Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inne miasta chwalą się herbami, a Kraków wpycha wszędzie logo

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Aneta Zurek / Polska Press
Kraków idzie wbrew trendom, ale niestety głupio. Zamiast szczycić się swoim historycznym, królewskim herbem, woli zastępować go logo. Wydaje pieniądze na „ulepszanie” tego znaku, umieszcza go na materiałach promocyjnych, a przy tym marginalizuje swój główny symbol.

- To jakby ktoś podłożył dynamit pod Wawel. Kraków po 650 latach likwiduje swój herb - znak, który jest składnikiem dziedzictwa kulturowego miasta - grzmi historyk i heraldyk dr hab. Zenon Piech, profesor UJ. Zwrócił on uwagę na znikający z przestrzeni publicznej herb Krakowa, wypierany przez logo. Napisał w tej sprawie list do władz miasta.

Najstarsza informacja o herbie Krakowa pochodzi z Kroniki Janka z Czarnkowa, z datą 1370. Obecnie obowiązująca jego wersja (jest to dopracowany wzór herbu przyjętego w 1937 r.) została zatwierdzona w 2002 roku.

Dla logo, jak przypomina Zenon Piech, pierwotnie (gdy pojawiło się 20 lat temu) przeznaczano drugorzędną pozycję. - Miało być używane w miejscach i na obiektach mniej godnych, które deprecjonowałyby powagę herbu, jak np. kosze na śmieci. Z biegiem czasu nastąpiła ekspansja logo - uważa profesor. Wytyka, że np. ostatnio obchody 110. rocznicy śmierci Wyspiańskiego w Krakowie były sygnowane logo, a nie herbem, to samo dotyczy plakatów wydarzeń 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.

**CZYTAJ TAKŻE:

Kraków zaczyna tracić swój herb. Czy tego chcemy? [HERB czy LOGO? SONDA]

**

- To zaprzeczenie promocji miasta osadzonego w historii. Wprowadzono bezprawnie znak miasta, który zastępuje herb - twierdzi profesor Piech. Wskazuje, że ignorowane jest zarządzenie prezydenta Krakowa z 2017 r. w sprawie zasad posługiwania się symbolami miasta, gdzie są wyliczone miejsca, w których herb powinien być stosowany. Obecnie - jak mówi - wszędzie tam jest wprowadzane logo.

Inni eksponują swój herb

- Do ekspansji logo i wypierania przez nie herbu dochodzi w sytuacji, gdy inne, równie godne jak Kraków miasta, rozwijają akcję promocji swych znaków historycznych - komentuje dr Waldemar Komorowski, historyk sztuki, członek zarządu Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa (które też reprezentuje). - Żeby nie epatować Warszawą, podam przykład Torunia, który umieszcza swój herb, przepiękny, z aniołem nad bramą, dosłownie wszędzie i do tego w dużych rozmiarach. A Kraków? Przecież to my powinniśmy być wzorcem, dawać pozytywny przykład. Bo kto ma to robić, jak nie lider polskich miast historycznych? - pyta.

Pieniądze wrzucane w logo

Władze Krakowa marginalizują herb, a równocześnie z miejskiej kasy wydaje się setki tysięcy na gadżety, na których ląduje nowe, stworzone (za 26 tys. zł) w 2017 r. logo miasta. Rok temu miasto zapłaciło ponadto 92 tys. zł za „kompleksowy, nowy system identyfikacji wizualnej”, czyli opracowanie, jak nowy znak ma być wykorzystywany w przestrzeni miasta i przy organizowanych wydarzeniach. Wydano jeszcze 47,5 tys. zł na opatentowanie nowego znaku oraz 38,5 tys. zł na wymianę akcesoriów wystawienniczych, np. banerów. Przy okazji urzędnicy przeznaczyli ponad 156 tys. zł na nowe gadżety i materiały promocyjne - tysiące notesów, długopisów, okularów słonecznych, dzwonków rowerowych... Zaznaczano, że materiały dostaną nie tylko goście prezydenta i magistratu (m.in. zagraniczne delegacje), ale też mieszkańcy, np. podczas akcji organizowanych przez gminę.

Najwyraźniej urzędnicy z rozmachem „promowali” miasto za pomocą gadżetów, bo właśnie postanowili zamówić tysiące kolejnych. Są wśród nich parasole, piłki do żonglowania, nawet tysiąc drewnianych jojo. Na wszystkich znaleźć ma się logo miasta - w kolorach niebieskim i białym, prezentujące zarys kamienic wokół Rynku Głównego. Jak informuje Dariusz Nowak z magistrackiego biura prasowego, „średnia szacunkowa wartość zamówienia netto wynosi ok. 283 tys. zł”, czyli więcej niż wspomniany zeszłoroczny zakup.

W urzędzie przekonują, że gadżety są potrzebne, by poprzez rozdawanie ich podczas kongresów itp. promują miasto. Herb - zdaniem urzędników - jest zbyt prestiżowy, by pojawiał się na gadżetach. Faktycznie, historyczny symbol na jojo mógłby nieco ośmieszać Kraków. Można mieć więc wątpliwości co do sensu inwestowania akurat w takie „zabawki”. Bo już np. na eleganckim długopisie herb nikogo by nie raził. Poza tym chodzi o to, by urzędnicy zamiast skupiać się na gadżetach, nie zapominali o królewskim herbie.

Logo żyje krótko!

Maciej Wilamowski, historyk, dyrektor biura Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa:

Mamy trochę pecha, bo herb Krakowa, będący swoistym rebusem, jest mało przejrzysty dla współczesnego odbiorcy i niewdzięczny w obróbce dla grafików - w przeciwieństwie np. do warszawskiej syrenki czy berlińskiego niedźwiedzia. Co więcej, zmieniły się kulturowe konotacje muru obronnego dominującego w kompozycji herbu Krakowa. W średniowieczu mur kojarzył się z dostatkiem, bezpieczeństwem, prestiżem. Dziś kojarzy się raczej z ograniczeniem swobody, zamknięciem, barierami. Nie zmienia to jednak faktu, że herb nadal ma swoją rolę - winien być odwzorowywany na wszelkich przedmiotach z założenia trwałych - medalach, tablicach, pomnikach, jako element wystroju architektonicznego budynków należących do gminy, ale także na pojazdach czy nawet na żeliwnych włazach kanalizacyjnych. Cechą herbu jest bowiem jego trwałość, a cechą logo zmienność. Logo żyje najczęściej krócej niż dane pokolenie, często nie dłużej niż władza, która je ustanowiła.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Inne miasta chwalą się herbami, a Kraków wpycha wszędzie logo - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski