Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Justyna Kowalczyk Lisowi i Wojewódzkiemu odmawiała

Redakcja
Fot. Michał Klag
Fot. Michał Klag
Cały miniony sezon narciarski szczęśliwie ominęły Panią choroby. Tymczasem z Polanicy, gdzie była Pani ostatnio na obozie leczniczym, nadeszły złe wieści, podobno Pani trochę chorowała...

Fot. Michał Klag

ROZMOWA. "Królowa nart" nie może się opędzić od medialnych ofert, więc z przyjemnością ucieka do wielkiej pracy.

- Nie troszkę, bo połknęłam trzy antybiotyki. Cały sezon wytrzymałam, ale organizm nie jest z żelaza. To się nazywa dołek immunologiczny. Ale już wszystko jest w porządku.
W Sierra Nevada zapowiada się dla Pani harówka. Trener Aleksander Wierietielny mówi, że nie przewiduje większych zmian w cyklu szkoleniowym...
- Mam taką nadzieję. Nie wolno zmieniać czegoś, co dobrze idzie od lat. Nie wiadomo jak zareagowałabym na wielkie nowinki, to byłoby zbyt duże ryzyko. Na pewno będą większe obciążenia treningowego przy budowaniu siły nóg.
Jest Pani psychicznie przygotowana na katorżniczy trening?
- Ależ oczywiście! Ja się ogromnie cieszę, że już jadę do Sierra Nevady. Niektórzy mi nie wierzą, ale tak jest naprawdę.
Cieszy się Pani, że będzie musiała biegać 30, 40 kilometrów pod górę, na wysokość prawie 3500 metrów?
- Tak, cieszę się. Takie bieganie pod górę jest łatwe. Trzeba wykonać to, co do ciebie należy. Powiem szczerze, że tej wiosny zostałam postawiona wobec sytuacji, w których nie wiedziałam jak się zachować. I to było ciężkie. A trening dla mnie to "normalka", trzeba się temu podporządkować i nic więcej. To mi odpowiada.
Była Pani dumna z zaproszenia do Belwederu, gdzie prezydent odznaczył Panią Krzyżem Kawalerskim?
- To był dla mnie wielki zaszczyt.
Rozszerza się i wzmacnia "Team Kowalczyk". Macie nowego, świetnego serwismena...
- Tak, będzie z nami pracował serwismen z Estonii, specjalista od smarowania nart do stylu klasycznego. W poprzednich sezonach przygotowywał narty dla najlepszego biegacza estońskiego, złotego medalisty olimpijskiego Andrusa Veerpalu. Myślę, że się facet zna na rzeczy, zobaczymy jak bardzo.
Jest Pani po rozmowach z ministrem sportu Drzewieckim. Po zdobyciu przez Panią medali w MŚ w Libercu zapowiadał dużą pomoc finansową...
- Tak, w imieniu PZN podpisałam umowę. Powiem szczerze, że nie za bardzo ją czytałam. Wiem, że na przygotowania do igrzysk pójdzie ponad milion złotych. Ale, żeby była jasność, w tym są pieniądze dla serwismenów, którzy pracować będę także dla innych narciarzy z kadry olimpijskiej.
Do tej pory nie było w Pani teamie stałego lekarza. Teraz będzie?
- Nigdy nie było i nigdy nie będzie. To co powiem jest może pod prąd, ale nie ma sensu brać lekarza dla jednej zawodniczki na zgrupowania. Szkoda na to pieniędzy. Jak cię złapie grypa, to i lekarz nie pomoże, najwyżej przepisze lekarstwa. Swoje trzeba odchorować. Na zgrupowaniach jest ważny dobry fizykoterapeuta.
Po Pani sukcesach w Libercu, w Pucharze Świata wszyscy zastanawiali się czy nastąpi teraz era kowalczykomanii. Odczuła to Pani na własnej skórze?
- Nie miałam na to czasu. To nie są rzeczy, które mnie interesują, bawią, dają powód do zaszczytów. Miałam wiele spotkań, musiałam się przemieszczać z miejsca na miejsce i to często na duże odległości. Starałam się logistycznie nad tym zapanować.
Słyszałem, że miała Pani bardzo dużo propozycji z różnych firm reklamowych, o wywiady zabiegały media...
- O Jezus, Maria! Wszystkie popularne programy telewizyjne, od Tomasza Lisa przez Kamila Durczoka po Kubę Wojewódzkiego, zapraszały mnie do siebie. Bardzo bym chciała, ale nie mogę sobie na nie pozwolić w tym momencie. Chciały przeprowadzać ze mną wywiady magazyny, pisma kobiece. Zrobiłam jeden wyłom, dla "Twojego Stylu". Tu nie chodzi o zasady, ale na to wszystko zabrakłoby czasu, ale ludzie tego nie rozumieją. Parę dni temu poinformowano mnie, że mam otrzymać statuetkę, będzie rozdawana w poniedziałek w Warszawie. Kiedy odpowiedziałam, że nie mogę być w stolicy, bo będę w drodze do Sierra Nevady, po drugiej stronie było wielkie oburzenie, jak mogę odmówić, to taka ważna statuetka. Powiedziałam, że może ją odebrać moja siostra. Usłyszałam, że nie. Jak nie, to nie (chodziło o statuetkę Wiktora - przypis AS).
W Kasinie Wielkiej po sezonie była za to duża feta...
- Tak samo było rok temu, dwa lata.
Teraz po tylu medalach nie było większej pompy?
- Naprawdę ja na to nie zwracam uwagi, nie liczę ilu przybyło posłów, ministrów. Jakby byłyby trzy osoby, też byłoby sympatycznie.
A jak studia na AWF w Katowicach?
- Kończę je, jestem na ostatnim roku. Muszę jeszcze napisać pracę...
Może Pani zdradzić jej temat?
- Jak pracę obronię, to powiem. Planuję to zrobić jeszcze przed olimpiadą w Vancouver.
Znajdzie Pani na to czas?
- Przecież studiuję przedmioty, które powinnam znać, bo to są rzeczy o sporcie, o zawodnikach, o tym, co się dzieje w ich ciałach. To jest cała przyjemność poznawania takiej wiedzy, to nie jest obciążeniem.
Zatem w Vancouver o medale będzie biegać pani magister?
- Na razie magistrem nie jestem. I trzymajmy się faktów.
A propos Vancouver. Startowała Pani zimą na próbie przedolimpijskiej, odnosząc zwycięstwo, ale narzekała Pani bardzo na trasy, że są za łatwe. W Libercu były znacznie trudniejsze...
- Rzeczywiście w Kanadzie trasy są - powiedziałabym - rekreacyjne. Jak zobaczyła je Ukrainka Szewczenko, to aż się popłakała ze złości.
Czy w związku z tym trzeba będzie nieco zmieniać plany treningowe?
- Nie sądzę. To wszystko jest w głowie trenera. On to zrobi na pewno tak, żeby było jak najlepiej, a ja będę wykonywała jego polecenia. Ponieważ mój trener jest bardzo mądrym człowiekiem, więc patrzę w przyszłość optymistycznie. Oby tylko nie przyplątała się jakaś choroba, a będę przygotowana dobrze. A co z tego wyniknie - zobaczymy.
Latem ma Pani w planach jakieś starty w biegach na nartorolkach?
- Tak, startuję od lat w sierpniu w Estonii, w Otepaeae. Tam z reguły przyjeżdża cała czołówka światowa. Przed rokiem wygrałam i sprint, i bieg długi. W tym drugim biegu pokonałam świetną Finkę Kuitunen o ponad 30 sekund. Mówiliśmy wtedy z trenerem, że jestem bardzo mocna, ale nikt nas nie słuchał...
Będą jakieś nowinki techniczne? Ktoś próbuje nowych kostiumów, nart...
- To Szwedzi zawsze mieszają. Ale jeśli sobie skrzydełek w tych kostiumach nie zamontują, to ciężko to widzę.
Dostała Pani od PZN czek na 100 tys. złotych. Zamierza go Pani jakoś zainwestować? A może coś sobie ekstra kupić?
- Nie zamierzam nic kupować, niech spłynie na konto. Zamierzam komuś zapłacić, żeby za mnie zainwestował te pieniądze, żebym się tym sama nie musiała zajmować.
Ma Pani już doradcę finansowego?
- Jeszcze nie, ale muszę znaleźć.
Będzie miała Pani menedżera?
- Tak, będę miała. Umowa jest w zasadzie gotowa, ale na razie nazwiska nie podam. Niech się sam ujawni.
Dlaczego jest Pani taka tajemnicza?
- To nie jest tajemniczość. Jak coś definitywnie zrobimy, to będziemy ujawniać.
Wtedy będzie Pani miała lżej? Także trener Wierietielny...
- Tak, to nas odciąży. A co do trenera, to ma takie samo podejście do pieniędzy jak ja, czyli żadne. Żadne z nas biznesmeny (śmiech). Warto, żeby ktoś był i zajął się tymi sprawami.
Do Sierra Nevady jedziecie samochodem. Kto będzie prowadził, tylko trener?
- To przecież 3,5 tysiąca kilometrów, więc sam trener nie da rady.
Trener mówi, że ostro prowadzi Pani samochód, Rosjanki, kiedy wiozła je Pani z treningu do hotelu, nazwały panią Schumacherem w spódnicy...
- A widział mnie Pan za kierownicą? Nie jeżdżę ostro. To, że nie jadę 30 kilometrów na godzinę, to nie znaczy, że jeżdżę 500 kilometrów na godzinę. Nie róbcie ze mnie pirata za kierownicą.
Jakieś wakacje, choćby, krótkie, w tym roku były?
- Jeszcze mi się w życiu nie zdarzyły wakacje. Nic nowego. Odkąd zaczęłam trenować, to nie ma na nie czasu. Była najpierw szkoła, teraz uczelnia. Poza tym jestem normalną osobą, muszę iść do urzędu skarbowego, do banku. Na co dzień tego zrobić nie mogę, bo mnie w kraju nie ma.
Nie brakuje czasem tego odpoczynku?
- Jak będzie brakowało, to znajdę czas.
Rozmawiał Andrzej Stanowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski