Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY
Ale trudno mi również znaleźć się w obyczaju całkowicie odmiennym, panującym dość powszechnie na obecnych kresach wschodnich Rzeczpospolitej, gdzie dla wielu czas się zatrzymał. Zwracam się na przykład do krawcowej z pytaniem: – Czy może mi pani naprawić tę kurtkę?–Naprawię, pewno że naprawię.–A kiedy przyjść po nią? – Może jutro wieczorem?
Po nadejściu wieczora dnia następnego okazało się, że kurtka leży w tym samym miejscu, w którym położyłem ją wczoraj, a pani krawcowa nagabywana przeze mnie o termin wykonania roboty, zręcznie uniknęła odpowiedzi, ale dorzuciła, widząc, że zmierzam ku drzwiom: – Niech jeszcze nie idzie! Dobrze się rozmawia. Napije się herbaty?
Nowy termin ustaliliśmy na pojutrze, z czego – jak można się domyślać – i tak nic nie wyszło. Postanawiłem poczekać. Jak się okazało, podjąłem słuszną decyzję, bo oto za tydzień pani krawcowa zatelefonowała z wyrzutem: – Czemu nie przychodzi? Kurtka już dawno gotowa, a bez niej pewno marznie?
Nawet nie wypadało się rozgniewać. Wpadłem do warsztatu, odebrałem wykonaną (zresztą doskonale) pracę, zapłaciłem i podziękowałem za pamięć.
Teraz znalazłem się w podobnej sytuacji. Oddałem samochód do gruntownego przeglądu. Przyjęty serdecznie przez mistrza i właściciela, zostałem zaraz odesłany do domu, bo "przecież pan profesor nie będzie siedział tutaj przez parę godzin”.
Takie rozwiązanie bardzo mi odpowiadało, zwłaszcza, że do miejsca zamieszkania odwieziono mnie z szykiem – co prawda – moim samochodem, ale z warsztatowym kierowcą. – Europa! – pomyślałem radośnie. Niestety! Zapomniałem o konieczności wzięcia poprawki na "kresowość”. Tak więc, gdy wieczorem zjawiłem się w warsztacie, okazało się, że znaleziono jakąś drobną usterkę w blacharce i po jej naprawieniu nazajutrz rano odbiorę samochód jak nowy. Efekt? W ciągu jednego tygodnia termin odbioru przesuwano pięć(!) razy, nim odjechałem swoim autem, notabene w idealnym stanie.
Może traktowałbym swoje przygody z należnym dystansem, gdyby nie jedna rzecz. Jestem panem w nieco starszym wieku i czas jest dla mnie wartością bezcenną. Przyspiesza swój bieg, co odczuwam bardzo boleśnie. Nie wiem, co robić w tej sytuacji. Pozostaje uśmiechanie się do wszystkich, dzięki czemu zyskuję wiele: życzliwość otoczenia. To ważne. A "kresowy” czas muszę mierzyć ojcowską "Doxą”, która – jak ojcowskie serce – zatrzymała się przed 54 laty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?