Akcje oskrzydlające w wykonaniu Tomasza Kaczmarczyka (z lewej) były bardzo groźne w pierwszej połowie. Fot. Grzegorz Sroka
III LIGA PIŁKARSKA. Beskid Andrychów remisem z Juventą Starachowice 2-2 (1-0) zakończył sezon
Beskidowi nie udało się utrzymać dwubramkowej zaliczki, co nie wystawia drużynie dobrego świadectwa. - Po prostu na własnej skórze doświadczyliśmy starej piłkarskiej maksymy, że jak się nie strzela goli, to się je traci - mówi Mirosław Kmieć, trener Beskidu. - Przecież przy wyniku 2-0, już w doliczonym czasie, mieliśmy dwie doskonałe okazje do strzelenia kolejnych goli. Przynajmniej jedna z tych sytuacji powinna zostać wykorzystana. Gdybyśmy na przerwę schodzili z trzybramkową zaliczką, pewnie rywale nie zdołaliby się pozbierać.
Jednak po przerwie andrychowianie pozwolili sobie wbić dwa gole. - Popełniliśmy dwa szkolne błędy, które przeciwnik potrafił bezlitośnie wykorzystać - uważa trener Kmieć. - Jednak futbol polega także na umiejętności korzystania z dobroci przeciwnika. Dla mnie najważniejsze jest to, że na pożegnanie z kibicami udało nam się stworzyć wspaniałe i emocjonujące widowisko, które na długo zapadło kibicom w pamięci, a to jest bardzo ważne. Zresztą przerwa w rozgrywkach nie będzie długa, więc pozytywnie naładowani znowu spotkamy się z widownią.
Można było odnieść wrażenie, że po przerwie goście uzyskali przewagę dzięki wprowadzonym zmianom. Wykorzystali ich limit, a trzech graczy weszło od początku drugiej części, dając Juvencie "drugi oddech". Komfort tylu zmian był o tyle istotny, że mecz toczył się w potwornej spiekocie. Andrychowianom mogło zatem zabraknąć "pary", skoro od początku narzucili szybkie tempo, a mogli dokonać tylko jednej korekty.
W pierwszej połowie niesamowitą pracę wykonał Tomasz Kaczmarczyk, który swoimi akcjami oskrzydlającymi siał sporo zamieszania na przedpolu Juventy. Jednak po zmianie stron i ta andrychowska broń straciła na sile. - Trzeba jednak przede wszystkim podziękować zawodnikom za walkę i serce pozostawione na boisku - podkreśla Mirosław Kmieć. - Wystawiliśmy taki skład, jaki w obecnej chwili był optymalny. Pamiętajmy, że zespół opuścili Eryk Kozioł z Jarkiem Cecugą, wyjeżdżając z kraju, a do tego doszły jeszcze inne kłopoty kadrowe.
Zaraz po ostatnim meczu, czyli 23 czerwca, zawodnicy rozjechali się na urlopy. Mirosław Kmieć nie katował piłkarzy roztrenowaniem, bo muszą mieć czas na odpoczynek. Pierwszy trening zaplanował na 7 lipca.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?