MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak nasz rysownik został Jamesem Bondem

Redakcja
Andrzej Lichota w ruinach Persepolis Fot. archiwum prywatne
Andrzej Lichota w ruinach Persepolis Fot. archiwum prywatne
ROZMOWA. ANDRZEJ LICHOTA, rysownik i reżyser animacji, o wyjeździe do Teheranu, gdzie był jurorem na festiwalu filmowym Roshd

Andrzej Lichota w ruinach Persepolis Fot. archiwum prywatne

Iran też kocha kino?

- Tak, to było widać na festiwalu Roshd, który jest dużą, międzynarodową imprezą, rozpoznawalną w całej Azji. Wchodziłem w skład międzynarodowego jury, oglądaliśmy filmy z całego świata. Iran jest otwarty na kino. Grand Prix wśród animacji otrzymał francuski "Ogr". Udało mi się wywalczyć trzecią nagrodę dla świetnej polskiej produkcji - "Paths of Hate" Damiana Nenowa.

- Kino irańskie jest niezwykle mocne, czego przykładem choćby Złoty Niedźwiedź 2011 w Berlinie dla filmu "Rozstanie" Asghara Farhadiego. A jak wyglądają irańskie animacje, które Pan oceniał?

- Sześć lat temu, gdy byłem również jurorem na Roshd w konkursie animacji, wiele filmów prezentowało bardzo przeciętny poziom, zwłaszcza te zrealizowane w technice animacji 3D. Teraz byłem zaskoczony - zobaczyłem filmy w niczym nie odbiegające od standardów światowych, interesujące wizualnie, fabularnie zapadające w pamięć. Żałuję tylko, że Irańczycy nie korzystają w pełni ze swojego dorobku. Mają wspaniałe wzorce obrazowe, które stworzyli ich przodkowie - doświadczyłem tego odwiedzając ruiny słynnego Persepolis, miasta założonego przez Dariusza I. Tymczasem w irańskich filmach animowanych rzadko dostrzegałem odwołania do tego dorobku. Bardzo mnie to dziwi.

- Co jeszcze Pana zaskoczyło - w kinie?

- Liczba Iranek tworzących animacje! Wśród filmów perskich bardzo wiele, jeśli nie większość, to dzieła reżyserek. Zapytałem mojej tłumaczki, skąd ta prawidłowość. Otrzymałem odpowiedź, że tworzenie animacji wymaga wiele siły i determinacji, a to są kobiece cechy. (śmiech) Ciekawe było również to, że nie oglądaliśmy filmów wraz z publicznością. Jury dostało do dyspozycji pokój wraz z dużym telewizorem. W czasie trwania festiwalu obejrzeliśmy produkcje i przyznaliśmy nagrody. Publiczność pojawiła się na projekcji dopiero w ostatnim dniu festiwalu, na gali finałowej. Wytłumaczono nam, że wskazane przez nas filmy trafią do kin i w ten sposób szeroka widownia będzie je mogła poznać.

- A może chodziło o to, by nie pokazywać filmów, które mogą być nieprzychylne dla teokratycznej władzy?

- W czasie mojej rozmowy z publicznością wstał chłopak i zaczął pytać, czy polskim twórcom młodego pokolenia łatwo realizuje się filmy niezależne. Zrozumiałem, że chodziło o niezależność myślową. Prowadzący spotkanie przerwał mu, powiedział, że to nie jest temat do rozmowy. Zauważyłem też, że większość irańskich filmów zaczyna się od słów "W imię Boga". Wszędzie widać też dostojników religijnych, którzy pojawiają się obok polityków.

- Czuliście, że jest to kraj za współczesną żelazną kurtyną?

- Nie czuliśmy presji ze strony organizatorów. Mieliśmy swobodę decyzji jako jury. Oczywiście w Iranie nie wolno publicznie spożywać alkoholu; my także musieliśmy się pilnować. Za złamanie tego przepisu przewidziano karę biczowania, a potem więzienia. Poza tym kraj się niezwykle rozwija, choć widać ogromne dysproporcje między stolicą a prowincją. Teheran to prawdziwe ludzkie mrowisko, mieszka tam ok. 10 mln osób. Korki są ogromne, nawet na czteropasmowych ulicach, podróż z hotelu do kina zabierała nam średnio 2-3 godziny. Zabawna sytuacja zdarzyła mi się na lotnisku. Miałem założone ciemne okulary. Jakaś kobieta spojrzała na mnie i krzyknęła: "James Bond"! W ten sposób dorobiłem się nowego przezwiska.

Rozmawiał:

Rafał Stanowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski