów Polski. My młodzież oswajaliśmy się z dziełami takich ludzi, jak Poniatowski i Kościuszko, serca nasze biły mocno na opowiadania wojowników, którzy pod nimi służyli. Z tego pogrzebu duch Polski jakby zawołał na nas: Jeszcze Polska nie zginęła!
   Od momentu pogrzebania na Wawelu obydwu bohaterów stali się oni niepodważalną, niemal mistyczną świętością narodową, nabierając cech uniwersalnych. W krypcie św. Leonarda spoczęły nie tylko fizyczne szkielety, lecz także idee, które przemawiały do podzielonego pomiędzy trzech zaborców narodu.
   Z pogrzebaniem Kościuszki na Wawelu odezwały się głosy, aby pamięć jego uczcić jakimś trwałym monumentem. Wodzicki notował: Równocześnie z pozwoleniem sprowadzenia popiołów wielkiego wodza, zezwolił cesarz Aleksander, dla uczczenia pamięci jego, na wystawienie pomnika, co zaś do rodzaju podobnej pamiątki, w tem pozostawił decyzyją narodowi polskiemu. Jakoż o tem zezwoleniu monarszem został niedługo po pogrzebie zawiadomiony Senat odezwą księcia (Józefa) Zajączka, namiestnika Królestwa Polskiego, który go używał do zajęcia się przedwstępnymi krokami do postawienia pomnika, robiąc słuszną w odezwie uwagę, że taka pamiątka winna być nie tylko odpowiednią sławie i dostojeństwu nieśmiertelnego Naczelnika, ale także odznaczać się trwałością.
   Szybko odrzucono koncepcje neoklasycznej rzeźby, tym bardziej że dzieło takie mógłby zrealizować tylko cudzoziemiec, ponadto byłoby za mało gigantyczne.
W tym czasie daje się zauważyć silny zwrot ku przeszłości, i to tej odległej, sięgającej nieraz tysiąca i więcej lat wstecz. Coraz częściej spoglądano na mogiły legendarnego władcy Krakowa - Kraka i jego córy Wandy. Podkreślano, że przetrwały tysiąclecie, stając się niemym świadkiem dziejów ojczystych i bodaj najbardziej trwałym z narodowych pomników. Myśl budowy analogicznej mogiły - jako pomnika Kościuszki - kształtowała się w umysłach współczesnych. Już bowiem u schyłku roku 1819 donosił Stanisław Wodzicki swemu sąsiadowi Marcinowi Badeniemu, przypominając mu o składach na pomnik, że wiele jest tu (w Krakowie) za mogiłą na Bronisławie, która przeżyje wieki, a 2000 fl. kosztować nie będzie.
   Jednak nie wszystkim odpowiadał ten pomysł. Uważano, iż w tak pogański sposób nie wypada zgoła czcić, bądź co bądź, chrześcijanina. Tym razem odezwał się Kościół. Kanonik Sebastian Sierakowski i senatorowie uniwersyteccy głośno opowiadali się za oryginalnym pomnikiem z brązu, nie lokalizując jednak jego usytuowania. Zdania były podzielone. Pogańska mogiła jako wzorzec czy też chrześcijański monument? Jeszcze w liście z 10 czerwca 1820 r. z rozgoryczeniem pisał Wodzicki do Badeniego: pomnik postawiony będzie na miejscu, gdzie stał ratusz, blisko bowiem tego miejsca przysięgał narodowi. Mogiły sypać nie możemy, wykalkulowano bowiem, że średnia kosztowałaby okładem 100 000. Myślemy tylko postawić piramidę albo mały obelisk z napisami. Ale już osiem dni później znowu - tym razem entuzjastycznie - informował Marcina Badeniego: Com JWM Panu pisał względem monumentu Kościuszki, odmieniło się. Senat postanowił sypać znowu mogiłę, która lepiej odpowie zasługom, prostocie obyczajów Kościuszki. Stać będzie między Rękawką (kopcem Krakusa) a mogiłą Wandy, wiecznymi pamiątkami wdzięczności narodowej.
   Dodaje też Wodzicki, iż później wybierze się stosowne miejsce, a szczegóły Senat Wolnego Miasta Krakowa w najbliższych dniach opracuje, wydając do społeczeństwa stosowną odezwę, którą faktycznie opublikowano na łamach "Gazety Krakowskiej" (nr 67 z 20 VIII 1820 r.). Czytamy w niej, że czterdzieści pokoleń pochłonęły grobowce, znikły obok nich z powierzchni ziemi wspaniałe gmachy, zamki warowne, zatarły się wznoszone ręką nieudolnej sztuki tylu znakomitych mężów pomniki, a te starożytne mogiły (Krakusa i Wandy) usypane rękami naddziadów naszych urągają się z zawiści czasów i długo jeszcze urągać się nie przestaną. Niech więc Ten, kry tak świetnie dzieje dawnej Polski zakończył, używa równej czci pierwszym założycielom naszej wielkości; niech dzień Jego zgonu będzie dniem narodowej żałoby; niech Polska obok wsławionych imion Krakusa i Wandy imię nieśmiertelne cnotliwego Kościuszki wspomina.
   Zatem zadecydowano - zamiast zwykłego pomnika - postawić ziemną mogiłę, jako najgodniejszą formę uczczenia pamięci Naczelnika. Wodzicki, niestety, nie podał głównego inicjatora usypania mogiły na wzór istniejących kopców Krakusa i Wandy.
   W świetle zachowanych źródeł pojawia się kilka osób pretendujących do roli pomysłodawców usypania kopca. Stanisław Wodzicki w pamiętnikach zanotował: byłem za usypaniem mogiły, na wzór tych, które od wieków zachowały w całości potomnym pamięć Krakusa i Wandy, a to w przekonaniu, że rozoranie i zniszczenie takowej mogiły, kilka lat zabrałoby czasu i byłoby połączone z znacznemi kosztami, przeto rozwalając i niszcząc ją, nie chciałoby się narażać na śmieszność. _Znana pamiętnikarka Helena z Mieroszewskich Darowska sugeruje, że pomysł usypania kopca poddał jej ojciec Jacek Mieroszewski: _myśl usypania kopca - pisała - przypisują Woroniczowi. Tak nie było. W senacie była na sesji dyskusja, jaki by pomnik postawić Kościuszce. Były różne projekta i zdania. Mój ojciec Jacek Mieroszewski (...) powiedział swoje. Wskazując kopiec Krakusa i Wandy, widny z okien senackich, powiedział: Oto tysiąc lat mają te pomniki i nie popsuły się, taki byłby najtrwalszy. Inni senatorowie przyłączyli się do tego zdania i przegłosowali projekt. Informację tę Darowska pozyskała od ojca. Zdaniem jednak współczesnych, w tym także Ambrożego Grabowskiego, projekt wzniesienia mogiły przedłożył Senatowi 19 czerwca 1820 roku wiceprezes Trybunału Jakub Mąkolski. Z kolei wspomniany wyżej pamiętnikarz Kazimierz Girtler podał we wspomnieniach, iż jedni życzyli w katedrze na Wawelu wznieść grobowy pomnik. Projekta te przemógł projekt Radwańskiego, iżby na Górze Bronisławy, w bliskości kapliczki, usypać mogiłę podobną do tych, jakie odległa przeszłość na cześć Krakusa i Wandy w puściźnie nam przekazała.
   Wobec powyższego wydaje się wysoce prawdopodobne, że ledwie Senat Wolnego Miasta Krakowa uchwalił sypanie kopca, zaraz kilku miejscowych dostojników poczęło sobie przypisywać tę myśl, która - naszym zdaniem - była głosem powszechnym, zrodzonym u początku w momencie, gdy w uchwale Senatu z 7 marca 1818 roku, a dotyczącej pomnika, wspomniano mogiłę Krakusa, stawiając ją właśnie za wzór trwałości i niezniszczalności.
Mogiła w epoce romantyzmu to nie tylko obiekt medytacji, sentymentalnych wzruszeń, szlachetny pomnik pamięci, lecz także - w przypadku narodowych bohaterów - miejsce patriotycznych rozważań, specyficzny symbol pobudzający do czynu. A pamiętajmy, że osią działań w XIX stuleciu stało się u nas hasło: "Resurge, o Polonia!" - zmartwychwstaj Polsko. Dodajmy też, iż w dobie romantyzmu pomnik uważany był za jedno z naczelnych zadań artystycznych, przypominał bowiem osobę lub ideę, oddziałując na wyobraźnię. Zatem myśl odpowiedniego uczczenia pamięci Tadeusza Kościuszki była mocno osadzona w realiach historycznych. Przez świadome nawiązanie do prastarych mogił Krakusa i Wandy, kopiec Kościuszki stał się manifestacją narodowego historyzmu. O zwycięstwie pomysłu sypania kopca nad innymi koncepcjami pomnika Kościuszki zaważył niewątpliwie demokratyzm idei kopca sypanego rękami ludu, zatem wszystkich stanów, nadto argument niebagatelnej wagi, że takiego monumentu nigdy nie zniszczą wrogowie. Kopiec usypano w latach 1820 - 1823. Odtąd trzy mogiły - o dużej nośności ideowej - wplotły się w pejzaż krakowski. Wspominał je Aleksander Jełowiecki: dwie mogiły stanęły po jednej stronie Wisły, trzecia po drugiej, jak dyby mówiły: i tu, i tam Polska, a jedna mogiła naucza, jak Polskę rozszerzać, druga, jak Polskę wskrzeszać, trzecia, jak Polskę kochać. Niezwykle czytelny kod ideowy zawarty w tych narodowych pomnikach. Tak bowiem w XIX stuleciu pojmowano symbolikę trzech mogił otaczających Kraków. Były w tamtych czasach owymi ewangelicznymi lapides vivi - żywymi kamieniami, szczególnymi znakami przeszłości o dużej nośności emocjonalnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski