Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Izrael prowokuje sojuszników

REMIGIUSZ PÓŁTORAK
Mimo presji Stanów Zjednoczonych i Zachodu, Izrael nie zamierza wycofywać się z planów budowy osiedli na terytoriach okupowanych. Co więcej, minister spraw wewnętrznych zapowiedział właśnie kontynuację kolejnego projektu - 1700 domów we wschodniej Jerozolimie.

BLISKI WSCHÓD. Przed styczniowymi wyborami premier Netanjahu coraz bardziej sprawdza cierpliwość UE i Ameryki

- Nie będzie zmiany polityki, którą przyjęliśmy. Bronimy w ten sposób naszych strategicznych interesów - mówi stanowczo premier Benjamin Netanjahu, nie zważając na protesty społeczności międzynarodowej. To zdecydowana odpowiedź na pojawiające się coraz częściej głosy, przede wszystkim z Waszyngtonu, żeby "powstrzymać się przed podejmowaniem jednostronnych decyzji, które nie przyniosą niczego dobrego". - I z pewnością utrudnią wznowienie bezpośrednich negocjacji między Izraelem oraz Palestyńczykami - przestrzega rzecznik prasowy Białego Domu, Jay Carney.

Izraelscy ambasadorowie w kilku ważnych państwach europejskich - Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, a także Szwecji i Danii - zostali wezwani na konsultacje przez rządy poszczególnych krajów. Wczoraj zdecydowała się na to również Unia Europejska, która zastanawia się nad możliwymi sankcjami. Chociaż akurat tutaj jednoznaczne stwierdzenia nie padają, bo brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague wykluczył na razie sankcje ekonomiczne.

Sytuacja jest dzisiaj o tyle paradoksalna, że jeszcze przed kilkoma tygodniami - w czasie operacji "Filar obrony" przeciwko atakom palestyńskiego Hamasu, który odpalał rakiety ze Strefy Gazy - Izrael mógł liczyć na niemal jednoznaczne poparcie swoich działań przez czołowe mocarstwa zachodnie. Teraz nikt za bardzo nie rozumie, dlaczego zdecydował się na natychmiastowe i obliczone na dużą skalę reperkusje wobec Palestyńczyków tuż po tym, jak otrzymali oni status państwa nieczłonkowskiego ONZ.

Oliwy do ognia dodał jeszcze będący w ostatnich dniach w Waszyngtonie Ehud Olmert, poprzednik Netanjahu na stanowisku premiera, zmuszony do odejścia w 2008 roku po oskarżeniach o korupcję. - Mówiąc szczerze, nie wiem, czy był jakikolwiek powód, żeby sprzeciwiać się aspiracjom Autonomii Palestyńskiej - twierdzi były szef izraelskiego rządu, dając do zrozumienia, że dystansuje się od obecnie prowadzonej polityki. - Byłem całkowicie zaskoczony, że tuż po decyzji ONZ rząd Netanjahu zdecydował się na jedyne posunięcie, które wiadomo było, że zirytuje polityków amerykańskich - dodaje Olmert.

Nie ulega wątpliwości, że twardy ton Netanjahu jest podyktowany styczniowymi wyborami. Izraelski premier, jak się wydaje, napotyka na coraz większe wymagania swoich wewnętrznych sojuszników, a to oznacza również konieczność dostosowywania strategii do bieżących okoliczności. Dziennik "Haarec" podał np., że plan rozbudowy osiedli żydowskich o 3400 mieszkań - zapowiedziany w ostatni piątek - "pojawił się (podczas spotkania kluczowych ministrów) w ostatniej chwili".

Tym razem gra idzie jednak - jakkolwiek to zabrzmi - o jeszcze wyższą niż dotychczas stawkę. Zapowiadając kolejne domy dla osadników, Izrael chce wejść na ziemie zwane E-1, które od 2005 roku i rządów Ariela Szarona były uznawane za nienaruszalne. To newralgiczny teren między wschodnią Jerozolimą a dzielnicą Maale Adumim. Szaron ugiął się wtedy pod presją Stanów Zjednoczonych. Gdyby rzeczywiście powstały tam nowe osiedla, wizja przyszłego jednorodnego państwa palestyńskiego zostałaby poważnie zachwiana, a wręcz niemożliwa do zrealizowania.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski