Należał do pokolenia, jakie przyszło po Schumanie i Monnecie, po de Gaulle’u i Adenauerze. Podobnie jak Ronald Reagan i Margaret Tchatcher wierzył w politykę napędzaną siłą idei, a nie pijarowskimi sztuczkami. Był ostatnim z tych, którzy stworzyli świat jaki znamy, choć już nie ten, w którym żyjemy aktualnie.
Dziś istnienie jednego państwa niemieckiego wydaje się naturalne. Ale to Kohl zaplanował i przeprowadził zjednoczenie Niemiec. Mimo upadku muru berlińskiego, mimo agonii ZSRR, idea zjednoczenia miała ledwie garstkę zwolenników. Paryż nie krył obaw: Francuzi przeczuwali, że Niemcy zjednoczone staną się największą potęgą w Europie. Sami Niemcy też się do zjednoczenia nie palili: ci z RFN nie chcieli płacić za odbudowę zrujnowanej komunizmem gospodarki NRD. Opór Niemców budził też projekt uznania granicy z Polską.
Kohl wiedział, że musi się spieszyć - historyczne okazje trwają mgnienie oka. 3 października 1990 ogłosił zjednoczenie Niemiec, a 14 listopada podpisał traktat graniczny z Polską. Jakby tego było mało, zaskakując nawet swoich ministrów, wbrew logice ekonomicznej, zdecydował o wymianie marki zachodniej i wschodniej 1 do 1. Zlekceważył stanowisko Banku Centralnego Niemiec, jak i opór Mitterranda, zarówno w kwestii zjednoczenia, jak podziału Jugosławii na niezależne państwa. Kupował pozycję Niemiec w Europie. Powracający teraz obraz „francusko-niemieckiego motoru Europy” funkcjonował już w latach 80. Wtedy jednak Paryż nadawał ton, a Niemcy płacili. To musiało się zmienić.
Ze sceny zmiotła go afera „tajnych kont”, czyli informacja o wpłatach dokonywanych przez niemieckie koncerny na rzecz CDU. Dobity politycznie przez swą wychowankę i protegowaną Angelę Merkel, nie ujawnił sponsorów partii, bo - jak mówił - „dał słowo honoru”. Tajemnicę zabrał do grobu. Przykuty od lat do wózka inwalidzkiego, rzadko komentował politykę. Dopiero oferta przyjęcia miliona uchodźców rozwścieczyła go, czego nie ukrywał.
Dwa tygodnie temu Eurogrupa i Międzynarodowy Fundusz Walutowy dość niespodziewanie porozumiały się w sprawie udzielenia Grecji kolejnego kredytu. Wszyscy pozowali uśmiechnięci; premier Alexis Tsiprass jakby zapomniał, że do władzy wyniósł go bunt Greków przeciw polityce Niemiec. Dlaczego o tym piszę, gdy wspominam Kohla? Bo Kohl ostro krytykował nieprzejednane stanowisko Merkel wobec Grecji. Jednak dzięki porozumieniu Merkel wytrąciła rywalom z rąk kij, jakim mogli ją okładać. Do wyborów temat Grecji zniknie.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?