Jakub Smagło i jego koledzy z Iskry Klecza zatracili skuteczność, dlatego przegrali kolejne spotkanie. Fot. Jerzy Zaborski
IV LIGA PIŁKARSKA. Niepokój w Kleczy Dolnej po czwartej z rzędu porażce podopiecznych trenera Krzysztofa Wądrzyka
Zła passa dla Iskry zaczęła się od spotkania wyjazdowego z Zieleńczanką Zielonki (0-1). Kleczanie nie kryli, że w tamtym meczu swojego trzy grosze dorzucił sędzia, ale nie zmieniło to faktu, że wrócili do domu z pustymi rękami. Potem ulegli na własnym boisku MKS Trzebinia-Siersza (0-1) oraz na wyjeździe Spójni Osiek Zimnodół (1-3). We wszystkich tych spotkaniach Iskra na pewno nie ustępowała rywalom, a nawet prezentowała się lepiej, ale to słabe dla niej pocieszenie.
Podobnie było w meczu z Sokołem. Początek należał do niej, potem gra się wyrównała, ale po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce dla Krzysztofa Paśnika gospodarze przez ponad 50 minut grali z przewagą jednego zawodnika.
- Cały czas posiadaliśmy inicjatywę, gra toczyła się prawie cały czas na połowie przeciwnika, ale trzeba przyznać, że stuprocentowych sytuacji z tego było niewiele. Na dodatek przydarzył nam się błąd, który kosztował nas stratę gola. Była to podobna sytuacja do tej, w jakiej to my strzeliliśmy bramkę Hutnikowi w inauguracyjnym spotkaniu. Tym razem to rywale zagrali szybko piłkę z autu, a nasza obrona biernie czekała nie wiadomo na co - ocenia szkoleniowiec Iskry.
Przyznaje, że takiej złej passy w swojej kilkunastoletniej pracy trenerskiej jeszcze nie miał. Nie ukrywa, że w spotkaniu z Sokołem bardzo liczył na przełamanie. - Była mobilizacja w zespole i nie mogę mieć pretensji do zawodników o brak zaangażowania. Inna sprawa jednak, że rywale jakby jeszcze bardziej byli zdeterminowani i punkty, jakie zdobyli są za to właśnie premią. Oczywiście, gdy zespołowi się nie wiedzie, dochodzą nerwy, co przekłada się na płynność w grze. Nasze akcje w tym spotkaniu były chaotyczne, szarpane i stąd było nam ciężko stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika - uważa trener Wądrzyk.
Jak dodaje, w obecnym tygodniu chce sobie dać czas do przemyśleń. - Tragedii nie ma, bo mamy dorobek z pierwszej części rundy, ale stawka się zacieśnia i jeśli nie poprawimy naszych zdobyczy, zima może być gorąca. Przed ostatnimi meczami próbowałem już w różnych sposób dotrzeć do zawodników. Nie przyniosło to spodziewanego efektu. Myślę, że teraz oni sami powinni także dotrzeć do siebie, zastanowić się, co trzeba zmienić - dodaje szkoleniowiec Iskry.
Na pewno po serii porażek dochodzi duża presja i to dodatkowo obciąża zespół. W nadchodzącej kolejce Iskrę czeka ważne spotkanie wyjazdowe w Olkuszu.
(BK)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?