Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Majchrowski: Dotrzymam wszystkich obietnic

Rozmawiała Małgorzata Nitek
Andrzej Banaś
Rozmowa. Pytamy prezydenta Krakowa, dlaczego w mieście jest za dużo smogu i za mało zieleni, czy Tauron Arena jest bezpieczna, z czego wynika jego sceptycyzm wobec metra, kiedy będzie domknięta trzecia obwodnica miasta i dlaczego w wyborach prezydenta RP poparł Bronisława Komorowskiego, a nie kandydatkę lewicy

- W mieście, jak Pan mówi, dużo się dzieje, ale walka ze smogiem idzie raczej opornie.

- Dlaczego?

- W porównaniu z ubiegłym rokiem spadła o 40 procent liczba wniosków o dofinansowanie przez miasto wymiany pieców węglowych. A jak liczba pieców nie zmaleje, to smog też się wyraźnie nie zmniejszy.

- Spadek liczby wniosków to efekt wyroku sądu administracyjnego, który zakwestionował uchwałę sejmiku wojewódzkiego wprowadzającą zakaz palenia węglem w Krakowie. Sprawę rozpatruje teraz sąd wyższej instancji, ale najwyraźniej mieszkańcy stracili motywację. Jako prezydent mogę w takiej sytuacji zachęcać jedynie instrumentami finansowymi. I zachęcam: dopłaty miasta z każdym rokiem będą maleć. Tylko ten, kto złoży wniosek w 2015 roku, będzie mógł dostać 100 proc. zwrotu kosztów do wymiany pieców na ekologiczne. W ubiegłym roku zlikwidowaliśmy ponad 1300 pieców i 879 kotłowni za ponad 34 mln zł.

- Jest pomysł, by w dzielnicach, w których zanieczyszczenie powietrza jest największe, zmobilizować mieszkańców, wprowadzając ostateczny termin wypłaty dofinansowania na grudzień tego roku. Co Pan na to?

- Sądzę, że sukcesywne coroczne zmniejszanie dopłat jest lepszym rozwiązaniem.

- We wszystkich należących do miasta budynkach są wymienione piece?

- W budynkach zarządzanych przez Zarząd Budynków Komunalnych około 2 proc. jest ogrzewanych węglem. Szacuję, że za ok. dwa lata wszystkie piece uda się usunąć. Ale jest jeszcze inny problem. Gdy na ulicy Gołębiej pytaliśmy mieszkańców o podłączenie do miejskiej sieci ciepłowniczej, nikt nie był zainteresowany, ale gdy już sieć została wybudowana, wszyscy zmienili zdanie.

- Najwyraźniej nie chcieli ponosić kosztów budowy sieci. Budowa ciepłociągu to także instrument finansowej zachęty. Nie powinien Pan na to żałować pieniędzy.

- I nie żałuję. W ciągu ostatnich 8 lat przez przyłączenie do sieci cieplnej zlikwidowaliśmy ponad 2 tysiące pieców i ok. 50 kotłowni. W tej chwili priorytetem dla MPEC jest rejon w granicach drugiej obwodnicy. Wszyscy chętni z pewnością zostaną przyłączeni i nie zabraknie na to pieniędzy. MPPEC jest beneficjentem zarówno programu KAWKA jak i pozyskuje środki unijne.

- W programie wyborczym obiecywał Pan redukcję zanieczyszczeń. Jakie za cztery lata będzie stężenie pyłu zawieszonego w Krakowie?

- Bardzo chciałbym powiedzieć, że będzie spełniać normy, ale z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że będziemy konsekwentni w naszych działaniach, czyli wymianie pieców, wymianie taboru komunikacji miejskiej na ekologiczny itd., itd… i wierzę, że będzie to przynosić efekty.

- Powietrze w Krakowie zanieczyszczają także samochody. Prawdopodobnie już od 2016 roku samorządy będą miały możliwość zakazania wjazdu do centrów miast dla starych aut emitujących dużo spalin. Jest Pan gotów wprowadzić taki zakaz? Kiedy i na jakich zasadach?

- Nie odpowiem na to pytanie, dopóki nie poznamy ostatecznych zapisów ustawy. Dziś nie wiemy, jakie kompetencje otrzymają samorządy, bo podejrzewam, że i sama zmiana prawa w Sejmie nie odbędzie się bezproblemowo. Z pewnością pojawią się silne naciski, by zasady ograniczania ruchu przez samorządy nie były zbyt restrykcyjne. Podejrzewam, że ustawa będzie wynikiem kompromisu.

- Ruch samochodowy można też ograniczyć atrakcyjną ofertą komunikacji miejskiej. Dlaczego do tej pory w czteromiliardowym budżecie miasta nie udało się znaleźć 15 milionów na zwiększenie częstotliwości kursowania tramwajów i autobusów?

- Gdy obejmowałem urząd prezydenta w 2006 roku, miasto dopłacało do przejazdów komunikacją miejską 56 milionów złotych, teraz to już 178 mln zł. Kwota ta wzrosła także dlatego, że przybyło nowych linii autobusowych i tramwajowych. Dwa lata temu wprowadziliśmy poważne zmiany w siatce połączeń pojazdów komunikacji miejskiej, zgodnie z założeniami projektu tzw. remarszrutyzacji.

- Niestety, zmiany były tylko częściowe. Z częstotliwością co 5 minut w godzinach szczytu kursują jedynie dwie linie: 50 i 52. Na resztę zabrakło pieniędzy. A może gdyby tramwaje i autobusy jeździły częściej, korzystałoby z nich więcej pasażerów i nie musiałby Pan tak dużo dopłacać MPK.

- Remarszrutyzacja to nie tylko kwestia finansów, ale też wielkości taboru. Ponieważ sukcesywnie dokupujemy nowe autobusy i tramwaje, możemy także zwiększać częstotliwość kursów.

- Zrezygnuje Pan z budowy parkingów w centrum miasta, np. przy pl. Inwalidów na rzecz parkingów przy pętlach tramwajowych i autobusowych?

- Takie parkingi powstają. W tym roku rozpocznie się ich budowa przy pętlach w Kurdwanowie, Bieżanowie i Borku Fałęckim. A co do parkingu pod placem Inwalidów, inwestycja nie rozpoczęła się i nie rozpocznie, bo na razie nie ma na nią pieniędzy. Trudno nawet wskazać termin w przyszłości, w którym ten parking mógłby powstać. Wbrew głosom jego przeciwników, nie generowałby ruchu w centrum, lecz zatrzymywałby go przed drugą obwodnicą miasta. Trzeba też pamiętać, że parkingi podziemne budowane w centrach miast mają na celu uwolnienie ulic od zaparkowanych samochodów. W tym sensie nie ściągają dodatkowych samochodów do centrum, ale te, które już są, wprowadzają pod ziemię, by zostawić więcej miejsca dla pieszych i rowerzystów.

- Nie żałuje Pan powołania spółki parkingowej? Przez prawie rok jej pracownikom nie udało się nic zrobić, a na jej utrzymanie wydajemy rocznie 5 mln zł?

- Ale to właśnie spółka parkingowa przygotowuje budowę parkingów park&ride, o których mówiliśmy wcześniej. Zdaję sobie sprawę, że etap uzgodnień i pozwoleń jest czasochłonny, ale nie można mówić, że jeżeli nie widzimy gdzieś sprzętu budowlanego, to nic się w sprawie danej inwestycji nie dzieje.

- Będzie w Krakowie metro?

- Nie wiem, to się okaże po stworzeniu studium wykonalności tej inwestycji. Właśnie ogłaszamy przetarg na przygotowanie takiego dokumentu. Odpowie on na pytania, czy wybudowanie metra jest opłacalne, a jeśli tak, to na jakiej trasie. Wystartuje w nim także francusko-angielsko-amerykański fundusz zainteresowany finansowaniem metra w Krakowie. Dla nich to także będzie okazja do zbadania opłacalności inwestycji.

- Ponad połowa członków powołanego przez Pana zespołu zajmującego się tym tematem, jest przeciwko budowie metra…
- Ale druga połowa jest "za". Nie mogłem powołać zespołu składającego się tylko ze zwolenników lub tylko z przeciwników metra, ponieważ zależało mi na tym, aby efekt jego prac był jak najbardziej obiektywny.

- Już pojawiają się głosy, że sceptycyzm połowy członków zespołu ds. metra sprawia, że przygotowania do tej inwestycji idą powoli. Choćby przetarg, ogłaszany jest prawie rok po referendum, w którym krakowianie opowiedzieli się za metrem.

- To nie jest inwestycja, która kosztuje 100 tys. zł i z której realizacji w przypadku trudności będzie się łatwo wycofać. To właśnie teraz jesteśmy w takim momencie, że jeszcze bez znacznego zaangażowania finansowego mamy możliwość dokładnego przemyślenia, jak metro powinno funkcjonować i dobrze się do tej inwestycji przygotować. Nie sztuka wydać pieniądze szybko. Sztuka wydać je mądrze.

- Pan też nie jest entuzjastą metra.

- Nigdy, także w kampanii wyborczej, tego nie kryłem. Nawet jeśli na budowę (kilometr metra to koszt ok. pół miliarda złotych) zdobędziemy pieniądze zewnętrzne, to potem trzeba podziemną komunikację utrzymać. Warszawa przeznacza na to 200 mln zł rocznie, jeśli w Krakowie koszt będzie o połowę niższy, to i tak te 100 mln zł musimy znaleźć w budżecie, czyli z czegoś zrezygnować.

Moim zdaniem, jeśli w ogóle metro Krakowowi będzie potrzebne, to tylko dla skomunikowania obszaru Nowej Huty Przyszłości. Uważam, że mamy już dobrze rozwiniętą sieć tramwajową i powinniśmy dalej ją rozwijać. Ale, skoro wola mieszkańców jest inna, zleciłem wykonanie niezbędnych obliczeń i symulacji w kontekście całej komunikacji miejskiej, by można było podjąć odpowiedzialną decyzję o rozpoczęciu bądź zaniechaniu budowy metra.

- To prawda, że sporo w ostatnich latach zainwestowaliśmy w rozbudowę sieci tramwajowej, ale mnożenie linii nie rozwiąże problemu korków, w których grzęzną tramwaje w centrum miasta.

- Dlatego uważam, że optymalnym rozwiązaniem dla Krakowa byłoby tzw. premetro, czyli tunele pod centrum miasta i szybki tramwaj naziemny poza centrum. Prof. Antoni Tajduś, były rektor AGH twierdzi, że warunki geologiczne sprzyjają takiej inwestycji. W centrum Krakowa występuje skała wapienna, w której można bez problemu drążyć maszynowo, odpada też kwestia badań archeologicznych.

- Kolejny powołany przez Pana zespół zadaniowy zaproponował właśnie montaż w Krakowie 500 kamer, ale w ciągu kilku lat. Dlaczego nie od razu?

- A wie pani ile jest już kamer w mieście?

- Kilkaset, ale większość z nich w takim stanie technicznym, że obraz trudno odczytać.

- Łącznie z kamerami przy szkołach, obiektach prywatnych, na osiedlach zarządzanych przez spółdzielnie, w pojazdach komunikacji miejskiej mamy ponad 2 tysiące kamer. Badania londyńskie pokazują, ze monitoring nie zlikwidował przestępczości, więc obawiam się, że w Krakowie takiego efektu też nie osiągniemy.

- Można jednak łatwej ścigać przestępców.

- To prawda…. Dlatego powołany przeze mnie zespół zaproponował stworzenie systemu opartego o 200 kamer, które można by przemieszczać, jeżeli analiza zagrożeń wskazałaby taką potrzebę. Oszacowano wstępnie, że koszt ich zainstalowania to ok. 10 mln zł, a następnie roczne utrzymanie, to ok. 9 mln zł, trzeba bowiem pamiętać, że obraz z kamer byłby cały czas oglądany przez operatorów. Przygotowując przyszłoroczny budżet, będę chciał umieścić w nim koszt tej inwestycji.

- Czy jesienią będzie kolejne referendum w Krakowie?

- Myślę, że to dobry pomysł, pod warunkiem, że zadamy mieszkańcom precyzyjne pytania i wskażemy konsekwencje konkretnych odpowiedzi.

- O co Pan chciałby zapytać krakowian?

- Z pewnością wiele pytań zaproponują sami krakowianie. Mnie interesowałaby odpowiedź na pytanie, "czy jesteś za ograniczeniem wjazdu do centrum miasta samochodów niespełniających norm ochrony powietrza". Nie jest to oczywiście dosłowna treść pytania, trzeba doprecyzować szczegóły.

- Co z likwidacją szkół?

- Na razie nie przewiduję żadnej likwidacji.

- Z badań jakości nauczania, jakie ostatnio publikowaliśmy w "Dzienniku Polskim" wynika, że połowa krakowskich gimnazjów i liceów wypuszcza uczniów gorszych niż przyjęła. Co Pan zamierza z tym zrobić?

- Problem w tym, że kwestie jakości nauczania są w kompetencjach kuratora, a nie samorządu. Za dobór kadry nauczycielskiej odpowiada dyrektor szkoły, miasto natomiast ma bardzo niewielki wpływ na jego wybór. Dyrektorzy są przecież wyłaniani w drodze konkursów, w których jako organ prowadzący dysponujemy 3 głosami, a jeszcze w głosowaniu biorą udział przedstawiciele organu nadzoru pedagogicznego, rady rodziców, rady pedagogicznej i związków zawodowych. Wystarczy więc, że dyrektor zdobędzie ich przychylność i wygrywa konkurs.

- Nie ma Pan żadnych narzędzi dyscyplinujących?

- Jedynie finansowe.

- No właśnie, może dodatki motywacyjne powinny otrzymywać tylko te szkoły, w których wskaźnik edukacyjnej wartości dodanej, pokazujący przyrost wiedzy ucznia, jest dodatni?
- Ostatnio zróżnicowaliśmy wysokość dodatków motywacyjnych. Lepsze dostają więcej, słabsze mniej

- Może słabe nie powinny w ogóle dostawać?

- Nie jest to takie proste. Przepisy są tak skonstruowane, że przekazujemy dyrektorom określoną pulę pieniędzy, a on ją dzieli według własnego uznania. Czasem po równo, by nie narazić się poszczególnym nauczycielom. Ostatnio w jednej ze szkół dyrektor wprowadził podwyżki dla pracowników administracji i obsługi na łączną kwotę 100 tys. zł rocznie. Sprzątaczka zarabia tam więcej niż inspektor w miejskim wydziale edukacji.

- Co Pan z tym zrobi?

- Oczywiście poproszę o wyjaśnienie takiej decyzji i poczekam do końca roku. Jestem ciekaw, skąd pani dyrektor weźmie te 100 tys. zł. Przecież każda szkoła funkcjonuje w ramach rocznego planu finansowego i pieniędzmi należy odpowiednio gospodarować.

- Nie frustruje Pana rola przekaźnika pieniędzy między Ministerstwem Edukacji a szkołami? Może czas zmienić prawo?

- Gdyby kwoty były wystarczające, to myślę, że samorządom rola przekaźnika by nie przeszkadzała. Ale nie są i nie dotyczy to jedynie edukacji, o czym pani doskonale wie.

- Kończy się właśnie rekrutacja do przedszkoli. Ten rok będzie…

- …lepszy

- Czyżby? Nie powstała przecież oszałamiająca liczba przedszkoli.

- Ale wbrew krążącym opiniom, że zabraknie miejsca dla 4 tysięcy dzieci, już wiemy, że do wybranego przedszkola dostało się 95 proc. dzieci. Prawie 800 dzieci nie dostało się do wybranego przedszkola, ale w całym Krakowie zostało wolnych ponad 1100 miejsc.

- Z czego to wynika?

- Zgodnie z prawem do przedszkoli od września 2015 będą uczęszczać dzieci w wieku od 3 do 5 lat, a nie jak w ostatnich dwóch latach również dzieci z połowy rocznika sześciolatków. Dzieci sześcioletnie co do zasady uczęszczają do klas pierwszych. Oczywiście są dzieci odraczane, ale jest ich mniej niż połowa wszystkich dzieci w danym roczniku.

- Do 2017 roku miasto musi zapewnić wszystkim dzieciom miejsce w przedszkolu. Uda się?

- Już w tym roku liczba miejsc i liczba chętnych jest zbliżona. Zapewnienie wszystkim dzieciom w wieku 3-5 lat miejsc w przedszkolach będzie obowiązkiem gminy. Im mniej dzieci odroczonych, tym więcej miejsc dla dzieci młodszych.

- Przez lata był Pan przeciwnikiem finansowania przez miasto sportu komercyjnego. Zmienił pan zdanie?

- Nie. Nadal uważam, że miasto powinno wspierać zwłaszcza sport dzieci i młodzieży.

- Pana pełnomocnik ds. sportu przedstawił radnym propozycję, by m.in. piłkarze Wisły i Cracovii reklamowali na koszulkach Kraków, oczywiście w zamian za pieniądze z kasy miejskiej.

- Najwyraźniej doszło do nieporozumienia. Trudno, by piłkarze "pasów" mieli na koszulkach napis Cracovia Kraków, klub Wisły też jest kojarzony z naszym miastem. Nie wykluczam natomiast dofinansowania sportów niszowych, np. żużlowców z klubu Wanda, których nazwa nie wiąże się w tak oczywisty sposób z Krakowem.

- Trwa zlecona przez Pana kontrola wewnętrzna w Kraków Arenie. Czy Zbigniew Rapciak, prezes spółki zarządzającej halą, nie powinien być zawieszony do czasu jej zakończenia?

- Nie.

- Dlaczego?

- Bo parę słów wyrwanych z kontekstu z nagrań, których "Gazeta Krakowska" nie chce ujawnić, to za mało, by odsunąć go od funkcji.

- Nie zaniepokoiło Pana, że prezes Rapciak wpłacał pieniądze na fundusz i chciał rozdawać bilety na koncerty w zamian za zyskanie przychylności straży w kontrolowaniu bezpieczeństwa obiektu.

- Dziennikarze w ramach umów promocyjnych też dostawali bilety.

- Bo potem opisywali wydarzenie. Trudno jednak porównywać umowę promocyjną z decyzją o bezpieczeństwie obiektu.

- Hala Areny jest i była bezpieczna. Chodziło o ponadstandardowe zabezpieczenia. To nowoczesny obiekt, naszpikowany skomplikowaną aparaturą.

- Skoro wszystko było w porządku, to dlaczego prezes Rapciak nie chciał ujawnić raportu, w którym zostały ujęte nieprawidłowości w systemie oddymiania. Nawet strażacy nie mieli do niego wglądu.
- Z tego, co się orientuję, strażacy biorą udział we wszelkich próbach działania systemów. Tak samo było przy ostatniej próbie 10 kwietnia, gdzie potwierdzono, że wszystko działa bez zarzutu i hala jest gotowana na najbliższe wydarzenia.

- Czy nie uważa Pan, że zarówno w hali, jak i Centrum Kongresowym byłoby mniej usterek, gdyby ich oddawaniu do użytku nie towarzyszył pośpiech związany z kampanią wyborczą?

- Hala została oddana do użytku przed wakacjami, a pierwsze wydarzenia było organizowane z okazji Dnia Dziecka. Nie łączyłbym więc tego terminu z jesienną kampanią, choć przyzwyczaiłem się, że wszystko, co robiłem nawet rok wcześniej, chętnie jest przez dziennikarzy przypisywane "rozpoczęciu kampanii". Budynki właśnie po to muszą funkcjonować, by "wyszły" wszelkie ewentualne usterki i w ramach gwarancji jak najszybciej je usunąć. Nie widzę sensu w trzymaniu zamkniętego, gotowego obiektu tylko dlatego, że ktoś ma ochotę połączyć to potem z kampanią.

- Popierał Pan ograniczanie liczby punktów sprzedaży alkoholu w Krakowie, ale z przygotowanego przez Pana urzędników projektu wynika, że niewiele się zmieni. W centrum miasta, gdzie problem jest największy, utrzymana została dotychczasowa liczba takich punktów. Dlaczego?

- Moją ideą było ograniczenie całodobowej sprzedaży alkoholu przede wszystkim tam, gdzie jest to najbardziej uciążliwe dla mieszkańców, głównie na osiedlach. Przygotowany projekt ograniczenia sprzedaży został skierowany na ostatniej sesji do drugiego czytania, a decyzję rady miasta w tej sprawie poznamy na początku lipca.

- Pod względem powierzchni zieleni w stosunku do powierzchni miasta Kraków znajduje się na szarym końcu. Na 65 miast zajmuje 49. miejsce (raport Moja Polis). Jak Pan zamierza to zmienić?

- Nie do końca się z tym zgodzę. Popatrzmy na studium. Czterdzieści procent powierzchni miasta to tereny, których nie przeznacza się pod zainwestowanie, a więc są to otwarte tereny zielone. Dodatkowo trzeba pamiętać, że także tereny inwestycyjne nie są przecież zabudowane w stu procentach. W zależności od funkcji, lokalizacji i wartości przyrodniczej na działkach jest od 10 do 60 proc. powierzchni czynnej biologicznej, a więc zieleni. Nie zmienia to faktu, że plany, jeżeli chodzi o zieleń, mamy bogate, przede wszystkim mam tu na myśli powstanie nowych parków. Myślę, że tę dbałość o zieleń będzie widać bardziej, gdy w drugim półroczu zacznie działać Zarząd Zieleni Miejskiej.

- Mieszkańcy Nowej Huty często powtarzają, że politycy pamiętają o nich tylko przed wyborami, co Pan zamierza zrobić, by zmienić tę opinię?

- Spełnić obietnice wyborcze. Nie będę wymieniał szczegółowo, ale chcę przypomnieć, że jednym z największych wzywań tej kadencji jest doprowadzenia szpitala Żeromskiego do najwyższych europejskich standardów. Trzeba też pamiętać, że na zadania kompensacyjne w latach 2009 - 2013 wydano prawie 50 mln zł, do tego trzeba dodać przebudowę linii tramwajowej do pl. Centralnego i potem dalej w stronę Wzgórz Krzesławickich, sporo inwestycji sportowych, budowę ścieżek rowerowych. Teraz zaczynamy przebudowę ul. Igołomskiej wartą 300 mln zł. Proszę mi wierzyć, lista inwestycji nowohuckich jest bardzo długa.

- Prócz inwestycji poprawiających komfort życia mieszkańców, planuje Pan jeszcze kilka dużych przedsięwzięć. Kiedy uda się domknąć trzecią obwodnicę Krakowa?

- To olbrzymia inwestycja, bo koszt budowy tras Łagiewnickiej, Pychowickiej i Zwierzynieckiej to 3 mld zł. Zaczynamy teraz budować trasę Łagiewnicką, a kolejne etapy są zaplanowane po 2018 roku. Cały czas szukamy jednak partnera prywatnego, który wniósłby kapitał i w ten sposób inwestycje udałoby się przyspieszyć.

- Dlaczego w wyborach prezydenckich poparł Pan Bronisława Komorowskiego a nie Magdalenę Ogórek?

- Przede wszystkim dlatego, że mnie o takie poparcie poprosił. A ja zrobiłem to z pełnym przekonaniem, ponieważ uważam, że jest to kandydat, który - choć związany z PO - ma zdolność zjednania sobie znacznie szerszego elektoratu i o taki szeroki elektorat zabiega. Nie jest kandydatem wyłącznie jednej partii. Powtarzałem to wielokrotnie: jeżeli się ma dobrego prezydenta, nie należy go zmieniać.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski