Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inna grecka muzyka

Redakcja
Z ANTYMOSEM APOSTOLISEM i JORGOSEM SKOLIASEM rozmawia Grzegorz Tusiewicz

- Jak słyszę, przygotowujecie razem coś nowego?

A.A. - Będzie to trochę to, co robiłem w Grecji w trio, ale tym razem z Jorgosem. Perkusja, bas i ja grający na gitarze, "przeszkadzajkach" i keyboardzie.
- A kto jeszcze?
A.A. - M.in. Takis Papadopulos, urodzony w Taszkiencie, ale wychowany w Zgorzelcu; 30 lat przeżył w Polsce, grywał z polskimi i greckimi zespołami...
J.S. - Potem graliśmy razem w Niemczech w składzie mieszanym niemiecko-polsko-greckim. Perkusistę - Stefanosa Dymitriou, którego przywozi Antymos, znam tylko z jednego grania w klubie w Grecji, ale było nieźle.
A.A. - Ja gram z tą sekcją w miarę stale.
- Dziesięć lat temu wróciłeś do Grecji...
AA: Tak, chociaż ostatnio pomieszkuję trochę w Polsce, gdzie zostałem ściągnięty w związku z reedycjami nagrań i próbami reaktywacji SBB. Co prawda bez Jurka Piotrowskiego, który mieszka w Ameryce, ale mamy nowego perkusistę Mirosława Muzykanta.
- Jesteście obaj Grekami wychowanymi w Polsce; z domu rodzinnego wynieśliście język, kulturę, w tym muzykę grecką...
J.S. - Od małego słuchałem greckiego radia z Salonik, Aten czy z Macedonii po grecku i było tam wiele muzyki. Śpiewałem z mamą greckie piosenki. Dostawaliśmy płyty z Grecji...
- A zarazem fascynowaliście się rockiem, jazzem, bluesem.
J.S. - Wyrastaliśmy w czasach, gdy muzyka amerykańska nie była szeroko dostępna, niemniej staraliśmy się poznać jej wrażliwość i energię...
A.A. - Mieliśmy Radio Luxemburg, którego wszyscy słuchali. Wychowywaliśmy się tak jak nasi polscy rówieśnicy na Hendriksie, na Cream.
- Ale tradycje domowe mieliście inne.
A.A. - Nie akceptowało się tego tak poważnie. To może jakoś tam zostawało. Może w melodyce. Ale ja się pod tym nie podpisuję.
J.S. - To zostało przekazane w genach.
- Nie wierzę w geny.
J.S. - Sądzę, że może jesteśmy bogatsi od innych o jeden element, którym jest muzyka bałkańska. Ja nie byłem zafascynowany muzyką grecką. Było to dla mnie kiczowate, odrzucałem to ze względów artystycznych. Moje fascynacje muzyczne były odpowiedzią na dom, na to, co działo się w środowisku greckim, a również na zachowanie moich rodaków, którzy gdzieś tam po imprezie wykrzykiwali po grecku "Hallado, ojczyzno moja". Nie zgadzałem się z tym, ucieczka w inną muzykę była tego przejawem. Nie utożsamiałem się z grecką cepeliadą typu Eleni lub Dzieci Afrodyty.
- I tak wybrałeś jazz, by demonstrować swoją inność...
J.S. - W Zgorzelcu, który był wtedy swoistym tyglem, grali Cyganie, Grecy i Polacy ze Wschodu, polem ich wypowiedzi i konkurencji była muzyka, bo reszta była szarością, która obejmowała wszystkich w jednakowym stopniu. Grecy wybijali się "europejskością", gdyż poprzez swoje kontakty mieli możliwość poznania nowszych wzorów. Był taki zespół Mikithes, na którego koncertach zawsze były tłumy. Działały też znakomite polskie grupy na przykład Sezam 65.
- Ty Antymosie bywałeś w Zgorzelcu?
A.A. - Ja urodziłem się w Siemianowicach i wychowałem się poza zwartym środowiskiem Greków. Jedynie w lecie jeździliśmy wspólnie na kolonie organizowane dla greckich dzieci.
- Podejrzewam, że z polskiej perspektywy, to, co nazywamy muzyką grecką, nie jest najwybitniejszym jej przejawem. Za bardzo pachnie komercją.
A.A. - Muzyka grecka jest bardzo zróżnicowana, gdyż opiera się na muzyce ludowej. W Polsce taką odróżnialną jest muzyka góralska, a w Grecji jest takich muzyk góralskich z pięćdziesiąt.
J.S. - W każdym regionie jest inna i jest w niej "czad i jazz". Na przykład Bregovic wziął macedońskie trąby, bułgarskie chórki i kilka tradycyjnych piosenek jugosłowiańskich, połączył to i sprzedał. Na całych Bałkanach jest ogromne bogactwo odmian, które nie są zupełnie promowane. Najwyżej bardzo lokalnie, tak jak w Polsce muzyka kaszubska.
A.A. - W Poznaniu wystąpił Jorgos Dalaras, z którym grałem sześć lat. On z tych popularnych artystów jest najbardziej autentyczny, ma taką pozycję, że może sobie na to pozwolić.
- Czy ta muzyka jest improwizowana? To mogłoby stanowić element styczny z muzyką afroamerykańską?
J.S. - Ta Dalarasa nie, natomiast ludowa tak. Najważniejsze w każdej muzyce są energia i uczciwość. Wiemy, że są również sposoby komercyjne - szminka, brokat. Ale gdy one opadną, zostaje prawda, która jest często żałosna. Oszukiwać można przez rok, dwa, niby wystarczy, by postawić sobie willę. Popatrz na tych smutnych młodych wokalistów, którzy zostali już wyeksploatowani przez business. Chodzą do psychoanalityków.
- SBB nigdy nie było szminkowane, czy stąd trwająca nadal legenda...
A.A. - Gdy zaczynaliśmy pracować z Niemenem, byliśmy po roku grania w piwnicy tak naładowani energią, że gdziekolwiek graliśmy, wszystko stawało. Niedawno dostałem zapis koncertu z Danii z 1979 roku, to naprawdę było dobre granie. Teraz naprawdę nie wiem, jak trzeba grać, żeby trafić przynajmniej do tych 3 procent, których interesuje ta muzyka.
J.S. - Ja sądzę, że przede wszystkim trzeba znaleźć tę publiczność. Gram obecnie w duecie z puzonistą Bronkiem Dużym bardzo trudną w odbiorze muzykę i ludzie przychodzą, cieszą się.
- W Grecji jest grupa ludzi wolnych, artystów tzw. rebetes. Są Wam jakoś bliscy?
J.S. - W pewnym stopniu tak, bo jest to sposób na życie, podobny do życia bluesmana, jazzmana w latach 40. i 50 - "haszysz, kobiety, wino i śpiew". Są przeganiani przez policję, bo mówią o tym, co robią i lubią otwarcie. Podobnie w swej muzyce są przede wszystkim uczciwi, kochają ją, są niekomercyjni. Sztuka przede wszystkim. Podobnie jak polskie środowiska freejazzowe i hippisoidalne, do którego się zaliczam.
- Wróćmy do Waszej trasy po Polsce, co zagracie?
A.A. - Nasz program jest w znacznej mierze wyimprowizowywany na "znanych motywach", a jego kościec jest przygotowywany przeze mnie. Na naszym plakacie wydrukowano ethnic rock blues & jazz, co jest po części prawdą. To na pewno pokazuje zakres naszych inspiracji i fascynacji. Nazwaliśmy nasz zespół Theatro, co nie wywodzi się od słowa teatr, lecz jest swobodnym skojarzeniem od tetra - po grecku cztery, gdyż jesteśmy kwartetem.
- 31 maja w krakowskim klubie "Pod Jaszczurami" rozpoczynacie trasę koncertową...
J.S. - Potem będzie Zabrze, Bielsko, Tarnów, Nowy Sącz, Sandomierz, Nowy Targ, Poznań, Wrocław, Siemianowice, Słupsk, może Gdańsk i Warszawa. I będziemy chcieli coś nagrać pod koniec trasy.
- To czekam na koncerty i na płytę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski