Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak atak Rosji na Ukrainę wpływa na firmy w Krakowie i Małopolsce. Szanse przemysłu i handlu. Turystyka z piekła do nieba i… z powrotem?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Strach o przyszłość zagościł też w sponiewieranej przez pandemię krakowskiej turystyce. Hotele, schroniska, pensjonaty oraz ściśle powiązane z koniunkturą w tej branży bary, kawiarnie i restauracje są dzisiaj pełne, czego nikt się miesiąc temu nie spodziewał. Obłożenie w większości obiektów w Krakowie skoczyło z 20-30 procent do 90-100 proc. z  uwagi na zakwaterowanie Ukraińców. Wiadomo jednak, że jest to sytuacja przejściowa, na parę tygodni. A kluczowi dla krakowskiej turystyki klienci z Zachodu masowo anulują rezerwacje. Zainteresowanie Polską, jako „krajem frontowym”, radykalnie spadło i może się to nie zmienić, dopóki trwa wojna. Rykoszetem uderzy to zapewne także w przychody krakowskiego lotniska. Warto podkreślić, że podobnie jak podczas pandemii Kraków ma tu większy problem niż pozostała część Małopolski, gdzie dominuje turystyka krajowa.
Strach o przyszłość zagościł też w sponiewieranej przez pandemię krakowskiej turystyce. Hotele, schroniska, pensjonaty oraz ściśle powiązane z koniunkturą w tej branży bary, kawiarnie i restauracje są dzisiaj pełne, czego nikt się miesiąc temu nie spodziewał. Obłożenie w większości obiektów w Krakowie skoczyło z 20-30 procent do 90-100 proc. z uwagi na zakwaterowanie Ukraińców. Wiadomo jednak, że jest to sytuacja przejściowa, na parę tygodni. A kluczowi dla krakowskiej turystyki klienci z Zachodu masowo anulują rezerwacje. Zainteresowanie Polską, jako „krajem frontowym”, radykalnie spadło i może się to nie zmienić, dopóki trwa wojna. Rykoszetem uderzy to zapewne także w przychody krakowskiego lotniska. Warto podkreślić, że podobnie jak podczas pandemii Kraków ma tu większy problem niż pozostała część Małopolski, gdzie dominuje turystyka krajowa. Aneta Zurek / Polska Press
Analiza. Piekielnie drogie paliwa, energia i gaz oraz zboża (i generalnie żywność), odcięcie od rynku wschodniego, zaburzenia w łańcuchach dostaw, brak niektórych komponentów. Z drugiej strony: szanse związane z przeniesieniem biznesów do Polski i pojawieniem się 2,5 mln konsumentów oraz miliona potencjalnych pracowników. Oto możliwe skutki wojny.

Jak zbrodnicze działania Rosji na terenie Ukrainy wpłyną na gospodarkę w Krakowie i Małopolsce? Czy powszechne turbulencje i sektorowe tsunami (patrz: rynek mieszkań) okażą się chwilowe? By odpowiedzieć na te pytania, trzeba by znać datę i warunki zakończenia wojny. Na razie takiej wiedzy nie ma nikt, a małopolscy i krakowscy przedsiębiorcy, i ci działający w skali globalnej, i ci całkiem lokalni, odczuwają coraz silniej skutki największego od II wojny światowej konfliktu zbrojnego w Europie – zarówno bezpośrednie, związane z działaniami wojennymi w miejscach, gdzie część naszych firm ma swe fabryki, kontrahentów i klientów, jak i pośrednie, będące pochodną sankcji nakładanych na Rosję i Białoruś.

Szlaban na wschodzie. Fabryki znajdą innych odbiorców

Wedle GUS, w 2021 roku małopolskie firmy eksportowały do Rosji głównie maszyny i urządzenia oraz produkty chemiczne, pojazdy (ciężarówki) i tworzywa sztuczne. Wiele z tych produktów objętych zostało zachodnimi sankcjami, w tym zakazem przekazywania reżimowi Putina nowoczesnych technologii, które mogą być wykorzystane w celach wojskowych. Prowadzi to do ograniczenie eksportu towarów wysyłanych dotąd na Wschód przez małopolski przemysł. Nasze fabryki mogą sobie jednak poradzić z tym wyzwaniem, bo na ich produkty jest na świecie duży popyt.

Małopolski import z Rosji skupiał się dotąd w 80 proc. na surowcach, przede wszystkim ropie, gazie (używamy go w Małopolsce m.in. do produkcji nawozów) oraz węglu (dla lokalnych kotłowni i gospodarstw domowych). Rząd deklaruje całkowitą rezygnację z tych zakupów, więc musimy zapewnić sobie dostawy z alternatywnych kierunków. Wiadomo, że – przynajmniej na początku – oznaczać to będzie wyższe koszty; już dziś widać to choćby w przemyśle nawozowym, co przekłada się na koszty produkcji rolnej – i na ceny żywności.

Jedno jest pewne: małopolscy przedsiębiorcy muszą się nauczyć funkcjonować w realiach rekordowo drogich paliw (ropa w ostatnim tygodniu znów skoczyła z poziomu 100 dol. za baryłkę w okolice 120 dol.) i rekordowo drogiej energii (kraje unijne chcą w tym roku zmniejszyć zużycie gazu z Rosji o dwie trzecie). Równocześnie część z nich musi poszukać nowych rynków zbytu, a niektórzy zmuszeni są przenieść produkcję z Ukrainy do Polski.

Turystyka w Krakowie: z piekła do nieba i z powrotem?

Strach o przyszłość zagościł też w sponiewieranej przez pandemię krakowskiej turystyce. Hotele, schroniska, pensjonaty oraz ściśle powiązane z koniunkturą w tej branży bary, kawiarnie i restauracje są dzisiaj pełne, czego nikt się miesiąc temu nie spodziewał. Obłożenie w większości obiektów w Krakowie skoczyło z 20-30 procent do 90-100 proc. z uwagi na zakwaterowanie Ukraińców. Wiadomo jednak, że jest to sytuacja przejściowa, na parę tygodni. A kluczowi dla krakowskiej turystyki klienci z Zachodu masowo anulują rezerwacje. Zainteresowanie Polską, jako „krajem frontowym”, radykalnie spadło i może się to nie zmienić, dopóki trwa wojna. Rykoszetem uderzy to zapewne także w przychody krakowskiego lotniska. Warto podkreślić, że podobnie jak podczas pandemii Kraków ma tu większy problem niż pozostała część Małopolski, gdzie dominuje turystyka krajowa.

Z drugiej strony wojenny kryzys oznacza – przynajmniej dla części firm – szanse na rozwój. Silny w Małopolsce przemysł spożywczy (Maspex, Konspol, Foodcare, Wawel, Koral czy skawiński Bahlsen oraz liczne mniejsze firmy, np. w Liszkach, na Podhalu itp.), ale też kosmetyczny, chemii gospodarczej, artykułów higienicznych czy farmaceutyczny mogą liczyć na znaczące zwiększenie przychodów. Kraków i Małopolska stały się głównym obok Mazowsza kierunkiem migracji uchodźców. To oznacza około 500 tys. nowych konsumentów na miejscu - w regionie (w tym 150 tys. w samej stolicy i jej okolicach), oraz – na dziś - 2,5 mln w skali kraju. Kolejna szansa na zwiększenie produkcji i przychodów bierze się stąd, że wiele fabryk w Rosji i Białorusi zostało odciętych od europejskiego rynku z powodu sankcji i bojkotów, zaś zakłady w Ukrainie często nie działają normalnie z uwagi na wojnę.

Z punktu widzenia przedsiębiorców niezwykle ważne jest także pojawienie się w Małopolsce ok. 200 tys. potencjalnych pracowników. Wprawdzie są to w 90 proc. kobiety, ale mogą one z powodzeniem wypełnić luki kadrowe w takich branżach, jak handel, gastronomia, hotelarstwo i turystyka (zwłaszcza poza Krakowem, gdzie kryzys nie będzie tak odczuwalny), ale też logistyka, przemysł przetwórczy i rolnictwo.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski