Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inspekcja pracy: ta listwa była niebezpieczna

Małgorzata Więcek-Cebula
Przed sądem zeznawało siedmiu świadków, w tym właściciel marketu budowlanego Bogusław Bednarczyk
Przed sądem zeznawało siedmiu świadków, w tym właściciel marketu budowlanego Bogusław Bednarczyk Małgorzata Więcek-Cebula
Brzesko. Kolejna odsłona procesu w sprawie porażenia prądem 5-letniego chłopca w brzeskim markecie budowlanym. Ekspert obciąża kierownika.

Sąd wysłuchał opinii Stanisława Biernata, przedstawiciela Państwowej Inspekcji Pracy, który zajmował się wypadkiem. Według specjalisty, listwa pod napięciem nie powinna znaleźć się w miejscu, które było na wyciągnięcie ręki małego chłopca.

- To stwarzało bezpośrednie zagrożenie dla pracowników sklepu i klientów - podkreślał inspektor PIP. Biernat zaznaczył, że listwa nie posiada oznaczenia urządzeń, które mogą być eksploatowane na terenie krajów Unii Europejskiej. - Ta listwa, którą nazwałem "dziurami śmierci", z całą pewnością była niebezpieczna - stwierdził inspektor PIP.

Przedstawione przez niego argumenty podważał właściciel marketu Bogusław Bednarczyk. Przedsiębiorca przekonywał, że podczas kontroli PIP jesienią 2012 roku inspektorzy nie dopatrzyli się nieprawidłowości przy listwie pod napięciem.

- A była ona zamontowana w taki sam sposób jak w chwili rzekomego wypadku - zauważył Bednarczyk. Według niego, nie ma żadnych przepisów, które mówią o tym, w jakim miejscu i jak taka listwa ma być zamontowana.

- Listwę zakupiliśmy od firmy, będącej przedstawicielem producenta. Została zamontowana przez specjalistów. Brak znaczka potwierdzającego jej zgodność ze standardami urządzeń dopuszczonych do użytku w krajach Unii Europejskiej wynika z faktu, że została wyprodukowana przed 2004 rokiem, a więc w czasie kiedy Polska nie była jeszcze w Unii - zaznaczył Bogusław Bednarczyk.

Zeznania przed brzeskim sądem składali wczoraj także pracownicy marketu. Wszyscy podkreślali, że chłopiec, który przyszedł na zakupy z matką, biegał po sklepie bez opieki, wchodził w zakamarki, w których nie powinien się znajdować.

Sąd nie zdążył przesłuchać wszystkich zaplanowanych na ten dzień świadków. Uczyni to podczas kolejnej rozprawy przewidzianej na 21 kwietnia. Wtedy też zapozna się z zapisem monitoringu. Wszystko wskazuje na to, że wyrok jeszcze nie zapadnie, bo prokuratura zapowiedziała zgłoszenie nowych wniosków dowodowych.

Zeznaniom świadków przysłuchiwał się wczoraj ojciec dziecka. Sprawy nie chciał komentować. Do incydentu na terenie jednego z brzeskich marketów budowlanych doszło 17 lipca ubiegłego roku. Zakupy robiła tam młoda kobieta ze swoją matką, towarzyszył im pięcioletni chłopiec.

Z zapisu monitoringu udostępnionego przez sklep wynika, że dziecko biegało pomiędzy regałami samo, podczas gdy jego mama i babcia oglądały lampy. W pewnym momencie znudzony chłopiec zaczął bawić się eksponatami. Musiał dotknąć także listwy oświetleniowej do testowania żarówek. To skończyło się porażeniem prądem i poparzeniem palca.

O tym incydencie rodzice powiadomili policję. Sprawa trafiła do prokuratury, a ta po przeanalizowaniu zgromadzonego materiału zdecydowała się postawić zarzut 26-letniemu Krystianowi J. - kierownikowi sklepu. Chodzi o nieumyślne narażenie chłopca na niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania uszczerbku na zdrowiu. Rodzice malca dodatkowo zażądali 15 tys. zł odszkodowania, sugerując, że po tym zdarzeniu ich syn boi się wchodzić do sklepów.

Proces przed brzeskim sądem ruszył w lutym. Podczas pierwszej rozprawy sąd przesłuchał m.in. matkę 5-latka i kierownika sklepu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski