Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Mietek z Edkiem

Redakcja
Naćpana hołota, katolicka ciota, hitlerowiec, cham, parszywiec, wariat – tak mówią do siebie polscy posłowie. Nie mam zamiaru się na nich specjalnie oburzać.

Marek Kęskrawiec: MULTIKULTI

Obserwując od lat możliwości intelektualne części tego towarzystwa, byłem pewien, iż tylko kwestią czasu jest, aż słoma wyjdzie im z butów, i to całymi snopami. Symptomy braku kultury obserwowaliśmy już dawno temu, i to nie tylko podczas zmasowanego ataku Samoobrony. Różnica pomiędzy dawnymi a teraźniejszymi czasy polega raczej na tym, że obecnie nikt się już tego nie wstydzi i nie ogranicza, niezależnie od barw partyjnych.

Wnioski z tego są dwa. Pozytywny – wreszcie wiemy, kto jest kim, bo nasi reprezentanci stali się wobec nas szczerzy i otwarcie informują, co myślą o bliźnich, a co najważniejsze, w jakim stylu. Dzięki tej wiedzy możemy przy najbliższej okazji wyborczej świadomie wybrać styl lub – jak kto woli – brak stylu w uprawianiu polityki. Nikt z nas już nie będzie mógł powiedzieć, że parlamentarzyści grali przed nami innych, niż są naprawdę. W ostatnich dniach wyszli w stronę narodu z sercem na dłoni i za to im niniejszym dziękuję.

Drugi wniosek jest mniej pozytywny. Obawiam się, że nagły przypływ "bezkultury” w polityce jest reakcją na to, że sporej części społeczeństwa takie zachowanie w ogóle nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, być może jest właśnie tak, że im większym mięsem jeden z drugim rzuca, tym bardziej jest popularny. Teraz wreszcie Mietek z Edkiem (wybór imion przypadkowy), sącząc piwo przed telewizorem ma poczucie, że reprezentuje go w Sejmie ktoś bliski, podobnie myślący. Może się z nim wtedy zidentyfikować, jak… ja wiem? Jak kibol Wisły z Małeckim?

Kłopot w tym, że w efekcie tego zrównania poziomów pomiędzy elitą a tłuszczą, poseł może też czasem – zamiast pochwał – dostać po prostu kijem w łeb. Jeśli np. spotka pod Sejmem wściekłego kibola wrogiej partii politycznej.

Mam wrażenie, że ten paskudny trend będzie się potęgował. Zamiast Mazowieckich, Buzków, Kowali, coraz częściej będziemy skazani na kopie Niesiołowskich, Palikotów, Hofmanów. I trudno się dziwić. Polska kultura upada, w telewizji królują amatorzy, którym ktoś wmówił, że mają talent, a na dokładkę nasze uczelnie okopują się na dobre w trzeciej setce światowych rankingów szkół wyższych, ustępując pola uniwersytetom z Brazylii, Chile, Meksyku, Chin, Indonezji, Tajlandii, Egiptu, o Korei Południowej i Tajwanie nie wspominając, bo do tego już się przyzwyczailiśmy. Nam w Krakowie na pocieszenie pozostaje, że UJ wrócił na pozycję lidera w Polsce. Nie wiadomo jednak, czy stał się tak dobry, czy też inni jeszcze szybciej mkną ku przepaści.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski