- Co sprawiło, że po 30 latach od zakończenia działalności przez zespół Kultura, wreszcie jego piosenki trafiły na płytę?
- No właśnie: wreszcie! Historia zatoczyła koło. Przyszedł na to odpowiedni czas - tym bardziej, że wiele osób pytało nas o ten materiał. Bo piosenki Kultury nigdy nie ukazały się właściwie na żadnej płycie. Jedynym wyjątkiem była dubowa wersja „Lew Ja i Ja” na słynnej kompilacji „Fala” z 1985 roku. Poza tym trzy numery zespołu - „Nie ma odwrotu”, „Nikt nie urodził się bez powodu” i „Na co czekasz” - trafiły w wykonaniu Izraela na jego album „Duchowa rewolucja”. Ale teraz mamy wreszcie całą płytę.
- Myślisz, że muzyka Kultury nie zestarzała się przez te 30 lat?
- Jeśli chodzi o muzykę, staraliśmy się zachować ducha oryginałów. Dlatego zarejestrowaliśmy wszystkie piosenki niemal „na żywo”. Dokonaliśmy jedynie minimalnych zmian. Musieliśmy wszystko od nowa nagrać, bo istniały tylko koncertowe wykonania z tamtego czasu. Brzmienie jest zatem takie, jak kiedyś: z mocno podkręconą sekcją dętą, którą stworzyli tym razem muzycy Maleo Reggae Rockers, z gościnnym udziałem Jerzego Mazzolla, czyli o wręcz jazzowym tonie. To była kiedyś siła Kultury.
- Musieliście się nauczyć grać te piosenki na nowo?
- W ciągu minionych trzydziestu lat wykonywaliśmy z Izraelem tylko czasami niektóre z tych utworów, choćby „Nikt nie urodził się bez powodu”. Pamiętam też, że Krzysiek Zalewski wykonywał go z moim gościnnym udziałem. Musieliśmy więc przed nagraniami odsłuchać dawne koncertowe rejestracje - i przygotować się na nowo. Reakcje są pozytywne: dawni fani mówią, że słuchając płyty czują się jak na naszych niegdysiejszych występach.
- Tekstowe przesłanie piosenek Kultury jest też nadal aktualne?
- Myślę, że tak. Weź taki utwór jak „Hipokryci”: przecież dzisiaj politycy nadal oszukują nas wszystkich, spójrzmy choćby na Syrię czy Bliski Wschód. Próbują zbawiać świat po swojemu - a rezultaty mamy takie, jakie mamy. „To się obroniło” - powiedział po nagraniach Robert Brylewski.
- Cofnijmy się do 1982 roku: jak powstała Kultura?
- Najpierw grałem w zespole Salut. Kiedy dołączył doń Jacek Ławik, skręciliśmy od roots reggae w stronę pop reggae. To mi nie odpowiadało - i kiedy Salut zmienił nazwę na I-Land, zostawiłem kolegów i założyłem Kulturę z basistą Alikiem Dzikim i perkusistą - „Stopą”. Po kilku próbach pojechaliśmy na Winter Reggae w Gliwicach i choć mieliśmy tylko cztery numery, improwizowaliśmy przez ponad godzinę.
- Z czasem Kultura stała się „bratnim” zespołem z Izraelem. Jak do tego doszło?
- Graliśmy próby w jednej kanciapie w klubie Hybrydy. Jako że nie było wtedy w Warszawie zbyt wielu muzyków lubiących reggae, zaczęliśmy się wymieniać. Personalne problemy sprawiły, że grałem na klawiszach i perkusji w Izraelu, a Robert Brylewski - na tych samych instrumentach w Kulturze. Z czasem wszystko to zamieniło się w jeden zespół w takim samym składzie, z tym, że ja śpiewałem utwory Kultury, a Robert - Izraela. Koncerty trwały wtedy po dwie godziny. Dużą rolę w naszej integracji odegrał Sławek Gołaszewski, który zresztą jako psycholog pracujący w szpitalu, uratował mnie przed wojskiem.
- Jak to było możliwe, że dwóch liderów dogadywało się ze sobą tak bezproblemowo?
- To była prawdziwa braterka i wielka przyjaźń. Dlatego nie było żadnych konfliktów. Hybrydy stworzyły nam takie warunki, że spotykaliśmy się w klubie codziennie. Dlatego to było coś więcej niż muzykowanie - raczej styl życia, sposób na odcięcie się od komuny. Graliśmy po różnych klubach studenckich, jeździliśmy na festiwale, przede wszystkim na FAMĘ w Świnoujściu. Ponieważ trwała miesiąc, codziennie chodziliśmy na miejski deptak i graliśmy na bębnach, aby zarobić na jedzenie.
- Izrael nagrywał wtedy płytę za płytą, a Kultura - nie doczekała się żadnej. Co zawiniło?
- Kiedy pracowaliśmy w Rzeszowie nad „Duchową rewolucją” to miał być podwójny album Izraela i Kultury. Ale wydawca się nie zgodził - i wydawnictwo firmował tylko Izrael. Potem zaczął się kruszyć skład Kultury: „Lego” wyjechał do USA, ja zacząłem grać w Armii i w Moskwie, potem powoli tworzył się Houk. To skomasowanie wielu projektów muzycznych w tym samym czasie sprawiło, że Kultura zakończyła działalność w 1988 roku.
- Kiedy w połowie następnej dekady wróciłeś do reggae, nie myślałeś, żeby sięgnąć ponownie po nazwę „Kultura”?
- Nie. Chciałem zrobić zupełnie coś nowego z nowymi ludźmi. Przygotowałem samodzielnie premierowe piosenki - i zaprosiłem różnych muzyków do ich nagrania. W efekcie powstała moja autorska płyta z takimi gośćmi, jak Marcina Pospieszalski, Joszko Broda czy Tomek Bielecki. To miał być projekt jednorazowy, który dopiero przy drugim albumie przerodził się w regularny zespół.
- Będziecie teraz wykonywać z Izraelem na koncertach piosenki Kultury?
- Chcemy zrobić koncertową premierę tego materiału z zaproszonymi gośćmi na warszawskim festiwalu Rób Rege, który został niedawno wskrzeszony. A potem - zobaczymy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Czy gwiazdy słuchają polskiej muzyki?
Źródło:Dzień Dobry TVN
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?