Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak legalnie wyłudzić firmę

EWA KOPCIK
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Myszkowski przedsiębiorca oskarża o oszustwo i zmowę krakowskich "inwestorów" i prawników. Twierdzi, że mechanizm przejęcia jego majątku był niemal identyczny, jak w aferze gangu, związanego z krakowskim kantorem przy ul. Wielopole. A w obu sprawach przewijają się te same osoby. Prokuratura przestępstwa jednak nie widzi.

Fot. Archiwum

PRZESTĘPCZOŚĆ. Udzielili mu szybkiej pożyczki i obiecali załatwienie bankowego kredytu. W efekcie został zrujnowany - stracił dorobek życia: dom i firmę, o wartości 14 mln zł

58-letni Andrzej Królik z zawodu jest szewcem i przez blisko 20 lat prowadził w Myszkowie rodzinną firmę "Andrebut". Jeszcze pod koniec lat 90. Zakład Produkcji Obuwia świetnie prosperował, zatrudniając ok. 100 pracowników. Kilka lat później pojawiły się jednak problemy ze zbytem towaru i długi. Znajomy wskazał mu wtedy krakowską firmę doradztwa, która miała znaleźć sposób na wyjście z tarapatów. Doradca zgodził się pomóc. Plan był prosty: oddłużenie firmy, a potem załatwienie bankowego kredytu. W tym celu doradca finansowy skierował Królika do kancelarii prawnej, która miała znaleźć prywatnych inwestorów skłonnych wyłożyć pieniądze na spłacenie jego długów. I równocześnie obiecał pomoc w załatwieniu 4 mln zł kredytu w banku HypoVereinsbank w Warszawie, z którego Królik miał spłacić inwestorów. Zawarli stosowną umowę pośrednictwa kredytowego.

Kancelaria prawna szybko wskazała inwestorów zainteresowanych transakcją. Oficjalnie byli to dwaj krakowscy biznesmeni - Wojciech K. i Robert S. Nieoficjalnie był nim również Artur Ł. (jako "cichy" inwestor), jeden z oskarżonych w procesie tzw. gangu Wielopole. Pod koniec stycznia 2004 r. K i S. zawarli z Andrzejem Królikiem i jego żoną umowę pożyczki pod zabezpieczenie nieruchomości. Opiewała na 1,4 mln zł, a okres spłaty wynosił... 2 miesiące.

Na tym jednak się nie skończyło. Choć - według wyliczeń kancelarii prawnej, która podjęła się oddłużenia - długi Królika wynosiły niewiele ponad 808 tys. zł, inwestorzy wmówili mu, że 1,4 mln zł to za mało, żeby spłacić wszystkie jego zobowiązania. 4 lutego 2004 r. sporządzono dwa kolejne akty notarialne. Pierwszym był aneks do zawartej kilka dni wcześniej umowy. Znalazł się w nim zapis, zgodnie z którym Królikowie udzielali pełnomocnictwa właścicielom kancelarii prawnej do dysponowania pieniędzmi na swoich kontach - do kwoty 2,350 mln zł. Teoretycznie po to, żeby prawnicy mogli spłacać ich pożyczki wraz z odsetkami. W drugiej umowie Królikowie zobowiązywali się sprzedać nieruchomość w Myszkowie - uwolnioną już od obciążeń hipotecznych - za milion złotych. Do zawarcia transakcji miało dojść w ciągu 5 miesięcy.

- Przekonywano mnie, że ta umowa jest tylko zabezpieczeniem tego, że oddam dług. Podpisałem ją, bo nie sądziłem, że będą z tym jakieś problemy. Cały czas zapewniano mnie przecież, że dostanę z banku 4 mln zł kredytu. I łatwo w to uwierzyłem - wspomina Królik.

Od początku kredyt był nierealny, bo nieruchomość, która miała być zabezpieczeniem, była już obciążona pięcioma hipotekami przymusowymi. W trakcie starań o kredyt część z nich została uwolniona z zadłużeń, ale nie wszystkie. - Kto, jak kto, ale pośrednik finansowy musiał mieć świadomość, że w takiej sytuacji bank nie przyzna kredytu. Krótko mówiąc, wiedząc, że go nie dostanę, udzielono mi na 2 miesiące 1,4 mln zł pożyczki. Wiedzieli, że jej nie spłacę i w ten sposób przejmą zabezpieczenie, czyli cały mój majątek, wart 10-krotnie więcej. Wszystko z góry ukartowali - oskarża przedsiębiorca.
Mniej więcej miesiąc po podpisaniu umów bank oficjalnie poinformował go, że na kredyt nie ma co liczyć. Jak mówi, dopiero wtedy zorientował się, że jest osaczany i wprowadzany w błąd. Natychmiast wysłał do kancelarii prawnej pismo, wstrzymujące "pełnomocnictwo do dysponowania kwotą 2,350 mln zł". Kancelaria je otrzymała, ale i tak nie powstrzymało jej to od sprzedaży nieruchomości (domu oraz fabryki). Z tej transakcji na konto Królików wpłynęły zaledwie 34 tys. zł. Reszta pieniędzy ze sprzedaży miała pójść na spłatę długów wobec inwestorów: K. i S. Z dokumentów urzędu skarbowego wynika, że budynki i działki zostały wówczas sprzedane za 3,4 mln zł. Następny nabywca zapłacił już za nie 6 mln zł.

Zrujnowany przedsiębiorca szuka też od lat pomocy w różnych instytucjach. Bezskutecznie. Składał zawiadomienia o przestępstwie m.in. w CBŚ, CBA, ABW - na Śląsku i w Częstochowie. W końcu sprawę odesłano do Krakowa. Przez blisko dwa lata zajmowała się nią Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Śródmieścia Zachód. Formalnie, bo faktycznie wszystkie czynności dowodowe w śledztwie zlecono policji. W listopadzie ub. roku zostało ono umorzone. W uzasadnieniu prokurator stwierdził, że przejęcie majątku Królików nie było przestępstwem. Uznał, że nie zostali oni wprowadzeni w błąd, a więc nie ma mowy o oszustwie.

W ubiegłym tygodniu sprawa trafiła jednak na wokandę Sądu Okręgowego w Krakowie. Po zażaleniu wniesionym przez prof. Jana Widackiego. Adwokat zarzuca prokuraturze błędy, naruszenie przepisów i przedwczesne zamknięcie śledztwa.

- Przesłuchania prowadziło kolejno trzech różnych funkcjonariuszy, którzy nie mieli pojęcia o sprawie. Prokurator nie wykonał ani jednej czynności dowodowej. Nie przeprowadził też żadnej konfrontacji, chociaż zeznania pokrzywdzonego były sprzeczne z zeznaniami trzech świadków, podejrzewanych o zmontowanie intrygi. Mechanizm oszukańczego przejęcia tej nieruchomości jest czytelny - mówił w sądzie mec. Widacki.

Prokuratura nie zmienia jednak zdania i twierdzi, że wszystkie dowody już zostały zbadane. Zapewnia też, że uwzględniła akta z toczącego się procesu w sprawie przejmowania nieruchomości przez oskarżonych związanych z kantorem przy ul. Wielopole. W jaki sposób - nie precyzuje. Faktem jest, że w obydwu sprawach przewijają się te same nazwiska, a także zarzuty o powoływanie się na koneksje w wymiarze sprawiedliwości. Efektem tych ostatnich jest wszczęcie kolejnego śledztwa w sprawie powoływanie się na wpływy w Prokuraturze Rejonowej dla Krakowa Śródmieścia Zachód - w celu umorzenia sprawy z doniesienia Królików. Prowadzi je właśnie PR dla Krakowa Śródmieścia Zachód.

Sąd na razie nie zdecydował o losie śledztwa w sprawie wyłudzenia nieruchomości w Myszkowie. Postanowił bliżej jej się przyjrzeć.

GANG WIELOPOLE

Od kilku lat w krakowskim Sądzie Okręgowym toczy się proces jednego z najgroźniejszych krakowskich gangów, który według aktu oskarżenia - pod przykrywką kantoru przy ul. Wielopole - udzielał lichwiarskich pożyczek, siłą wymuszał ich zwrot i nielegalnie przejął ok. 40 nieruchomości. Wśród oskarżonych są trzej krakowscy prawnicy - dwaj notariusze i adwokat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski