Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak pod Krakowem robi się znicze, czyli najważniejsza jest parafina [WIDEO]

Arkadiusz Maciejowski
Arkadiusz Maciejowski
Płynna, gorąca parafina trafia na schłodzony bęben. Po chwili powstaje „biały proszek”...
Płynna, gorąca parafina trafia na schłodzony bęben. Po chwili powstaje „biały proszek”... fot. Anna Kaczmarz
Reportaż. Producenci zniczy mają teraz swoje żniwa. Na dzień Wszystkich Świętych przygotowywali się jednak już od wielu miesięcy. Bo dla wielu klientów kluczowe wcale nie jest to, aby „lampki” paliły się jak najdłużej. Ważne są bowiem również... najnowsze trendy.

To co najciekawsze, jest już na samym początku. W podkrakowskich Śledziejowicach produkcja setek tysięcy zniczy, które w najbliższych dniach zapłoną na cmentarzach, rozpoczyna się przy zielonej maszynie z wielkim bębnem schłodzonym do około 12 stopni Celsjusza. To na niego natryskiwana jest płynna, gorąca parafina.

Autor: Arkadiusz Maciejowski

Jej jakość jest kluczowa. To od niej zależy jak długo będzie się palił znicz. A powinien przynajmniej kilka dni, nawet do tygodnia. Kupując gotowy produkt warto więc zwrócić uwagę na jej kolor. Im bielsza tym lepsza.

Ważny jest również zapach. Mocno wyczuwalna ropa naftowa może być sygnałem, że znicz zamiast ładnie się palić, będzie po prostu mocno „kopcił”.

- My sprowadzamy najlepszej jakości parafinę tylko z polskich rafinerii w Czechowicach i Jaśle - przekonuje Paweł Plata, współwłaściciel wytwórni i hurtowni zniczy oraz świec „Plata”. - Przywożona jest do nas cysternami, do których mieszczą się około 24 tony. Z takiej ilości parafiny jesteśmy w stanie wykonać mniej więcej sto tysięcy wkładów do zniczy - dodaje.

Dlaczego knoty powinny być zmieniane

Parafina na zimny obracający się bęben jest natryskiwana cienkim strumieniem za pomocą kilkunastu specjalnych dysz. Od tego momentu wszystko dzieje się w mgnieniu oka. Z płynu powstaje tzw. granulat parafinowy. To tak naprawdę pierwszy zautomatyzowany krok do stworzenia znicza. Pilnować trzeba głównie tylko tego, aby biały proszek z bębna nie wysypał się na ziemię, tylko do przygotowanych pojemników.

- Wyjaśnijmy od razu, że mamy dwa rodzaje zniczy. „Zalewane”, czyli takie do których parafina jest wlewana bezpośrednio oraz takie z wymiennymi wkładami. Te drugie są obecnie zdecydowanie bardziej popularne. Stanowią około 95 procent produkcji - tłumaczy Paweł Plata.

Parafinowy granulat służy właśnie do produkcji zniczy z wymiennymi wkładami.

Biały proszek, który w kilka chwil powstaje z płynnej substancji, przewożony jest natychmiast na drugą halę. I następuje jego „prasownie”. Najpierw trafia do zbiornika z którego maszyna wydziela odpowiednie porcje i za pomocą tłoków ugniata je formując wkłady w kształcie walca.

Następnie automatycznie ustawiane są one na taśmie poruszającej się w kierunku kolejnego ważnego punktu produkcji.

Aby wkład mógł zapłonąć potrzebny jest bowiem knot. Jego grubość powinna być dostosowana do aktualnie panujących na zewnątrz warunków atmosferycznych. W fabryce w Śledziejowicach koło Wieliczki zmieniany jest więc nawet cztery razy w roku.

W lecie, gdy znicze spalają się dużo szybciej, gdyż trafiają do nich najcieńsze knoty. Zimą z kolei dużo grubsze.

Ich wtłaczaniem do uformowanej parafiny zajmuje się również maszyna.

Błyskotki na zniczach, czyli nowa moda

Gotowe wkłady lądują w plastikowych pojemnikach. Oczywiście pracujący przy taśmie produkcyjnej pracownicy cały czas kontrolują, czy np. parafina została odpowiednio uformowana i czy nie jest pokruszona.

W tym samym czasie, kilka metrów dalej trwa przygotowanie tego, na co najbardziej zwracają uwagę klienci. - Chodzi oczywiście o szklane obudowy. Nie produkujemy ich tu na miejscu, tylko zamawiamy. Przyjeżdżają do nas m.in. z Kielc. Jest część standardowych wzorów a część powstaje na nasze zamówienie. Dlatego w ofercie mamy ponad sto różnych produktów - podkreśla Paweł Plata.

W zniczach jak w branży modowej, trendy zmieniają się z roku na rok. Gdy trzy lata temu po raz pierwszy odwiedziliśmy fabrykę w Śledziejowicach, bardzo popularne były „lampki” z oryginalnymi malunkami.

- My teraz na przykład produkujemy część zniczy z namalowanymi witrażami. To jednak nasz autorski pomysł, więc nie mogę opowiadać, jak to wykonujemy - tłumaczył w listopadzie 2013 roku Paweł Plata. I dodawał, że część szklanych obudów malowanych jest za pomocą specjalnej maszyny, a część ręcznie. - Jeśli chodzi o malowanie za pomocą maszyny, to szklany pojemnik podjeżdża pod specjalne natryski, które go farbują. Zawsze jednak od środka. Na zewnątrz znicza nie ma więc farby, no chyba, że wzory są tworzone ręcznie - wyjaśniał właściciel wytwórni.

W tym roku witraże są już „passé”. I tak szybko jak przeminęła moda, pojawiła się kolejna. - Obecnie największym hitem są znicze zdobione zazwyczaj ręcznie, małymi kolorowymi „diamencikami”. Sprzedają się bardzo dobrze - tłumaczy Paweł Plata.

Od kilku lat niezmiennie coraz większą popularnością cieszą się bardzo duże znicze. - Nie da się ukryć, że przed laty prym wiodły małe czerwone znicze. Dziś większość osób woli kupić jeden, ale okazały znicz, ładnie udekorowany. Dlatego takich dużo produkujemy - podkreślają w Śledziejowickiej fabryce. W najbardziej intensywnym okresie produkowanych jest tu dziennie nawet kilkadziesiąt tysięcy zniczy - rocznie, ponad milion. Ale wbrew pozorom ten newralgiczny okres wcale nie przypada pod koniec października.

- Tak naprawdę przyjechał Pan do nas przynajmniej o kilka tygodni za późno, aby zobaczyć ten najbardziej zintensyfikowany okres naszej pracy - mówi Paweł Plata.- Teraz realizujemy już tylko ostatnie pojedyncze zamówienia. Intensywną produkcję tak naprawdę prowadziliśmy już w wakacje - dodaje.

Chińszczyzna zaleje polskie cmentarze?

Co ciekawe w sklepach i przy cmentarzach coraz częściej sprzedawane są elektryczne lampki imitujące prawdziwe znicze. Produkowane głównie w Chinach. Kosztują kilka złotych, można w nich wymieniać baterie przez co niektóre świecą się dużo dłużej niż parafinowe produkty.

W firmie Plata przyznają, że bardzo często otrzymują sygnały, by tego typu produkty włączyli do swojej oferty.

- Nie godzimy się jednak na to, ale też tego typu produktów nie traktujemy jako swoją konkurencję, ponieważ na szczęście nie cieszą się one jakąś ogromną popularnością.

Polacy szczególnie w dzień Wszystkich Świętych szanują tradycję, chcą zapalić na cmentarzu prawdziwe znicze i jestem przekonany, że to się nie zmieni - podkreśla Paweł Plata.

Cały proces produkcji znicza kończy się w hali, w której do przygotowanych i udekorowanych szklanych obudów pracownicy „wrzucają” przygotowane parafinowe wkłady. Potem pozostaje już tylko nałożyć przykrywę i ułożyć gotowy produkt na tekturowych pudełkach, które następnie są foliowane i trafiają m.in. do krakowskich hipermarketów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski