Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IPN tropi niemiecką zbrodnię sprzed lat. Nie znamy nawet ofiar

Paweł Chwał
Irena Celmer pokazuje miejsce, w którym, jej zdaniem, znajduje się kolejny masowy grób w Koszycach
Irena Celmer pokazuje miejsce, w którym, jej zdaniem, znajduje się kolejny masowy grób w Koszycach Fot. Paweł Chwał
Koszyce Małe. Instytut Pamięci Narodowej wznowił śledztwo w sprawie mordów popełnionych przez hitlerowców w 1939 r. między Rzuchową i Koszycami.

W potajemnych egzekucjach, strzałem w tył głowy, uśmiercono w grudniu 1939 r. ponad 40 Polaków.

Choć od tragicznych wydarzeń minęło blisko 80 lat, wciąż nie ustalono nie tylko winnych ich śmierci, ale i nazwisk zabitych. Część ciał ekshumowano po wojnie i pochowano w bezimiennych mogiłach na cmentarzach z lat I wojny światowej. Pozostałe spoczywają w masowych grobach u podnóża stromego, porośniętego lasem zbocza między Koszycami a Rzuchową.

- W przeciwieństwie do prokuratur powszechnych, postępowania prowadzone przez śledczych IPN nie kończą się z chwilą śmierci sprawcy lub sprawców. Upływ czasu w tym przypadku również nie ma znaczenia. Możemy rozpoczynać takie śledztwa w każdej chwili, kiedy tylko pojawiają się informacje istotne dla sprawy - wyjaśnia Ireneusz Kunert z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie.

IPN już raz, kilka lat temu, prowadził dochodzenie w sprawie egzekucji w Koszycach i Rzuchowej. Jednak wobec znikomego odzewu świadków, śledztwo wówczas umorzono.

Wszczęto je teraz za sprawą Ireny Celmer, z domu Głuszak, która podzieliła się swoimi wojennymi wspomnieniami z Adamem Rybą, kierownikiem Gminnej Biblioteki Publicznej.

Ten przekazał je wójtowi gminy Tarnów, który uznał, iż rzucają one światło na to, co wydarzyło się w grudniu 1939 roku w Koszycach i przesłał je do IPN.

- Pani zostanie jeszcze formalnie przesłuchana, ale wszystko wskazuje na to, że nasze poprzednie śledztwo zostanie teraz poszerzone o kolejne, nieprzebadane dotychczas miejsce, w którym również mieli zostać rozstrzelani i pogrzebani ludzie - wyjaśnia Ireneusz Kunert.

Irena Celmer w grudniu 1939 r. miała 6 lat. Przed oczami wciąż ma Niemców, którzy z automatami w ręku wiozą od Tarnowa przez Koszyce samochodami więźniów. Auta skręcają za zbocze od strony Rzuchowej i po pewnym czasie wracają, ale już z samymi żołnierzami.

- Wszyscy mieliśmy świadomość tego, że ci więźniowie zostali straceni - opowiada. Ona wprawdzie nie widziała egzekucji, ale wiosną 1940 r., podczas wypasania krów, natknęła się na skraju lasu na rozkopaną ziemię, która najprawdopodobniej zimą przykryła rozstrzelanych.

Do dzisiaj nie ustalono ich tożsamości. Bardzo prawdopodobne jest, że mogli pochodzić z Powiśla Dąbrowskiego, gdzie w 1939 roku Niemcy aresztowali kilkadziesiąt osób i wywieźli do Tarnowa.

Dotąd sądzono jednak, że ich mogiła znajduje się w lesie Buczyna w Zbylitowskiej Górze, gdzie kilka lat temu odsłonięto nawet tablicę pamiątkową ku ich czci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski