Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Hugo-Bader nie uniósł dramatu Broad Peak

Urszula Wolak
"Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak", Jacek Hugo--Bader, wyd. Znak
"Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak", Jacek Hugo--Bader, wyd. Znak
„Będę waszym kronikarzem, będę pisał na bieżąco relacje na portalu internetowym, blogi, pierdogi i wszystko, co trzeba, a na koniec powstanie piękna książka o waszej poszukiwawczej wyprawie. Już mam kilku wydawców, którzy biją się o ten nieistniejący materiał... Moje książki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków.”.

Tymi słowami reportażysta Jacek Hugo-Bader przekonywał Jacka Barbekę, by zabrał go na wyprawę na Broad Peak w Karakorum, której celem było odnalezienie i pochowanie ciał jego brata Macieja Berbeki i Tomka Kowalskiego; jednych z czterech pierwszych na świecie zdobywców ośmiotysięcznika w zimie.

Z tej wyprawy powstała książka „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” wydana przez krakowski Znak. W wyprawie poszukiwawczej, w której uczestniczył Hugo-Bader, brali też udział: Marek i Alicja Kowalscy – rodzice Tomka, jego narzeczona – Agnieszka Korpal oraz doświadczeni wspinacze wysokogórscy – Jacek Jawień i Krzysztof Tarasewicz.

To mogła być rzeczywiście piękna książka, jak chciał tego autor, ale nie jest. Nie rzuca też ona nowego światła na tragedię pod Broad Peak. Przypomnijmy, że z czteroosobowej ekipy zdobywców wróciło do Polski tylko dwóch. Reportażysta powiela w swojej książce medialne doniesienia, opinie i komentarze m.in. na temat Jacka Berbeki i jego relacji ze zmarłym bratem, które – jak powszechnie wiadomo – nie układały się najlepiej.

Adam Bielecki, który pojawia się na kartach książki, za sprawą wywiadów udzielonych Hugo-Baderowi, znów walczy z krzywdzącymi, jego zdaniem, opiniami o tym, że zostawił w górach kolegów. Tomek Kowalski, najmłodszy zdobywca Broad Peak, figuruje najczęściej jako „chłopak”, który nie marzył o niczym innym jak tylko o tym, by zapisać się w historii świata. A najstarszy Maciej Berbeka? Osierocił synów – wszystkich w wieku swoich towarzyszy wyprawy. Hugo-Bader nie wierzy, że w nawet najbardziej ekstremalnych warunkach, można uwolnić się od takiej myśli.

Jego subiektywne odczucia stanowią gorzki komentarz do relacji Adama Bieleckiego spod szczytu. Himalaista bąknął pod nosem, że może jednak by się wycofali. „Maciek spogląda na niego wymownie, bierze czekan i bez słowa rusza do góry”. To jedno z najbardziej krzywdzących uproszczeń, jakie w książce wypowiada Hugo-Bader.

Reportażysta miał wspaniałą okazję do tego, by obalić też słynny mit Jacka Berbeki, który nosi pseudonim „Siekierka” i uznawany jest za porywczego, nie znoszącego sprzeciwu i niezniszczalnego człowieka gór. W liście do niego napisał przecież
„Proszę uwierzyć tylko, że chyba wiem, co Pan czuje”. Empatia nie należy jednak do mocnych stron Hugo-Badera. W książce nie odnajdziemy żadnego akapitu poświęconego choćby próbie bliższego poznania członków ekipy poszukiwawczej.

Dziennikarz żali się za to, że podczas wspólnej jazdy samochodem nie został nawet poczęstowany polskimi ciasteczkami. Jakże znamienny był to dla niego sygnał , że osoby, których dusze i serca chciał otworzyć, traktują go jak intruza.
Wątpliwy wydaje się zatem przebieg intymnych rozmów spisanych w książce, w tym z Agnieszką Korpal. – Po co ci ten pierścionek? – pyta bezceremonialnie Hugo-Bader.

To zaskakujące, że młoda kobieta odpowiada niewrażliwemu dziennikarzowi tak oschle, bez namysłu. W Karakorum kupiła właśnie pierścionek. Prawdopodobnie ten sam, który wiózł dla niej Tomek.
W jednym z fragmentów książki autor skarży się, że sceptyczny stosunek uczestników do jego osoby nie pozwala zgromadzić upragnionego materiału. Nie może uzyskać odpowiedzi na pytania kim są ludzie, którzy ryzykują własne życie, tylko po to, by zdobywać górskie szczyty. Co nimi kieruje? Czym jest ta niezdefiniowana siła, która pcha ich gdzieś wysoko nad poziom morza? Nie wiadomo.

Reportażysta chętnie za to dzieli się na kartach swojej książki podsłuchanymi rozmowami (ujawniając mnóstwo pikantnych i niezwykle osobistych szczegółów) i obserwacjami zachowań wszystkich uczestników wyprawy. Chłodnym okiem relacjonuje rozgrywające się wydarzenia, by za chwilę okrasić je kąśliwym, wartościującym spostrzeżeniem. Dlatego „Długi film o miłości...” przypomina momentami kiepską telenowelę, której reżyser wchodzi bezceremonialnie z butami w życie swoich bohaterów, nie próbując nawet zrozumieć ich motywacji.

„Grubo przesadzam, pisząc do Jacka, że moje książki przetłumaczyli na kilkanaście języków. Kilka, nie kilkanaście... Zagalopowałem się. Także w tej sprawie, że wydawcy biją się o książkę, którą chcę napisać o jego wyprawie. Mówiąc szczerze, nikomu nie wspomniałem o moim pomyśle.”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski