Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak agent Jurand donosił na kolegów z kompanii reprezentacyjnej wojska

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Płk Piotr M.który zwerbował agenta w wojsku
Płk Piotr M.który zwerbował agenta w wojsku Artur Drożdżak
Wiesław R. nie dość, że nie został radnym powiatowym z Oświęcimia, to jeszcze dostał wyrok za kłamstwo.

FLESZ - E-dowód ułatwi Ci życie, możesz go mieć za darmo

Rok 1974 to nie był fajny czas, by odbywać zasadniczą służbę wojskową. Była dyscyplina, zamordyzm i terror kaprali, którzy lubili się wyżywać na kotach, czyli młodych żołnierzach.

W takiej atmosferze 19-letni wówczas Wiesław R. trafił z Oświęcimia do armii. Pierwszy rok służby odbył w kompanii wart honorowych w 3 Pułku Zmechanizowanym, drugi rok w kompanii reprezentacyjnej Ludowego Wojska Polskiego w Warszawie, czyli w Komendzie Garnizonu miasta Stołecznego Warszawa.

Tam dobierano ludzi o odpowiedniej aparycji i wzroście, bo to zawsze była wizytówka armii.

Piotr M. werbuje agenta

Dość szybko nowy rekrut wpadł w oko płk Piotra M., od 11 lat oficera kontrwywiadu wojskowego, czyli Wojskowej Służby Wewnętrznej, który czuwał nad bezpieczeństwem w jednostce i w tym celu werbował młodych żołnierzy do współpracy, być mieć źródła informacji. Wszystko rozegrało się w gabinecie dowódcy jednostki.

Wiesław R. został zwerbowany po przysiędze w październiku 1974 r. w obecności dowódcy kompanii i oficera politycznego. Sam tak to opisał przed sądem.

- Złożyłem ustną przysięgę i pisemne oświadczenie o współpracy z kontrwywiadem wojskowym. Kazali mi wybrać pseudonim - nie krył Wiesław R. Wtedy wymyślił literacki pseudonim Jurand.

- Po wszystkim kazali mi obserwować moich kolegów. Z kim się spotykają, co robią na przepustkach, czy nie kontaktują się z kimś z obcych wywiadów - opowiadał po latach Wiesław R.

Donosy, ale ze strachu

Nie krył że podjął się tych tajnych zadań, ale wyłącznie ze strachu.

- Wszyscy byli zastraszeni na kompanii. Była żelazna dyscyplina i psychoza - mówił. Jego i innych bardzo młodych żołnierzy straszono pobytem w cieszącej się złą sławą karnej kompanii w Orzyszu. W przenośni, jak mówił, nawet myszy bały się tam ruszać.

- Ja miałem przekonanie, że jak odmówię, to trafię do Orzysza - dodał. Tak się zaczęła jego kariera Tajnego Współpracownika WSW

Wiesław R. kilka miesięcy spotykał się z oficerami w pokoju dowódcy kompanii. Wtedy kazali mu pisać donosy, że taki żołnierz był w knajpie, a inny spotkał się z kimś na przepustce poza kompanią.

Nikomu z kolegów z wojska o tych spotkaniach z oficerem kontrwywiadu nie mówił, bo był wymóg zachowania ścisłej tajemnicy. Po latach przyznał się żonie, co wtedy robił.

Dokumenty IPN

W archiwach Instytutu Pamięci Narodowej odkryto mikrofilmy z dokumentami z tamtych czasów. Wynika z nich, że płk Piotr M. zwerbował agenta Juranda 25 października 1974 r. do współpracy z kontrwywiadem wojskowym i spotykali się kilkanaście razy przez dwa lata do stycznia 1976 r., gdy Wiesław R. odszedł do cywila.

Młody żołnierz miał też kontakt z nieoficjalnym pracownikiem kontrwywiadu ps. Klon, czyli płk Stanisławem S., któremu również składał meldunki na temat żołnierzy z jego kompanii.

W zachowanej do dziś charakterystyce tajnego agenta odnotowano, że ze „stawianych zadań wywiązywał się bardzo dobrze”.

Kandydat na radnego

W 2014 r. Wiesław R. kandydował na radnego powiatowego z Oświęcimia z komitetu wyborczego wyborców Porozumienie Samorządowe. Złożył wówczas obowiązkowe dla każdego oświadczenie lustracyjne, że nie był pracownikiem i współpracownikiem tajnych służb PRL.

- Szwagier mnie poprosił i byłem „słupem” na liście wyborczej. Radnym nie chciałem być i polityką się nie zajmuję, nawet lokalną - opowiadał potem lustrowany.

Tłumaczył pokrętnie, że podpisał w ciemno oświadczenie lustracyjne, ale resztę wypełnił ktoś inny.

IPN zakwestionował prawdziwość tego oświadczenia i sprawa znalazła się przed krakowskim sądem.

65-letni Wiesław R. przyznał szczerze na sali rozpraw, że skłamał w oświadczeniu lustracyjnym, bo faktycznie współpracował z kontrwywiadem wojskowym ale, jak tłumaczył, podjął współpracę ze strachu. Nie pamiętał po 40 latach, co pisał w donosach do oficera WSW.

Przesłuchano 76-letniego Piotra M., który opowiadał, że werbował agentów, kiedy przychodzili do wojska.

TW Juranda nie pamiętał. Pozyskiwał do współpracy młodych żołnierzy służby zasadniczej jeszcze podczas ich pobytu w Ciechanowie, nim trafili do jednostki wojskowej w stolicy.

Werbował ich także po to, by zdobywać informacje na temat „rozkazów i pruskiej dyscypliny”, którą stosowali niektórzy kaprale.

- Te praktyki kaprali były niedorzeczne i służyły jedynie pognębieniu żołnierzy - potwierdził w zeznaniach oficer WSW Piotr M.

Wzorowy oficer Piotr M.

W latach 1962-82 był żołnierzem Wojska Polskiego, a między 1971. a 74 r. w Warszawie starszym pomocnikiem szefa oddziału WSW.

Zachowała się o nim w archiwach IPN opinia służbowa, z której wynika, że jako oficer kontrwywiadu wojskowego jest zdyscyplinowany, koleżeński i pracowity. Z przedmiotu kontrwywiadowczego oceniany bardzo dobrze, podejmuje właściwe decyzje i wyciąga trafne wnioski. Pracuje szybko, woli być w ciągłym ruchu, nie zawsze punktualny, ale to uczynny członek PZPR.
Nawiązanie służbowej współpracy z agentem Jurandem zatwierdził przełożony Piotra M., czyli ppłk Roman N., ale nie dało się go przesłuchać, bo już zmarł.

W drodze pomocy prawnej przesłuchano za to w stolicy płk Stanisława S., który w armii posługiwał się pseudonimem Klon. To także jemu „ Jurand” składał raporty.

Sąd dał wiarę lustrowanemu, że jako bardzo młody człowiek w sytuacji, w której się znalazł, nie widział możliwości odmówienia współpracy z kontrwywiadem.

Sąd przyjął jednak, że był agentem służb PRL, a jego współpraca była tajna, świadoma, dobrowolna, realna i materializowała się w konkretnych działaniach, czyli nie była pozorna.

To są podstawowe kryteria, które bierze się pod uwagę, czy ktoś był tajnym współpracownikiem w czasach komunistycznych. Te kryteria określił w jednym z wyroków Trybunał Konstytucyjny.

Za wiarygodne uznano relacje świadków i za autentyczne dokumenty, które w wyniku kwerendy odkryto w archiwach IPN.

Wyrok za kłamstwo

Sąd Okręgowy w Krakowie w wyroku zgodził się z wnioskiem prokuratora IPN i na trzy lata zakazał Wiesławowi R. pełnienia funkcji publicznych i startu w wyborach samorządowych oraz tych do parlamentu i na eurodeputowanego.

W ostatnim słowie lustrowany nie chciał się odnosić do słów prokuratora IPN na temat proponowanej kary, ale Wiesławowi R. wyrwało się, że „za błędy młodości trzeba płacić". Ten wyrok jest już prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Jak agent Jurand donosił na kolegów z kompanii reprezentacyjnej wojska - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski