Przed sezonem balon pęczniał, trener Jacek Zieliński próbował tu i ówdzie spuszczać z niego powietrze, ale po zwycięstwie w Gdańsku (1:0) będzie coraz trudniej studzić rozgrzane głowy. Zwłaszcza że już w najbliższy piątek mecz z Wisłą.
– Kibice mają prawo do własnych opinii, zapewniam jednak, że w drużynie jest spokój i rozsądek – zaznacza szkoleniowiec. – Nie podniecaliśmy się tym, co zdarzyło się pod koniec poprzedniego sezonu i teraz też nie będzie euforii. Poczekajmy, zobaczymy, co zdarzy się dalej. Na razie mamy jedno zwycięstwo, więc podejdźmy do tego spokojnie.
Jeszcze trochę, a bilans pracy Zielińskiego w Cracovii będzie rozpatrywany w kategoriach zjawiska paranormalnego. Na razie to 10 meczów, zero porażek i zaledwie dwa remisy.
– Mamy nadzieję, że ta passa zostanie podtrzymana także w derbach – mówił po meczu w Gdańsku Piotr Polczak, strzelec jedynej bramki.
– Cracovia was czymś zaskoczyła? – zapytano po spotkaniu Sebastianę Milę.
– Nie, to my graliśmy słabiej niż zawsze – odpowiedział lider Lechii. – Cracovia strzeliła bramkę i czekała na swoją szansę. I po kontrach miała sytuacje do podwyższenia wyniku. My mieliśmy swoje, może nie tak klarowne, ale mogliśmy wyrównać.
Sukcesu „Pasów” w starciu z zespołem, który chce równać do ligowych potęg, nie da się jednak wytłumaczyć jedynie słabością faworyzowanego rywala. Głównie dlatego, że – choć przewrotnie to zabrzmi – krakowianie też jeszcze są daleko od optymalnej formy. Zwycięstwo, nawiasem mówiąc zasłużone, jest tym cenniejsze.
– Trudno oczekiwać, żeby zespół zagrał na sto procent możliwości po trzech tygodniach przygotowań. Zdawaliśmy sobie sprawę, że gra momentami może być szarpana i ten mecz w naszym wykonaniu wcale nie był taki rewelacyjny – zauważa Zieliński. – Zagraliśmy mądrze, konsekwentnie, ale były elementy, które trzeba poprawiać. Na pewno mamy jeszcze duże rezerwy. Gdzie? Powinniśmy grać lepiej w piłkę.
Piątkowe spotkanie pokazało, że Cracovia ma wyrównaną kadrę, a Zieliński buduje zespół, który nie będzie uzależniony od pojedynczych piłkarzy. W Gdańsku mógł sobie pozwolić na pozostawienie na ławce rezerwowych Miroslava Covili oraz Marcina Budzińskiego i nie musiał drżeć o grę linii pomocy.
– Miro cały czas dochodzi do siebie i nadrabia stracony dystans, bo przez problemy z palcem trochę inaczej trenował. „Budzik” z kolei był wcześniej chory, więc nie było sensu wystawiania go na siłę od początku – tłumaczy trener. – A wyrównana kadra? Tak, dysponujemy dobrym zespołem, dlatego w przerwie letniej nie było rewolucji w składzie, tylko nieduże zmiany.
Nieduże, ale wygląda na to, że wartościowe. Hubert Wołąkiewicz i Jakub Wójcicki w debiucie wypadli bardzo obiecująco.
– Są punkty, więc na pewno będę miał dobre wspomnienia z pierwszego meczu w barwach Cracovii – uśmiechał się ten drugi. –Nie było źle, może tylko w końcówce za bardzo daliśmy się zepchnąć do defensywy. Teraz jednak patrzymy już do przodu.
O derbach Zieliński jeszcze Gdańsku mówił przed kamerą Canal+ tak: – To ważny mecz, ale tylko jeden. Potem będą kolejne.
– Na pewno nie ma u nas „grzałki” przed Wisłą – dopowiada teraz. – Jasne, to spotkanie o dużym ciężarze gatunkowym, ale to jest dopiero początek rozgrywek. Zespoły dopiero docierają się, osiągają pułap możliwości. Nie może być napinki, pompowania balonu. Tylko zdrowa adrenalina. Zresztą spokojnie, mecz jest dopiero w piątek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?