Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inwestor uśpił czujność ludzi i zbuduje halę produkcyjną

Paweł Chwał
Paweł Chwał
Przygotowanie do budowy hali produkcyjnej już się rozpoczęły. - Taka inwestycja w tym miejscu to nieporozumienie. To nie jest strefa przemysłowa, tylko domów jednorodzinnych - mówi Ewa Witek
Przygotowanie do budowy hali produkcyjnej już się rozpoczęły. - Taka inwestycja w tym miejscu to nieporozumienie. To nie jest strefa przemysłowa, tylko domów jednorodzinnych - mówi Ewa Witek Paweł Chwał
Mieszkańcom raz udało się zablokować plany przedsiębiorcy. Ten jednak po roku dopiął swego. Tak podzielił nieruchomość, że sąsiedzi zostali odcięci od informacji i nie mogli walczyć o swoje.

Sąsiedzi działki w Śmignie, na której stanąć ma hala produkcyjna o kubaturze ok. 5 tysięcy metrów sześciennych, mają żal do urzędników z gminy oraz wójta, że ci przedkładają interes inwestora nad ich spokój i zdrowie. O rozpoczynającej się budowie dowiedzieli się niespełna dwa tygodnie temu, gdy na placu pojawili się robotnicy, znacząc teren i wybierając ziemię pod fundamenty.

Działka Stanisława Wijasa bezpośrednio sąsiadowała z tą, na której powstać ma hala. Gdy inwestor rok temu złożył w gminie wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy i je otrzymał, Wijas został o tym zawiadomiony. Zgodnie z prawem mógł się do tych zamierzeń ustosunkować.

- W dwa dni zebraliśmy 40 podpisów przeciwko tej inwestycji. Dołączyliśmy je do odwołania od decyzji urzędników. Gmina uwzględniła nasze racje i postępowanie w sprawie umorzyła - mówi pan Stanisław. Ludzie byli przekonani, że temat został definitywnie zakończony.

Przeliczyli się. Inwestor ani myślał się wycofywać ze swoich planów. Niedługo po porażce przeprowadził procedurę zmiany gruntu i teren widniejący do tej pory jako rolny utwardził, przekształcając w parking. Jednocześnie dokonał podziału nieruchomości, dzieląc ją sprytnie na dwie działki.

- Jedna z nich jest w kształcie litery „U”. To pas szeroki na 3-4 metry, który okala główną działkę, przeznaczoną pod zabudowę. Dzięki temu inwestor mógł realizować formalności bez konieczności konsultowania tego z sąsiadami i informowania ich o swoich planach - mówi Ewa Witek, której dom znajduje się najbliżej planowanej inwestycji.

W listopadzie ubiegłego roku przedsiębiorca złożył w gminie ponownie wniosek o uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy pod halę i niedługo potem ją otrzymał. - Gdy w styczniu zapytałem wójta o to, czy dla tego obszaru toczą się jakieś działania, odpowiedział mi, że mogę być spokojny. Jak się później okazało, decyzja była już wydana - oburza się Wijas.

Arkadiusz Mikuła, wójt Lisiej Góry, zupełnie inaczej zapamiętał tę rozmowę. - Nic takiego nie padło z moich ust. Na pytanie pana Wijasa stwierdziłem, że w tej sprawie jestem „między młotem a kowadłem” i mimo oporu ze strony mieszkańców nie mam podstaw do tego, aby odmówić inwestorowi wydania tej decyzji - twierdzi.

Stanisław Wijas przez blisko cztery miesiące bezskutecznie zabiegał o potwierdzenie na piśmie, że warunki zabudowy dla oprotestowanej hali rzeczywiście zostały wydane. W gminie i w powiecie odmawiali mu tłumacząc, że nie jest stroną postępowania. Informacja trafiła do jego rąk dopiero 27 czerwca, gdy sprawa weszła już w kolejny etap. Inwestorowi udało się w międzyczasie zdobyć pozwolenie na budowę i bez zwłoki przystąpił do realizacji inwestycji. - Teren ten w studium zagospodarowania przeznaczony jest pod zabudowę mieszkaniową. Nie po to ludzie budowali tutaj domy, by za oknami mieć zakład produkcyjny, tiry i ciągły huk - skarży się Ewa Witek. W piśmie przesłanym do mediów pisze, że „inwestor to lokalny biznesmen i sponsor m.in. dożynek, który cieszy się w gminie parasolem ochronnym”. Kontrowersje podsyca fakt, że dokumentację projektową planowanej hali opracowywała firma ojca wójta. - Mieszanie mojej rodziny w konflikt sąsiedzki to cios poniżej pasa - oburza się Arkadiusz Mikuła. Nie widzi niczego niestosownego w tym, że jego rodzic brał udział w projektowaniu nowej hali. - Taki ma zawód. Zajmował się nim na długo przed tym, zanim ja zostałem wójtem - dodaje. Zaprzecza twierdzeniom, jakoby właściciel firmy Alumax cieszył się w gminie szczególnymi względami.

- Inwestor uzyskał wszelkie wymagane prawem budowlanym uzgodnienia i decyzje zarówno w urzędzie gminy, jak i starostwie powiatowym. Jego zaangażowanie w sponsoring na rzecz gminy nie miało w tym przypadku żadnego znaczenia - zarzeka się Arkadiusz Mikuła.

Przedsiębiorca przebywa za granicą. Łukasz Pyrek,dyrektor zarządzający w firmie Alumax - w imieniu szefa - przekonuje, że sąsiedztwo hali nie będzie uciążliwe dla mieszkańców.

- Skręcane będą w niej jedynie konstrukcje aluminiowe, a to nie generuje jakiegoś potężnego hałasu. Zresztą, po drugiej stronie drogi, stoi już od dawna podobny obiekt i jego sąsiedztwo ludziom do tej pory nie przeszkadzało - zauważa. Twierdzi, że na wydzielonym pasie wokół hali posadzone zostaną tuje i krzewy, dzięki którym odgłosy dochodzące z hali mają być dodatkowo tłumione.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 12

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Inwestor uśpił czujność ludzi i zbuduje halę produkcyjną - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski