Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak napisać pierwszą książkę?

Redakcja
Fot. Theta
Fot. Theta
Radzi Przemysław Zieliński, 25-letni absolwent Uniwersytetu Pedagogicznego, który zafascynowany swoją dzielnicą napisał o niej książkę. Z autorem książki „Powstanie i rozwój systemu społecznego i insytucjonalnego Nowej Huty (1949-1966) rozmawia Alicja Marciniak.

Fot. Theta

Alicja Marciniak**:**

**25-latek pisze książkę o historii Nowej Huty?

Przemysław: Urodziłem się w Nowej Hucie, tam też spędziłem znaczną część swojego życia. Jestem trzecim pokoleniem w mojej rodzinie, które jest związane z Nową Hutą. Moi dziadkowie, rodzice- wszyscy pochodzą z Nowej Huty. Poza tym, jestem związany z tą dzielnicą kulturowo. 60-lecie Nowej Huty to temat niebezpieczny, bo łatwo można popaść w banał. Jest tyle negatywnych stereotypów krążących w świadomości mieszkańców Krakowa. Moim celem, było przedstawienie autentycznych realiów życia wówczas. Nie chciałem ani demonizować Nowej Huty ani jej chwalić. Ponadto uważam, iż jest to temat bardzo perspektywiczny, ponieważ istnieje jeszcze wiele rzeczy, o których w ogóle się nie mówi a warto byłoby je ocalić od zapomnienia. Dedykacja książki „Pojedynczo śmiertelni, jako rodzaj wieczni”, uwypukla meritum- ludzi, którzy przyczynili się do powstania Nowej Huty. Metoda, którą przyjąłem w swojej pracy, polegająca na analizie materiałów prasowych z okresu 1949-1966, była świetnym narzędziem, które umożliwiło mi wgląd w ówczesną rzeczywistość z perspektywy świadków tamtych wydarzeń. Istniejąca literatura traktowała zazwyczaj o wybranych aspektach Nowej Huty: kulturze, religii, polityce, przestępczości. Ja starałem się ująć to zagadnienie całościowo. Wychodziłem z założenia, że ówcześni dziennikarze byli niejako kronikarzami bieżących wydarzeń a zarazem uczestnikami tamtej scenerii. Wywiady z mieszkańcami nie dałyby mi tej autentyczności, rzetelności, co dziennikarska relacja tworzona w czasie danych wydarzeń. Dlatego też, mam nadzieję, że ta książka uzupełnia poprzednie publikacje o Nowej Hucie o ten dodatkowy element- życie codzienne jej mieszkańców, dając jednocześnie czytelnikom mozliwość poznania Nowej Huty od innej strony.

AM: 17 lat, które zawarłeś w swojej książce, to dość potężny okres. Podejrzewam, że musiałeś przeczytać sporo archiwalnych wydań ówczesnych gazet...

PZ: Rzeczywiście, kosztowało mnie to sporo wysiłku. Ze względu na fakt, że pisałem ten materiał jednocześnie studiując i pracując, to była naprawdę katorżnicza praca. Często wstawałem o 4 rano przed zajęciami i czytałem te materiały, następnie uzupełniałem moją pracę wieczorem i tak w kółko przez ponad rok. Praca do późnych godzin nocnych również nie była mi obca.

AM: Czym kierowałeś się w wyborze mediów?

PZ: Przede wszystkim niezależnością gazety, brakiem powiązań politycznych i obiektywizmem dziennikarzy, jakością i swoistą marką medium. Nie chciałem opierać się na materiale, sławiącym partię komunistyczną, ale na rzetelnych informacjach. Dlatego też, wybrałem Dziennik Polski.

AM: Czy od razu w Twoim zamyśle było wydanie książki?

PZ: Z początku zupełnie nie podejrzewałem, że tak się stanie. Celem było napisanie pracy magisterskiej, ale ze względu na fakt, że zaczęła się ona bardzo rozrastać, wówczas pojawił się pomysł publikacji.

AM: Dla kogo jest to książka?

PZ: Chciałbym, aby mogła ona trafić do wszystkich tych, których Nowa huta fascynuje, którzy tu żyją, lub też mają z tą dzielnicą miłe wspomnienia. To również książka dla tych, którzy chcieliby poznać Nową Hutę nie z perspektywy agentów, kościoła, polityków czy innych przedstawicieli grup interesów i środowisk, ale z perspektywy różnorakich ludzi, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń. W książce wyeskponowane jest zagadnienie codziennego życia mieszkańców, co wydaje mi się, odróżnia moją książkę od innych już istniejących.

AM: Czytając Twoją książkę, odniosłam wrażenie swoistego dwugłosu: z jednej strony- kronikarza, który skrupulatnie przedstawia fakty, z drugiej strony- uważnego krytyka ówczesnej rzczywistości. Która postawa była Ci bliższa?

PZ: Ciężko byłoby pewnych rzeczy nie krytykować. Trzeba pamiętać, że były to czasy szeroko zakrojonej propagandy, dlatego też komunistyczne treści przemycane były niemalże wszędzie. Jako autor nie chciałem pozostać obojętny na losy opisywanych ludzi. Poza tym, wydaje mi się, że całkowicie niezaangażowana postawa, byłaby – przynajmniej w moim przypadku- niemożliwa. Kiedy rozmawia się z ludźmi o tamtych wydarzeniach, w których nadal wywołują one silne emocje i żywe wspomnienia, nie można pozostać neutralnym. To nie jest książka stricte historyczna, opisująca jedynie daty i wydarzenia. Są tam także moje opinie, wytworzone na podstawie zdobytych wiadomości, rozmów... Uważam, że komentarz poparty argumentami, ma ogromną wartość.
AM: Jakie jest więc Twoja osobista refleksja wynikająca z tej książki?  

PZ: Przede wszystkim taka, że trudno byłoby nam- młodym ludziom, żyć w tamtych realiach. Ówczesna rzeczywistość wymagała poświęceń i wyrzeczeń.

AM: A w jaki sposób postrzegasz współczesny obraz Nowej Huty? Czy jest to nadal ta sama dzielnica?

PZ: Dziś, widzimy Nową Hutę rozwiniętą, która bardzo posunęła się naprzód i odbiegła od dawnych komunistycznych założeń. Pojawiły się także nowe zagrożenia np. demograficzne, związane ze starzeniem się populacji, aczkolwiek widzę tam świetne perspektywy rozwoju. Jest tam wiele obszarów zielonych oraz miejsc wartych zobaczenia. Zasiedlający Nową Hutę, byli ludźmi w większości słabo wykształconymi, upatrującymi wizji lepszego życia. Dziś, Nowa Huta tętni życiem. Powstało wiele szkół, ośródków kultury, sztuki. Aczkolwiek wydaje mi się, że wciąż brakuje tam trzeciego sektora, organizacji pozarządowych, które mogłyby zagospodarować czas młodym ludziom. Liczę na to, że studenci zaczną się przeprowadzać do Nowej Huty i wniosą tutaj nowy duch, który ożywi to miejsce. W moim przekonaniu Nowa Huta stanowi niecodzienną mozaikę dziedzictwa przeszłości oraz współczesnych możliwości, która to stanowi o jej sile.

AM: Domyślam się, że wielu Twoich równieśników również chciałoby móc się pochwalić wydaniem książki. Jak wyglądają kulisy takiego przedsięwzięcia?

PZ: Wszystko musiałem „wychodzić sobie” sam. Musiałem znaleźć wydawnictwo zainteresowane współpracą, następnie sponsora... Sam też musiałem zadbać o promocję swojej pracy. Nie było łatwo. Cały jednak czas, przyświecała mi myśl, że bez przebojowości niczego się nie osiągnie. I uparcie próbowałem. Wierzę, że nie ma przypadkowych zbiegów okoliczności. Jubileusz 60-lecia Nowej Huty, był dla mnie szansą, której nie mogłem nie wykorzystać. Skierowałem się do Prezydenta Miasta Krakowa i otrzymałem dofinansowanie. Na pewno jest w tym kombinacja ciężkiej pracy, zapału, szczęścia i odrobiny talentu. Pulitzera nie zdobyłem, więc nie jest to genialna praca, ale jednak musiała być ciekawa, skoro gmina i Wydawnictwo Adam Marszałek zainwestowały w nią.

AM: Czy w najbliższej przyszłości rynek wydawniczy jeszcze o Tobie usłyszy?

PZ: Mam już kilka ciekawych pomysłów i mam nadzieję, uda mi się je zrealizować. Póki co, nie chcę jednak zapeszać. Jest paru ludzi, którzy są zainteresowani współpracą, więc wszystko jest na dobrej drodze. Kawał dobrej roboty robi Centrum Kultury Norwida i Klub Kombinator. Dzięki młodzi twórcy mogą się rozwijać. A jeśli jest potencjał, chęci oraz wiedza doświadczonych osób, trzeba to jakoś spożytkować.

Alicja Marciniak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski