Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak rozpoznać nerwicę?

Redakcja
Lekarz radzi

   Połowa spośród pacjentów zgłaszających się do lekarzy ogólnych to chorzy na nerwice. Odróżnienie objawów tej choroby od symptomów, np. zaburzeń krążenia, bywa jednak trudne w niektórych przypadkach i po dłuższej obserwacji może się okazać, że leczenie było niewłaściwie ukierunkowane. Czy istnieją więc sposoby umożliwiające choremu rozpoznanie, na co właściwie choruje?
   Pewną wskazówką mogą być objawy "psychiczne" - przeżycia takie jak lęk lub przygnębienie, niepokój i napięcie, natrętnie pojawiające się bezsensowne myśli, bezsenność itp. Ale to bardzo niepewna wskazówka. Lęk może być przecież konsekwencją przekonania, że rozwija się choroba nowotworowa lub wyrazem zagrożenia stwarzanego przez niedotlenienie mięśnia serca lub zawał, przygnębienie bywa przejawem depresji, a nie nerwicy itp.
   Natomiast "nerwowość" wcale nie świadczy o tym, że jest się chorym na zaburzenia nerwicowe. Bardzo często o ludziach, którzy są "nerwowi" - wiecznie rozdrażnieni, łatwo wybuchający gniewem, roztrzepani - mówi się, że chorują na nerwicę. To, oczywiście, może być prawda. Człowiek "nerwowy" może mieć jednak również złamaną nogę...
   Objawy zaburzeń nerwicowych - drażliwość, brak kontroli nad swoim zachowaniem, niemożność opanowania się, lęk - podobnie jak ból żołądka, duszność lub bicie serca mogą być też objawami różnych innych chorób. O naszym zdrowiu, chorobach, ich leczeniu warto wiedzieć jak najwięcej, lecz zawsze, kiedy pojawią się niepokojące objawy, należy zgłosić się do lekarza. Nie wolno samemu stawiać sobie rozpoznania ani stosować lekarstw tylko dlatego, że pomogły sąsiadowi. O nerwicowym charakterze

dolegliwości

często myślimy wówczas, gdy ich rodzaj zmienia się - jednego dnia jest to ból serca, innego napięcie i lęk przed wyjściem z domu - a także, gdy występuje wiele różnych objawów. Jeśli chory odczuwa jednocześnie ból serca, rozdrażnienie, przygnębienie, bardzo prawdopodobne, że są to objawy nerwicy, a nie jakiejś innej choroby. Sprawa jednak nie jest tak prosta. Jeden objaw nerwicowy może utrzymywać się przez wiele lat. Poza tym, często atak panicznego lęku jest bardzo podobny - ze względu na towarzyszące mu objawy bicia serca i bólu za mostkiem, drętwienia ręki, zasłabnięcia - do ostrego stanu zawałowego. Ocena tych dwóch, zupełnie różnych, wymagających odrębnego potraktowania stanów może być bardzo trudna, także dla lekarza. Wprawdzie, jeśli takie epizody - trwające przez kilka minut, pozostawiające ogólne uczucie zagrożenia, niepokoju, osłabienie - pojawiły się już wielokrotnie, należy raczej myśleć o nerwicy wyrażającej się atakami panicznego lęku niż o wystąpieniu zawału. Ale trzeba to sprawdzić.
   Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z zaburzeniem nerwicowym lub jakąś inną chorobą, nigdy nie wolno lekceważyć objawów i zawsze należy zwrócić się do lekarza, by pomógł się ich pozbyć. Czasem słyszy się zdanie: "Nic mu nie jest, to tylko nerwica". A przecież nerwica to taka sama choroba jak zapalenie płuc. Nawet gorsza - bo chroniczna. I nie ma na nią antybiotyku.
   Objawy takie jak: duszność, ból serca, przyspieszona jego akcja są charakterystyczne dla niedotlenienia mięśnia sercowego, lecz mogą być także

konsekwencją

nieuświadamianych przeżyć,

np. tego, że "dusimy się" w niekorzystnej sytuacji emocjonalnej, którą w naszym języku i myśleniu łączymy z wyobrażeniem serca i spraw sercowych, różnego rodzaju "serdecznych" emocji. Na ogół, gdy ból serca jest objawem niedotlenienia, nie przychodzi nam do głowy nic takiego, co miałoby związek z naszymi emocjonalnymi niepowodzeniami. Jeśli jednak ból serca jest wyrazem nieuświadamianych frustracji emocjonalnych, szczególnie w obszarze życia erotycznego, często towarzyszy mu, pojawiające się gdzieś w kącie umysłu, wspomnienie sytuacji, która sprawiła ból. Jeżeli dostrzegamy taki związek z wystąpieniem objawów albo jeżeli objaw pojawia się, gdy znajdziemy się w miejscu lub sytuacji przypominającej nam tę porażkę emocjonalną, wówczas z całą pewnością, lub prawie z całą pewnością, otrzymujemy sygnał, że dolegliwości mają charakter nerwicowy.
   Podobnie, jeżeli lęk przed wyjściem z domu albo jazdą autobusem nie jest wywołany jakimiś obiektywnymi zagrożeniami, należy to traktować jako objaw nerwicowy. Prawie na pewno taki lęk jest wyrazem czegoś, czego się boimy, co jest zagrażające, choć niewidoczne, przed czym stoimy bezradni, chociaż nie chodzi tu o wyjście z domu ani o jazdę autobusem. Poszukiwanie przyczyn objawu jest jednym z podstawowych elementów leczenia zaburzeń nerwicowych. Dolegliwości "bez przyczyny" są więc dla pacjenta sygnałem, który powinien go skłonić do szukania pomocy u lekarza. Najlepiej u psychiatry.
   Pojawienie się lęku w sytuacji, która nie tłumaczy racjonalnie jego wystąpienia - napięcia lub przygnębienia bez powodu itp. - sugeruje, z dużym prawdopodobieństwem, że mamy do czynienia z zaburzeniem nerwicowym. Ale bywa tak, że ktoś boi się wsiąść do samochodu kilka dni po wypadku, w którym potłukł się, przeraził. Niekoniecznie jest to wyraz nerwicy, raczej reakcją uwarunkowaną takim doświadczeniem. Leczenie może okazać się wówczas niepotrzebne. Wystarczy zmusić się do wsiadania do samochodu ze świadomością, że nie zawsze jazda kończy się katastrofą. Odreagowanie poprzez dostarczenie sobie doświadczeń, że jednorazowe wydarzenie nie jest ciągłym zagrożeniem. Jeśli jednak zmuszenie się do przejechania samochodem nawet najkrótszego odcinka trasy staje się niemożliwe, może to oznaczać, że sytuacja katastrofy wyzwoliła zaburzenie nerwicowe.
   To prawda, że dość często lekarze mają kłopoty z natychmiastową identyfikacją zaburzeń nerwicowych i z ostrożności zalecają wiele niepotrzebnych badań, co budzi lęk pacjentów. Należy im wtedy zawierzyć z przekonaniem, że działają tak, aby diagnoza była możliwie pewna, a nie okłamują chorego, w rzeczywistości podejrzewając nowotwór. Gorzej, jeżeli jedynym proponowanym przez nich sposobem terapeutycznym są farmakologiczne środki uspokajające.
   Tabletki przynoszą bardzo dobry skutek wtedy, gdy człowiek jest w bezpośrednim stresie, pod wpływem napięcia spowodowanego aktualnym zagrożeniem - właśnie dopiero co wyszedł z płonącego samochodu, dopiero co uszedł bandytom spod noża. Jego "roztrzęsienie", a także inne objawy nazywane nerwicowymi, mogą zostać dobrze opanowane za pomocą uspokojenia farmakologicznego. Podobnie uspokajające są różne oddziaływania psychospołeczne, np. tzw. relaksacja. Mogą przynieść znakomite korzyści. Jeżeli ktoś znajduje się np. w kryzysie małżeńskim i czuje, że nie daje sobie rady, takie oddziaływania - np. terapia rodziny - dadzą mu więcej niż jakiekolwiek leki. Natomiast jeśli okaże się, że stan chorego jest chroniczny lub dolegliwości co jakiś czas powracają, jedynym skutecznym sposobem jest psychoterapia. I to taka, której celem jest leczenie, a nie "pomoc w rozwoju", "łagodzenie dolegliwości i cierpienia związanego z ludzką egzystencją" itp.

Trzeba jednak wiedzieć,

że psychoterapia,

jaką proponuje się dziś, szczególnie w prywatnych gabinetach psychologów, często nie ma nic wspólnego z leczeniem. Jest to udzielanie rozmaitych form pomocy człowiekowi cierpiącemu z różnych powodów: na skutek zawiedzionej miłości; posuniętej do granic absurdu walki konkurencyjnej; braku czasu na korzystanie z zasobności własnego portfela; niemożności zdobycia dobrej pracy albo awansowania zgodnie ze swoimi aspiracjami itp., itd. W przypadku bezrobocia psycholog nie może zrobić niczego sensownego. Bywa jednak tak, że proponuje, w zamian za odpowiednie honorarium, usługę polegającą na uczeniu, jak być bardziej skutecznym w negocjacjach, bardziej asertywnym, lepiej rozumiejącym bliźnich i atrakcyjnym dla ewentualnego pracodawcy.
   Bardzo często psycholodzy, ale też ludzie o innym wykształceniu, po rozmaitych kursach i szkoleniach otwierają

gabinety,

w których proponują różne usługi "psychologiczne", "psychoterapeutyczne" lub "psychoanalityczne". Na ogół nie leczą, lecz udzielają takiej pomocy psychospołecznej. W przypadku zaburzeń nerwicowych może ona nawet przynieść doraźną ulgę, ale nie może usunąć choroby.
   Stosunkowo niewielu psychoterapeutów, głównie psychologów i lekarzy, których szkoli Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, stosuje pod taką samą nazwą zupełnie inne oddziaływania, mające charakter leczniczy. Taka psychoterapia jest refundowana przez NFZ.

Nieleczona

nerwica oznacza nieustające cierpienie, powodowane przez rozmaite dolegliwości. Często jedne z nich ustępują, a pojawiają się inne, ale choroba utrzymuje się przez całe życie. Nerwica jest w gruncie rzeczy brakiem umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami aktualnego życia. To, z czym nie można sobie poradzić, czego nawet nie umie się nazwać - wyraża się w objawach chorobowych.
   Zaburzenie nerwicowe to zaburzenie psychiczne, takie samo jak choroba psychiczna, zaburzenie osobowości lub uzależnienie. Czasami kilka zaburzeń występuje równocześnie. Tak jak można mieć równocześnie nerwicę i złamaną nogę, tak można mieć nerwicę oraz jakąś chorobę psychiczną. Pacjent, który uzależni się od leków psychotropowych, łagodzących jego objawy nerwicowe, ma nerwicę i równocześnie jest uzależniony. Wyobrażenia, że człowiek chory na nerwicę, po pewnym czasie, jeżeli nie będzie leczony, znajdzie się w oddziale zamkniętym z powodu ciężkiej choroby psychicznej jest bezzasadne. Bywa jednak, że choroba psychiczna, w swoim wczesnym stadium, wyraża się objawami przypominającymi zaburzenia nerwicowe i czasami trudno to rozróżnić. Dlatego tak ważną rolę przypisuje się właściwemu rozpoznaniu stanu pacjenta. Na pewno tę kwestię należy powierzyć odpowiedniemu lekarzowi i psychoterapeucie.
Wysłuchała:
Danuta Orlewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski