Jak się nie może wygrać...

Tomasz Kłos:

- W pierwszej połowie nie graliśmy według wcześniejszych założeń nakreślonych przez trenera. Nie wyglądało to za dobrze - podsumował Kłos.
- Jaki był tego powód?
- Trudno powiedzieć. Byliśmy jacyś wystraszeni. Nasi rywale dość wysoko podchodzili. Przede wszystkim nie było u nas widać walki. Wiadomo w jakiej jesteśmy sytuacji, nie mamy w zespole indywidualności i musimy wkładać w grę więcej zaangażowania. W drugiej połowie, kiedy podjęliśmy walkę od razu mieliśmy więcej sytuacji. Dobrze broniliśmy się i wyprowadzaliśmy kontry. Każdy mecz jest dla nas spotkaniem o życie. Cieszymy się więc z punktu na wyjeździe. Jak się nie może wygrać, to nie można dopuścić do przegranej.
- Cracovia czymś Was zaskoczyła?
- Nie. Wiemy jaki styl preferuje trener Stefan Majewski. Przede wszystkim było więc bardzo dużo walki. Za trenera Wojciecha Stawowego Cracovia słynęła z tego, że dużo grała piłką i była nastawiona ofensywnie - dużo strzelała bramek, ale też dużo ich traciła. Teraz w końcówce trener Majewski wpuścił Jacka Wiśniewskiego, chyba po to aby rozbijał środek pola. Wiadomo też, że przy 0-0 będą długie piłki, ponieważ Jacek dobrze gra głową. Nasza obrona spisała się jednak dobrze.
- Śledzi Pan to co się dzieje w krakowskiej Wiśle?
- Mam sentyment do tego klubu. Z Wisłą zdobyłem dwa mistrzostwa Polski, mam bardzo miłe wspomnienia. Mam jeszcze kontakt z kolegami, z którymi grałem w Wiśle. Trzymam za nich kciuki. Do Wisły przyszedł młody trener, Andrzej Niedzielan, wrócił Kamil Kosowski. Widać, że trener próbuje ten zespół poukładać. Patrząc na dotychczasowe mecze tego sezonu, wydaje mi się, że pod względem stylu gry oraz jej widowiskowości Wisła prezentuje się najlepiej.
Rozmawiał: (TYM)