MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak na niecałą godzinę przygotowań, było nieźle

Rozmawiał Artur Bogacki
Rozmowa z łyżwiarzem szybkim KONRADEM NIEDŹWIEDZKIM.

– Na 1500 m był Pan 6. w Obihiro i 8. Seulu, a w drużynie zajął Pan z kolegami 4. miejsce w Japonii. Jak ocenić te wyniki na otwarcie Pucharu Świata?

– Jest w porządku. To były bardzo ciężkie zawody, nie tylko ze względu na podróż i zmianę czasu. Jestem bardzo zadowolony ze startu w Obihiro, fajnie wyszedł mi bieg na 1500 metrów, na 1000 metrów też było OK. W drużynie można było uzyskać lepszy wynik, ale coś dziwnego stało się z programem zawodów. Po raz pierwszy w historii po biegu na 1000 metrów, w którym startowałem ja i Zbyszek Bródka, od razu był bieg drużynowy. Mieliśmy niecałą godzinę, by się przygotować. I tak poszło nieźle. Ważne, że potwierdziliśmy, iż jesteśmy w czołówce.

– Po tym jednym starcie można jakoś ocenić drużynę?

– Przy normalnym układzie biegów moglibyśmy „objechać” Koreańczyków i Rosjan, powalczyć o drugie miejsce. Skoro w trudnej sytuacji taki wynik był w zasięgu, to tym bardziej będzie nas na to stać w kolejnych zawodach, w Berlinie.

– W Seulu poszło Panu gorzej...

– Miałem plan, żeby poprawić kilka rzeczy, ale się nie udało. Zwłaszcza jeśli chodzi o czas na pierwszej rundzie, którą trochę „przespałem” w Obihiro. W Seulu miałem bardzo dobre losowanie, jechałem z Shanim Davisem. Nie potrafiłem jednak tego wykorzystać. Może dlatego, że lód był bardzo „wolny”, inni też mieli z tym problemy. To były najgorsze czasy w Pucharze Świata od ośmiu lat.

– Dwa razy był Pan lepszy od mistrza olimpijskiego Zbigniewa Bródki. Czyli znów jest Pan numerem jeden w polskiej kadrze...

– (śmiech) Faktycznie, na razie jestem trochę lepszy. Ciężko pracowałem przed sezonem i cieszę się, że tak jest. Będę się starał, żeby się to nie zmieniło. Oczywiście nie ma między nami niezdrowej rywalizacji. Wiem, że mnie, Zbyszka i Janka Szymańskiego stać na jeszcze lepsze wyniki. Wzajemnie się motywujemy, co później przekłada się na dobre osiągnięcia drużyny.

– Mówił Pan wielokrotnie, że w końcu chce stanąć indywidualnie na podium Pucharu Świata. Uda się w tym sezonie?

– W Obihiro brakło pół sekundy, czyli niedużo. Choć bywało i tak, że byłem cztery setne za podium. Myślę, że przy dobrej dyspozycji jest to jak najbardziej do zrobienia. W jednym czasie musi się jednak ułożyć po mojej myśli wiele czynników. Będę nad tym pracował.

– Czołówka stawki na 1500 metrów jakoś się zmieniła?

– Grono walczących o zwycięstwo nadal jest szerokie. W dwóch startach było dwóch zwycięzców (Holender Klejd Nuis i Norweg Sverre Lunde Pedersen – przyp. AB), którzy, z tego co kojarzę, nigdy dotychczas nie wygrywali. Pedersen w Obihiro przegrał ze mną o pół sekundy, a później w Seulu wyszedł mu taki bieg, jaki mi się marzył. Moim zdaniem to dobrze, że nie ma murowanych faworytów, bo rywalizacja jest ciekawsza niż na innych dystansach. W takiej sytuacji moje szanse są większe.

– W światowej elicie pojawił się nowy zawodnik, Rosjanin Paweł Kuliżnikow.

– To młody łyżwiarz, zdobywał medale w mistrzostwach świata juniorów. Teraz zdominował rywalizację w sprincie. Poważnie namieszał w czołówce. Nie było na niego mocnych, deklasował medalistów olimpijskich. Na 500 metrów miał czas 34,9, bez względu na to, czy zawody były na „szybkim” czy „wolnym” lodzie. Wcześniej był jednak zawieszony na dwa lata za doping, mam nadzieję, że teraz historia się nie powtórzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski