Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak przeżyć grzybobranie

Redakcja
Piestrzenica Fot. Grzegorz Tabasz
Piestrzenica Fot. Grzegorz Tabasz
PRZYRODA. Ktoś, kiedyś trafnie porównał zbieracza grzybów do sapera. Obaj mylą się tylko raz. Bywa jednak, że ten pierwszy w zaświaty zabiera ze sobą całą rodzinę.

Piestrzenica Fot. Grzegorz Tabasz

Kilka lat temu zostałem zaproszony przez znamienitego grzybiarza na wyprawę do sekretnego miejsca, takiego prawdziwkowego eldorado.

W grzybiarskim światku to dowód najwyższego zaufania i dobrej woli. Gdy po kilku godzinach spotkaliśmy się na brzegu lasu, wpadłem w rozpacz: on, wynosił z gęstwiny kopiaste kosze, a ja dzierżyłem w dłoni kilka marniutkich okazów. Najlepsze przyszło po chwili, gdy przerażony rozpoznałem owocniki kilku gatunków uznanych za niejadalne lub lekko trujące. "To się sparzy wrzątkiem, te wygotuje w solance, a tamte, po przesmażeniu na smalcu są super". Następnego dnia sprawdziłem, czy ów grzybiarz i jego rodzina byli wciąż cali i zdrowi: przeżyli. Niestety, takiego szczęścia (lub wiedzy), nie posiadło około tysiąca naszych rodaków, którzy każdego roku ulegają zatruciu, a kilkudziesięciu traci życie.

Grzybobranie może być bezpieczną przyjemnością i prawdziwą rozkoszą podniebienia. Pod warunkiem zachowania kilku dziecinnie prostych zasad. Wszystkie owocniki z blaszkami na spodzie kapelusza, traktujemy bardzo podejrzliwie. Tak się składa, że najbardziej trujące gatunki muchomorów, wieruszek, czy gąsek należą do tej właśnie grupy. Za to okazy z "gąbką" na spodzie owocnika, są znacznie bezpieczniejsze. To te najbardziej poszukiwane prawdziwki, kozaczki, maślaki i podgrzybki. Trudno się pomylić, a jeśli nawet, to błąd szybko wychodzi na jaw, bo znalezione grzyby są albo niesmaczne, albo o brzydkim zapachu. Mylony ze szlachetnym borowikiem goryczak, jest tak przesycony goryczą, że nie przejdzie przez żadne gardło i uczyni całą potrawę niezdatną do zjedzenia. Osławiony borowik szatański, wbrew swojej nazwie nie wywołuje śmiertelnych zatruć, a przy tym od kilkudziesięciu lat nie został u nas znaleziony. Choć ostatnio coś drgnęło, i przez internetowe fora przemknęła fotografia znalezionego gdzieś w Polsce "szatana". Dla spokoju sumienia, wszystkie "borowikopodobne" znaleziska, o trzonie rozdętym, czerwonawym zabarwieniu czy zmieniające kolor po uszkodzeniu lepiej zostawić w lesie. Wszak łakomstwo nie na darmo figuruje w katalogu grzechów głównych...

Jeśli znaleziony owocnik ma blaszki, to dokładnie oglądamy trzon, zwany popularnie aczkolwiek zupełnie niesłusznie "korzeniem". Gdy jest bulwiasto rozdęty i wyrasta z rozerwanej pochewki, murowany muchomor. Gatunki o czerwonej czy pomarańczowej barwie z plamkami, rozpozna nawet dziecko. Za to najbardziej zabójcze muchomory sromotnikowe czy jadowite, zwykle są w białym czy zielonkawym kolorze. Gdy do koszyka trafią same kapelusze, tragedia wisi w powietrzu. Równie niebezpieczne bywa zbieranie młodych okazów, o nierozwiniętych kapeluszach. Wtedy trudno rozpoznać jakiekolwiek szczegóły, nie wspominając o blaszkach. Tu pomyłki mogą popełnić nawet profesjonaliści, którzy zawodowo zajmują się grzybami.

Obydwa muchomory są z fatalnym skutkiem mylone z gołąbkiem zielonym, pieczarką czy kanią. Kilka trucizn zawartych w muchomorach nie da się w żaden sposób usunąć: nie pomoże wielokrotne gotowanie i odlewanie wody, solenie, suszenie. Ponoć marynowane sromotniki nawet po kilku latach są tak samo trujące, jak te, świeżo znalezione w lesie. Jeden kapelusz sromotnika wielkości zwiniętej dłoni wystarczy do pozbawienia życia dorosłego człowieka. Co gorsza, niepokojące objawy ujawniają się dopiero po kilkunastu godzinach, gdy toksyna już zdąży zniszczyć wątrobę i na jakikolwiek ratunek będzie za późno. Przeszczep narządu jedynie przedłuża życie i proszę pamiętać, że szczęśliwcy, którym udało się przeżyć danie z muchomora sromotnikowego czy jadowitego do końca życia będą odczuwać skutki pomyłki. Do zaufanych grzybów z blaszkami można z czystym sumieniem zaliczyć rydze i kurki. Trudne do pomylenia, a ewentualne "zamienniki", są łatwe do rozpoznania z powodu nieprzyjemnego smaku, i co najważniejsze, jeśli już ktoś przełknie je na siłę, to zatrucie nie będzie miało poważnych konsekwencji. I byłbym zapomniał: najbezpieczniejsze są pieczarki, jeśli kupiono je w sklepie...
Teraz kilka mitów wprost z domowego laboratorium toksykologicznego. Badanie przydatności do spożycia za pomocą srebrnej łyżeczki czy przekrojonej cebuli, zda się psu na budę. Srebro czernieje pod wpływem związków siarki, a nie toksyn z muchomora. Zaś cebulą można, co najwyżej zmienić charakterystyczny smak czy zapach grzyba. I tu najpospolitsza metoda: piecze czy nie? Najbardziej trujące muchomory mają smak i zapach opisywany, jako neutralny, a niektórzy z tych, co odważyli się skosztować, wspominają wręcz o miłym, miodowym posmaku. Aczkolwiek sprawdzanie smaku i zapachu grzyba jest ważną cechą pomocniczą, to w praktyce piekący smak przydaje się do rozpoznawania gołąbków. Wyraźnie ostry, pieprzowy aromat posiada gołąbek wymiotny, który po spożyciu powoduje jedynie paskudne sensacje żołądkowe. I nie zabija. Proszę tez po żadnym pozorem nie zwracać uwagi na zjadające grzyba owady czy ślimaki: nie posiadają podobnej do naszej wątroby ani układu nerwowego, więc grzybowe trucizny mają za nic.

W Polsce istnieje profesja zawodowych i licencjonowanych grzyboznawców i klasyfikatorów. Powinni funkcjonować przy każdym placu targowym, gdzie sprzedawane grzyby muszą mieć stosowny atest. Z praktyką, jak to u nas, bywa różnie, ale w razie wątpliwości można adresu grzyboznawcy poszukać w internecie. Warto, bo grzyby owocnikowe odznaczają się niebywałą zmiennością kształtów i kolorów. Tworzą wiele podgatunków, o których systematykę mikolodzy toczą zaciekłe boje. Rok temu znalazłem kilkadziesiąt okazałych owocników piestrzenicy olbrzymiej. Zgadzały się wszystkie cechy z wyjątkiem jednej: rzadki grzyb powinien pojawić się tylko wiosną, a ja znalazłem go zupełnie nieprzepisowo, na początku jesieni. To tylko jeden przykład z brzegu, jak mało wiemy o grzybach. Zresztą trudno się dziwić: razem z tymi pleśniowymi rozpoznano ponad sto tysięcy gatunków. Kiedyś zaliczano je do świata roślin, by po latach uhonorować ich odmienność w osobnym królestwie. Fascynująca grupa organizmów, bez których życie na planecie przestałoby istnieć w krótkim czasie. Grzybom zawdzięczamy antybiotyki, a przynajmniej kilka zawiera substancje przeciwnowotworowe. Kilka razy zmieniły historię świata, a wiele, szczególnie tych o dziwacznym wyglądzie owocników, chroni prawo. Sporo gatunków jest na kraju zagłady, nawiasem mówiąc dzięki człowiekowi. Gdy w najbliższy weekend wybieracie się do lasu z najnowszym wydaniem renomowanego poradnika w dłoni, by praktykować rozpoznawanie grzybów, to proszę nie sprawdzać trafności diagnozy na sobie. Ani na bliskich. Jeśli koniecznie chcecie poczuć przyjemny zastrzyk adrenaliny, to polecam rosyjską ruletkę: ponoć bezbolesna śmierć przychodzi od razu.

Grzegorz Tabasz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski