Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja cenię sobie tę pracę

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Tomasz Tułacz w ubiegłym sezonie doszedł z Puszczą do ćwierćfinału Pucharu Polski i awansował do I ligi
Tomasz Tułacz w ubiegłym sezonie doszedł z Puszczą do ćwierćfinału Pucharu Polski i awansował do I ligi Fot. Andrzej Banaś
- Wcale nie czuję się jeszcze w Puszczy spełniony - podkreśla TOMASZ TUŁACZ, trener niepołomickiej drużyny, który w dzisiejszym meczu z Odrą Opole poprowadzi ją po raz 77.

– Zaczyna Pan trzeci rok pracy w Puszczy.
– Ktoś policzył, że jestem najdłużej pracującym trenerem w pierwszej lidze.

– O czym to świadczy?
– Nie wiem, co o tym myśleć. Ale to chyba pozytywne.

– Można też westchnąć nad dolą trenerów w Polsce, że dwa lata to już bardzo długi dystans.
– Ja powiem, że cierpliwość zawsze popłaca. Myślę też jednak, że odkąd jestem w Niepołomicach – dwa lata minęły 13 sierpnia – my nie mieliśmy wielu trudnych momentów. Zespół piął się w górę tabeli, wyniki powodowały, że praca była spokojna. Z tego wziął się awans do I ligi.

– Poprowadził Pan zespół już w 76 oficjalnych meczach.
– No tak. Ja cenię sobie tę pracę i wcale nie czuję się jeszcze w Puszczy spełniony. Sporo się wydarzyło, było dużo dobrych wyników. To na pewno nakręca mnie, sztab, ale też i zespół.

– Zerkam na skład z Pana pierwszego meczu, 15 sierpnia 2015 roku z Wisłą Puławy. I nie można powiedzieć, że zespół przeszedł totalną kadrową rewolucję. Bo w podstawowej jedenastce byli wtedy Michał Czarny, Michał Mikołajczyk, Marcel Kotwica...
– ...Marcin Staniszewski.

– Też, a więc czterej piłkarze, którzy w miniony piątek grali od 1 minuty z GKS-em Katowice.
– Z drużyny, którą obejmowałem, pozostało ośmiu zawodników. Oczywiście, co rundę jest potrzebny zespołowi dopływ świeżej krwi, ale my nie przeprowadzaliśmy rewolucyjnych zmian. Stąpamy twardo po ziemi, wiemy, na co nas stać. Przy 
okazji: ja sobie bardzo cenię współpracę nie tylko z drużyną, ale też z wszystkimi ludźmi pracującymi na co dzień w klubie. Podążamy w jednym kierunku, umieliśmy się wszyscy dogadać. To duży plus.

– Drugi rok pracy zamknął Pan bardzo przyjemnym akcentem 
– zwycięstwem w Katowicach. Widać było po meczu, że sprawiło Panu dużą satysfakcję.
– To prawda. Ostatni raz na stadionie w Katowicach byłem w 1994 roku, zremisowaliśmy 1:1 (Tułacz był wtedy zawodnikiem Stali Mielec – przyp.). Datę pamiętam doskonale: 5 października 1994. Dlatego że tego dnia urodziła się moja córka, o czym dowiedziałem się, kiedy wróciłem z meczu... Inny to był GKS, w tamtym czasie walczył z Bordeaux w pucharach, inne realia. Ale wspomnienia zostają.

– Teraz, po trzech meczach w I lidze, Pana Puszcza ma 6 punktów. I, jak powiedziałby Pana krajan z Mielca Henryk Kasperczak, zareagowała pozytywnie po wcześniejszym, przegranym spotkaniu z Rakowem.
– Myślę, że tak. I jeśli chodzi o wynik, i o sposób gry, możemy być zadowoleni, szczególnie z drugiej połowy. Wiemy jednak, ile jeszcze brakuje nam do tego, jak chcielibyśmy funkcjonować. Liga jest bardzo wyrównana, o wynikach decydują szczegóły. My, nie rotując za wiele składem, zagraliśmy trzy odmienne mecze. Dwa bardzo pozytywne i jeden, w którym przydarzyły nam się rzeczy niedopuszczalne. Ale powiem tak: ktoś ostrzegał nas, że zderzymy się z pierwszoligową rzeczywistością – na razie to nie nastąpiło. Pewnie przyjdą i gorsze momenty, lecz dziś o tym nie myślimy. Robimy swoje, pracujemy, idziemy do przodu.

– Bramki w pierwszej lidze strzelacie ładniejsze niż w drugiej, po bardziej wysmakowanych 
akcjach – jak ta na 2:1 z GKS-em. Wygląda na to, że w grze ofensywnej zespół się rozwija.
– Tak, to oczywiste. Ale my nie pracujemy nad tym od ostatniego okresu przygotowawczego, tylko znacznie dłużej. Teraz na 
sześć strzelonych bramek cztery zdobyliśmy z akcji. To nas cieszy. Dawniej, w porównaniu z golami zdobytymi po stałych fragmentach gry, była inna proporcja – z akcji padły może cztery bramki w rundzie (uśmiech). Widzimy, że te środki, które wprowadziliśmy do zajęć treningowych, przynoszą efekt.

– W sobotę (godzina 17) w Niepołomicach zagracie z Odrą Opole. Czego spodziewa się Pan po ekipie, do której ostatnio dołączył były reprezentant Japonii, rozgrywający Daisuke Matsui?
– Tym pomysłem działaczy z Opola się nie zajmuję. Patrzę na grę zespołu. A po falstarcie w Pucharze Polski (0:5 ze Świtem Nowy Dwór – przyp.) wystartował on w I lidze naprawdę mocno: wygrał ze spadkowiczem z ekstraklasy Górnikiem Łęczna, potem w Siedlcach z Pogonią. I dobrze zagrał też z Miedzią. Odra jest bardzo niebezpieczna w ofensywie, na co będziemy musieli znaleźć jakiś sposób i spróbować ją ograć. Na pewno czeka nas bardzo trudny mecz, ale dalsze też takie będą.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski