Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Isia wróciła w wielkim stylu [WIDEO]

Agnieszka Bialik, Londyn
Wydarzenie. Po przegranym półfinale Wimbledonu Agnieszka Radwańska awansuje do pierwszej "10" rankingu WTA. W drugiej części sezonu będzie walczyć na twardych kortach o występ w turnieju Masters. - Na pewno została mi jeszcze pozytywna energia - mówi nam

Agnieszka Radwańska nie zagra po raz drugi w karierze w wielkim finale Wimbledonu. Choć krakowianka walczyła jak lwica, miała swoje szanse, to Hiszpanka Garbine Muguruza tym razem okazała się lepsza i wygrała 6:2, 3:6, 6:3. O tytuł Hiszpanka powalczy z Sereną Williams, która ograła Marię Szarapową 6:2, 6:4.

Finał Wimbledonu nie dla Radwańskiej. "To nie tak, że zrobiła coś źle. Po prostu rywalka zrobiła lepiej"

Źródło: Foto Olimpik

Mimo porażki to był świetny turniej w wykonaniu krakowianki. Niewiele osób, włącznie z nią samą, spodziewało się takiego sukcesu. Przegrała półfinał, ale na konferencję prasową przyszła uśmiechnięta, zadowolona ze swojej gry. Widać, że pozytywnie patrzy w przyszłość.

To była zupełnie inna Agnieszka niż ta sprzed kilku tygodni z Paryża. Wtedy, po porażce w pierwszej rundzie, odpowiadała na pytania dziennikarzy ze łzami w oczach. Widać było, że jest zagubiona i nie wie, jak dalej postępować. Na trawie Wimbledonu wróciła moc i pozytywna energia. Radwańska ma nadzieję, że z nią pozostanie na końcówkę sezonu, a więc turnieje w USA i Azji. Londyński sukces da jej w poniedziałek 7 lub 8 miejsce w rankingu WTA i realne szanse, by na koniec roku znów zagrać w Masters.

Pierwszy półfinał był znacznie ciekawszy niż hitowo zapowiadający się mecz: Serena Williams - Maria Szarapowa. Tam było praktycznie jednostronne widowisko, tu wyrównana, dramatyczna walka do końca z wieloma zwrotami akcji. Mecz półfinałowy zaczął się źle dla krakowianki.

Tak jak przewidywała, Muguruza bombardowała serwisem i płaskimi piłkami z obu stron. Hiszpanka to taka Madison Keys z ćwierćfinału, tyle że w znacznie lepszym wykonaniu. Rywalka na "dzień dobry" przełamała podanie krakowianki, później raz jeszcze i zrobiło się 1:5. Choć Radwańska walczyła, starała się, niewiele z tego wynikało. Regularna Hiszpanka praktycznie nie popełniała błędów. Po 34 minutach gry było po pierwszym secie i słaby początek w kolejnej partii. Nim się obejrzeliśmy, było 1:3, ale kilka błędów Muguruzy wlało nadzieję, że może być lepiej.

Krakowianka wyrównała na 3:3. Od tego momentu to Hiszpanka się myliła, a nasza tenisistka złapała wiatr w żagle. Przełamała podanie na 5:3 i wyrównała stan pojedynku. W decydującym secie zaczęło się świetnie. Wygrany gem przy podaniu Muguruzy, ale... chwilę potem rewanż z jej strony. Nasza tenisistka zmieniała tempo, czarowała, próbowała wszystkiego, ale wracała do niej płaska, mocna piłka.

Przełamanie na 4:2 to wynik agresywnej gry Hiszpanki. Chwilę później było już 5:3, ale w dziewiątym gemie Radwańska mogła przełamać rywalkę i ponownie wrócić do gry o końcowe zwycięstwo. Polka miała nawet dwa break pointy, ale nie zdołała ich wykorzystać. Najpierw fantastycznym serwisem obroniła się Hiszpanka, następnie Agnieszka pechowo trafiła w siatkę. Chwilę później Radwańska ponownie mogła wyjść na prowadzenie. Po krótkiej wymianie Muguruza wyrzuciła piłkę w aut.

Niestety, kilka sekund przed ostatnim uderzeniem Hiszpanki Agnieszka przerwała akcję i poprosiła o challenge, ponieważ była przekonana, że piłka wyszła na aut. Powtórka pokazała, że piłka zahaczyła o linię i to Muguruza cieszyła się ze zdobytego punktu. Chwilę później zdobyła kolejny i awansowała do finału Wimbledonu.

- Agnieszka zagrała bardzo dobrze, zwłaszcza w połowie drugiego seta - komentował trener Tomasz Wiktorowski. - To nie tak, że grała źle w pierwszej partii. Piłka uderzana przez nią miała dobrą prędkość i kierunek. Pewnie, że zawsze można lepiej zaserwować, mocniej uderzyć, ale złego słowa nie powiem o tym, co robiła na korcie. Starała się, uderzała dobre piłki, ale to była woda na młyn Muguruzy.

Agnieszka Radwańska: przed turniejem półfinał Wimbledonu wzięłabym w ciemno
- Pani ocena meczu ?

- Był bardzo dobry, z bardzo dobrą rywalką. Muguruza, solidna od początku do końca, właściwie nie miała słabszych momentów. Próbowałam wszystkiego, to nie wystarczyło. Zaczęła bardzo szybko, ja byłam trochę wolniejsza. W drugim secie przy 1:3 ona popełniła kilka błędów, ja wykorzystałam swoje szanse i wygrałam. Trzeci set był bardzo ciężki. Znów miałam okazję, zwłaszcza na początku tej partii, ale Muguruza była solidna w ważnych momentach i wtedy świetnie serwowała. Moja taktyka na takie mecze jest prosta: nie grać w środek, skupić się na serwisie, wycisnąć z niego, ile się da. Próbowałam tak robić, ale rywalka była dziś zbyt mocna.

- W drugim secie znalazła jednak Pani sposób na rywalkę.

- To półfinał Wielkiego Szlema, walczy się do końca, wszystko może się odwrócić na drugą stronę z każdego wyniku. Tak było w tej drugiej partii. Trzecia była 50 na 50. W niej starałam się zmieniać rytm. Hiszpanka to tenisistka grająca w jednym, bardzo szybkim rytmie i to z obu stron. Starałam się ją wybić z tej solidnej gry z głębi kortu, ale to niełatwe. Jest już doświadczona, ma za sobą mnóstwo dobrych spotkań. Może też miała troszkę więcej szczęścia.

- BBC porównywało ten mecz do finału z 2012 roku, kiedy przegrała Pani z Sereną Williams. Widzi Pani takie podobieństwo?

- Na pewno tak. Podobnie się to potoczyło, jak widać jest to jakiś "klasyk".

- Kiedy był bliżej awans do finału Wimbledonu: teraz czy dwa lata temu, kiedy przegrała Pani z Sabine Lisicki, w trzecim secie 7:9?

- Dwa lata temu było bliżej. To nawet nie kwestia wyniku, ale gry, choć wtedy nie byłam w stu procentach zdrowa.

- Gdyby Pani porównała Garbine Muguruzę i ćwierćfinałową rywalkę - Madison Keys, to która jest lepszą tenisistką?

- Amerykanka mocniej uderza piłkę, Hiszpanka z kolei jest bardziej solidna z obu stron. Umie zmieniać rytm, kierunek. To czyni ją dobrą tenisistką. Będziemy ją częściej widzieli w drugim tygodniu w Wielkim Szlemie, tego jestem pewna.

- Jakby Pani podsumowała swoją grę w tegorocznym Wimbledonie?

- Jestem szczęśliwa z tych ostatnich dwóch, a właściwie trzech tygodni na trawie. Zadowolona ze swojej gry. Była znacznie lepsza niż na początku roku. Oczywiście, że porażka rozczarowuje, ale przed turniejem półfinał Wimbledonu wzięłabym w ciemno. Wrócę do TOP 10 rankingu, ciągle z szansami na grę w Masters w Singapurze na koniec roku. Będzie ciekawie, mogą pojawić się kompletnie inne nazwiska w "8" niż przed rokiem. Jest jeszcze sporo grania: amerykańskie tournee, US Open, duże turnieje w Azji. Zobaczymy, jak to pójdzie, wszystko się może zdarzyć.

- Jak ważny jest dla Pani powrót do czołowej "10" światowego rankingu?

- Niespecjalnie, choć cieszy. Ludzie myślą, że to tragedia, bo spadło się na 12, 13 miejsce lub jeszcze niżej. Takie osoby nigdy chyba nie były w zawodowym sporcie. Porównują, wyliczają, myślą, że wszystko wiedzą najlepiej. Jeśli dobrze gram, to awansuję, to logiczne. Ważniejsza jest dla mnie dobra gra, niż miejsce w rankingu.

- Czy Martina Navratilova, mimo że oficjalnie zakończyły Panie współpracę, pomogła Pani coś na Wimbledonie?

- Miałyśmy tę samą szatnię, więc rozmawiałyśmy ze sobą. Zawsze mogłam do niej zadzwonić, poradzić się, zapytać o coś.

- Mówiła Pani, że powróciła pozytywna energia. Czy pozostanie z Panią po zejściu z trawy na korty twarde?

- Na pewno tak, choć po tych trzech tygodniach mało jej zostało (śmiech). Teraz czeka mnie tydzień odpoczynku, nie wiem jeszcze gdzie, ale coś znajdę na pewno. Jakiś hotel, spa. Później czeka mnie wyjazd na tour do USA. Cieszę się, bo go lubię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski