To zapewne nie był główny cel rządzących, ale też na pewno tego nie chcieli właściciele terenów w miastach i gminach podmiejskich, które były w zainteresowaniu firm budujących mieszkania na sprzedaż. Właściciele takich gruntów muszą obejść się smakiem.
To jeszcze można jakoś przeboleć. Taka decyzja polityczna. W końcu tych zawiedzionych nie jest znowu tak dużo, a do tego znajdą się zadowoleni z faktu, że ich sąsiad nie wzbogaci się tylko dlatego, że jego działka ma lepszą lokalizację od innych.
Ustawa ograniczająca obrót ziemią rolną w Polsce wymaga jednak naprawienia z zupełnie innych powodów. Jej celem jest ochrona gruntów rolnych, ale zastosowane instrumenty są tak uznaniowe, że wszystko zależy od urzędnika.
Weźmy choćby warunek, że kupujący ziemię rolnik musi mieszkać w tej samej gminie, w której nabywa grunt, a do tego ma zagwarantować, że będzie uprawiał ziemię. Tego drugiego nie da się sprawdzić, a pierwszy warunek okazał się fikcją, bo Agencja Rolna masowo wydaje zgody na sprzedaż ziemi w jednej gminie mieszkańcom innych gmin.
Dlaczego? Przecież ten warunek miał sprawić, że gospodarstwa rolne nie będą tak rozproszone, bo - teoretycznie - kupić wolno ziemię blisko domu. Omijanie tego wymogu jest sprzeczne z duchem ustawy. Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną - ANR odrzuca wszystkie prośby o zgodę na ominięcie restrykcyjnych wymogów.
Dopiero podniósłby się lament, że sprawdziły się obawy o wstrzymanie handlu ziemią. Lepiej więc omijać zapisy ustawy niż przyznać się, że jest niedobra. I twierdzić, że przecież ustawa działa. A jej omijanie? Nie ma co kruszyć kopii o takie drobiazgi... W skali państwa małe działki to nic, ale dla ich właścicieli - to wszystko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?