Jaja tysiąclecia

Marcin Wolski: SPRAWKI Z WARSZAWKI

Odkrycie, że jajka nie wymyślił Kolumb i że istniały one przed tysiącem lat u naszych południowych sąsiadów, a kto wie, może i wcześniej w państwie Wielkomorawskim, jest informacją doniosłą. Oczywiście, jeszcze donioślejsze byłoby, gdyby wspomniane jajo udało się wykluć. Tylko pytanie, co by się z niego wykluło? Może wyjątkowo stara kura, a może coś bardziej ekstremalnego - smok, krasnoludek, Dąbrówka - zaklęta w jajo? To co dziś niemożliwe, tysiąc lat temu, jeśli wierzyć opowieściom fantasy, pakowanym ile wlezie w głowy naszym dzieciom, było absolutnie realne, i każdy młody człowiek doskonale wie, że w średniowieczu żyły elfy, hobbity, trolle i wiedźminy. I wszystkie mogły wykluwać się z jajek. Co zresztą wygląda dużo przyzwoiciej, gdy się taką historię opowiada dziecku. W starożytności, o której opowiada się dużo rzadziej, właśnie z jaja będącego owocem figlów Ledy z łabędziem wykluli się nie tylko bracia Kastor i Polluks, ale również piękna Helena, która stała się powodem Minus Pierwszej Wojny Światowej.

Można, oczywiście, mieć żal, że do znaleziska doszło w państwie czeskim, a nie u nas. Jednak osobiście uważam to za dziejową rekompensatę. W końcu tak często robiliśmy sobie jaja z Pepików... Pamiętają państwo, jak w czasach demoludów opowiadano, że rząd czechosłowacki jest tak neutralny, że nie ingeruje nawet we własne sprawy. Dziś, niestety, powiedzonko bardziej pasuje do innego kraju i innego rządu.

Oczywiście, jako patriota, wolałbym, żeby podobne jajo znaleziono u nas, ale jestem realistą. Gdyby nawet zostało znalezione, to albo byłoby natychmiast skradzione, albo bezzwłocznie spożyte, albo, co gorsza, spożytkowane w debacie politycznej.