Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iwona Niedźwiedź . „Szara”, nie zapomnij paszportu!

Jerzy Filipiuk
Iwona Niedźwiedź w reprezentacji Polski jest filarem defensywy, ale potrafi także strzelać bramki
Iwona Niedźwiedź w reprezentacji Polski jest filarem defensywy, ale potrafi także strzelać bramki Fot. MARIUSZ KAPAŁA
Sylwetka. Sukcesem w mistrzostwach świata byłby dla nas tylko medal. Ale go nie ma. Trzeba się więc cieszyć, że zagramy w kwalifikacjach olimpijskich - mówi 36-letnia piłkarka ręczna MKS Lublin, wychowanka Beskidu Nowy Sącz, reprezentantka Polski IWONA NIEDŹWIEDŹ.

W zakończonych w ubiegłą niedzielę w Danii mistrzostwach świata Polki zajęły czwarte miejsce, powtarzając osiągnięcie z 2013 roku w Serbii. W fazie grupowej grały przeciętnie, ale awansowały do rozgrywek pucharowych. Potem stoczyły dwa emocjonujące, zwycięskie mecze z Węgierkami i Rosjankami, awansując do półfinału, w którym przegrały z Holenderkami.

- Chciałabym, żebyśmy nauczyły się grać półfinały. Bo to jest najważniejszy mecz w turnieju. Zapewnia występ w finale, który jest ukoronowaniem gry w imprezie i w którym z drużyny schodzi presja, bo medal ma już zapewniony, a złoto jest tylko taką wisienką na torcie. Tymczasem porażka w półfinale niesie ze sobą gorycz, że się nie udało awansować i niepewność, czy w __ogóle uda się zdobyć medal. Kolejne czwarte miejsce to okropne uczucie dla sportowca - zaznacza sądeczanka.

Filar defensywy
„Biało-czerwone” w półfinale uległy Holenderkom 25:30, a w spotkaniu o trzecie miejsce Rumunkom 22:31.

- To Holenderki były bardziej do ogrania, dlatego mamy ogromny niedosyt. Nie miałyśmy problemów z ich obroną, ale nie mogłyśmy sobie poradzić z ich kontrami. Rumunki były drużyną lepszą, były drużyną kompletną. Nie mamy takiej siły rażenia z drugiej linii jak one. Trzeba oddać cesarzowi co cesarskie. Żeby z nimi nawiązać walkę, trzeba zatrzymać Cristinę Neagu. A to jest bez wątpienia najlepsza zawodniczka na __ świecie. Zasłużenie otrzymała tytuł MVP turnieju - mówi Niedźwiedź.

Dla niej był to trzeci turniej mistrzowski w karierze - po MŚ w Serbii oraz ubiegłorocznych mistrzostwach Europy na Węgrzech i w Chorwacji. Na tym ostatnim Polki były jedenaste. - Nie wyszedł nam ten turniej - kwituje sądeczanka.

Pani Iwona wystapiła we wszystkich 9 meczach MŚ, strzeliła 23 gole (piąte miejsce w drużynie) i zanotowała 14 asyst (czwarta lokata). Ale to nie ona odpowiadała za forsowanie defensywy rywalek. Jej głównym zadaniem była gra w obronie.

- Czułam się dobrze przygotowana do __tych mistrzostw - zapewnia. I spisywała się dobrze, łatała dziury na rozegraniu, wychodziła z dynamicznymi kontrami w drugie tempo. Była jednym z filarów defensywy.

Jacek Gomulec wystawia swej byłej podopiecznej w nowosądeckim klubie średnią notę za występy w MŚ: - Daję jej szóstkę w sali od jednego do __ dziesięciu.

Do Brazylii przez Rosję
W marcu w Rosji nasza reprezentacja zagra w turniej kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Jej rywalkami będą: Rosja, Szwecja i Meksyk.

Sądeczanka jest optymistką przed marcową imprezą: - Rosjanki wybitnie nam „leżą”, nie przegrałyśmy z nimi bodaj od 2011 roku. Oczywiście nie będziemy je pokonywać do końca świata, ale odpowiadają nam, w przeciwieństwie do Holenderek. Ze Szwedkami przegrałyśmy w grupie jedną bramką. Jest to zespół o zbliżonym do nas potencjale. O wszystkim może decydować dyspozycja dnia, łut szczęścia. O Meksykankach wiemy niewiele, ale są do ogrania.

36-letnia zawodniczka ani myśli kończyć reprezentacyjną karierę. Zdrowie jej dopisuje, forma też, marzy o występie na IO.

- Nie wyobrażam sobie sytuacji, że to ja rezygnuję z gry w kadrze. Chcę w niej występować dopóki trener Kim Rasmussen uzna, że będę mu potrzebna. Gra w reprezentacji to dla mnie dodatkowa motywacja, by coś robić poza codziennym treningiem w klubie. Jeśli mi tego zabraknie, pomyślę o zakończeniu kariery. Zdaję sobie sprawę, że kiedyś przyjdzie taki moment, to jest naturalne w życiu sportowca. Z MKS Lublin mam kontrakt do 2017 roku, z możliwością przedłużenia go o __rok - mówi.

Samorodny talent
Pochodzi z Nowego Sącza. Jej mama Teresa w szkolnych latach biegała, grała w siatkówkę i piłkę ręczną. Tata Jan interesuje się sportem, ale go nie uprawiał, lubi jednak jazdę na nartach.

Mała Iwona przyszła na świat jako trzecie ich dziecko. Dwa lata po bliźniakach Macieju i Annie oraz pięć lat przed... kolejnymi bliźniakami Katarzyną i Kingą.

- Iwona miała ten przywilej, że nikt jej nie przeszkadzał przy __narodzinach - _śmieje się pani Teresa. I zdradza: - Jak chodziłam z nią w ciąży, myślałam, że urodzi się chłopak. Pojawiła się Iwona, ale była zadziorna i od początku lubiła ruch. W _domu piłką rozbijała żyrandol.

Bardzo dobrze biegała. Mogła zostać lekkoatletką, ale w jej szkole podstawowej powstała klasa o profilu piłki nożnej i piłki ręcznej. I wybrała tę ostatnią. Trafiła do Beskidu, gdzie najpierw poznawała tajniki gry, a potem podnosiła swoje umiejętności.

- To był samorodny talent. Bardzo lubiła pracować na __treningach, podpatrywać, jak grają inne zawodniczki - charakteryzuje ją Gomulec. - Do 19. roku życia unikała kontuzji. Była zawsze bardzo dobrze przygotowana fizycznie. Jednego lata podrosła aż o 8-9 centymetrów. Często trenowała indywidualnie. Miała bardzo dobry rzut z drugiej linii, świetnie grała jeden na jeden. Do dziś kieruje grą obronną w drużynie. Wady? Zbyt często brała na siebie ciężar gry. Miała też problemy ze współpracą z obrotową, ale w Danii poprawiła ten element gry.

Wielka miłość i morze łez
Bardzo mile wspomina występy w Beskidzie. Także wyjazdy po Europie, a nawet do Ameryki Północnej. Drużyna pod wodzą Gomulca oraz Włodzimierza Strzelca często jeździła np. do Teramo. Najbardziej atrakcyjny był jednak wylot do Kanady, i to aż na dwa tygodnie. Dziewczęta nie tylko grały, ale i zwiedzały, m.in. Montreal, Toronto i Quebec.

Z pobytami we Włoszech i Kanadzie wiążą się historie, które sądeczanka wspomina teraz z uśmiechem, ale wtedy mocno je przeżywała.

- Ja jestem kochliwa. Trener musiał na __mnie uważać, bo podobali mi się Włosi - wyznała w programie pomorskiej.tv „Ikony sportu”.

_- To prawa młodości. Nie wiem, czy bym się teraz określiła, że jestem kochliwa. Jestem estetką. Lubię podziwiać ładne kobiety, przystojnych mężczyzn - _zdradza nam.

I opowiada jeszcze jedną historię, tym razem z pobytu w Kanadzie: - Poznałam tam piłkarza ręcznego z Portoryko. Miał na imię Ralfi. Spędziliśmy ze sobą 10 dni. Wydawało mi się, że to miłość mego życia. Przed powrotem do Polski mówiłam mu, że jak zdam maturę, to przyjadę do niego do Portoryko i zostanę na całe życie. Skończyło się wylaniem morza łez. Mieliśmy kontakt, ale nie pojechałam do niego, a odległość zrobiła swoje.

Do Danii za głosem serca
Mniej sentymentalna była, kierując swą karierą sportową. Mając 18 lat, otrzymała ofertę z Monteksu, w którym grały Sabina Włodek, Monika Marzec i inne gwiazdy handballu. Nie zdecydowała się jednak na wyjazd do Lublina, bo chciała grać, a nie tylko grzać ławę. Trafiła do Dory Dzierżoniów. W sezonie 1999/2000 zadebiutowała w ekstraklasie. Grała wtedy w Piotrcovii, w której spędziła sześć lat, nie licząc przerwy na występy w Vitalaru Jelfie Jelenia Góra. Z Piotrcovią zdobyła wicemistrzostwo Polski w 2004 i 2007 roku.

Marzyła o grze w Danii. Dwukrotnie odrzuciła ofertę z Le Havre AC, bo czuła intuicyjnie, że spełni się jako zawodniczka i wiele nauczy w Skandynawii. I otrzymała ofertę z SK Aarhus.

- Wiedziałam, że jest to propozycja, której nie mogłam odrzucić. I poszłam za głosem serca. Nigdy tego nie żałowałam sportowo. To, co dzisiaj potrafię, w 60 procentach nauczyłam się w Danii. Chyba też kultury sportu, bo skandynawska piłka ręczna to nie tylko styl grania. To też kultura budowania zespołu, nie tylko na parkiecie, ale i poza nim. To także sposób prowadzenia klubu, sposób podejścia do zawodnika i przede wszystkim taka, dla mnie, ładna, techniczna __piłka ręczna - mówiła pomorskiej.tv.

W SK Aarhus grała w latach 2007-2011 (najwyżej w lidze był czwarty). Drugim jej klubem był Team Tvis Holstebro, z którym w 2013 roku zdobyła Puchar EHF i wicemistrzostwo Danii.

Potem wróciła do kraju, bo chciała przerwać kierat związany z grą na najwyższych obrotach. Brakowało jej czasu na wyjście do kina czy teatru, spotkania z przyjaciółmi (w 2009 roku rozstała się z mężem). Przez dwa lata występowała w Vistalu Gdynia (wicemistrzostwo Polski zdobyła w tym roku), a od bieżącego sezonu gra w MKS Lublin.

Zapominalska
Jaka jest prywatnie? Trenerzy Gomulec i Strzelec nazywali ją „Szara Niedźwiedzica”, dziś koleżanki wołają na nią „Szara”. Przyznaje, że nie lubi i nie umie gotować. Lubi natomiast czytać, oglądnąć dobry film, interesuje się modą. Kiedyś miała dwa psy, teraz dwa koty. - Jest roztrzepana, zapominalska, często zmienia decyzje - dodaje jej mama.

O tym, że potrafi zapomnieć... paszportu, przekonały się jej koleżanki z boiska. Gdy Beskid leciał do Kanady, na lotnisku w Paryżu zorientowała się, że nie ma tak ważnego dokumentu. Nie przejęła się jednak tym, w przeciwieństwie do trenera Gomulca, który wrócił do samolotu, mającego wkrótce odlecieć i znalazł paszport w miejscu, gdzie przedtem siedziała.

Zdarzyło się jej też zapomnieć paszportu, gdy miała z reprezentacją jechać na Ukrainę. Miała go w Gdyni, a przypomniała sobie o nim w... Nowym Sączu. _- Mam jednak przyjaciół, którzy stanęli na wysokości zadania i dostarczyli mi paszport - _mówi.

Pomocą służył jej także trener Gomulec, np. gdy doznała urazu oka i trzeba było przełożyć ustny egzamin na maturze, czy gdy wykryto u niej wadę kręgosłupa i jej dalsza gra stanęła pod znakiem zapytania. - Trener bardzo mi pomógł, spędził ze mną pół roku, kręgosłup udało się skorygować - wspomina.

Problemów zdrowotnych miała dużo, zwłaszcza z oczami: ktoś jej kiedyś włożył palce do oka, przed rokiem została uderzona piłką i miała uszkodzone 65 procent rogówki. O takich drobnostkach jak: podbite oko, zwichnięty kciuk, wybite palce, krwiaki i sińce, nawet nie wspomina.

Media lub... mężczyźni
Jaki ma pomysł na życie po zakończeniu kariery? Chciałaby zostać przy sporcie, bo jest to - jak zaznacza - fantastyczna dziedzina życia, która dostarcza niesamowitych emocji.

Plan A - to zostać... dziennikarką. Jej były mąż, radiowiec, zaraził ją miłością do mediów, radia, telewizji. - Odnalazłabym się w roli komentatora lub eksperta. Lubię oceniać grę i opowiadać o tym, co się dzieje na boisku. Kamera mnie nie peszy - wyjawia.

Plan B - to zostać trenerką... męskich drużyn. - Byłby to ewenement chyba na skalę europejską, ale w Danii miałam okazję pracować w szkole sportowej z dziewczynami i chłopakami, i wiem, że z __chłopcami pracuje się przyjemniej - przekonuje.

Ma już tytuł trenera drugiej klasy i pomysły, jak prowadzić męską drużynę. Zmieniając kluby, zmieniała i uczelnie. Teraz studiuje na... Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Ma już licencjat, jest na studiach magisterskich (kierunek - systemy informacyjne w bezpieczeństwie).

Jak sama przyznaje, jest perfekcjonistką. Z pewnością więc da sobie radę poza boiskiem po zakończeniu sportowej kariery. Obojętnie w jakiej roli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski