Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak smakują marzenia?

Redakcja
Beata Śniechowska to drobna i ułożona młoda kobieta. Trudno uwierzyć, że kuchenny chaos i stres to świat z jej snów FOT.PIOTR BOLKO/MATERIAŁY PRASOWE
Beata Śniechowska to drobna i ułożona młoda kobieta. Trudno uwierzyć, że kuchenny chaos i stres to świat z jej snów FOT.PIOTR BOLKO/MATERIAŁY PRASOWE
BEATA ŚNIECHOWSKA. Pokonała czternastu kucharzy amatorów, wykosiła tegorocznych faworytów i została MasterChefem. Jej kuchnia jest zdrowa i smaczna, trochę fusion, ale z łatwo dostępnych, sezonowych składników

Beata Śniechowska to drobna i ułożona młoda kobieta. Trudno uwierzyć, że kuchenny chaos i stres to świat z jej snów FOT.PIOTR BOLKO/MATERIAŁY PRASOWE

- Politechnika poszła w odstawkę?

- Nie, nie, mam taki charakter, że gdy coś zaczynam, to doprowadzam to do końca. Politechnika nie poszła w odstawkę. MasterChef był przerwą w moim przewodzie doktorskim, ale teraz, po powrocie na uczelnię, znowu spędzam tam dużo czasu i przygotowuję się do obrony.

- W programie podkreślano Pani zalety jako naukowca - dobrą organizację, skupienie, nowatorskie podejście do produktów. Nie szkoda porzucać tak świetnie zapowiadającej się kariery?

- Jestem bardzo związana z Politechniką Wrocławską, wiele się tam nauczyłam i wiele osiągnęłam. Tak jak Pani wspomina - uczelnia wykształciła we mnie wiele dobrych cech, ale to gotowanie jest moją pasją i to z nim planuję związać swoje życie zawodowe. MasterChef tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.

- Ma już Pani konkretne plany?

- Muszę przyznać, że na razie dość mgliste. Bardzo przyjemne jest to, że po wygranej otworzyło się przede mną wiele dróg - może to będzie blog, kolejna książka, restauracja czy prestiżowy staż. Czekam, co przyniosą najbliższe tygodnie. Mam pomysły, czekam na możliwości. Na tym etapie jeszcze nie chcę nic zdradzać.

- Ale zmiany się szykują?

- Zdecydowanie.

- Wygrana w MasetrChefie przekonała najbliższych do Pani pasji?

- Rodzice już nieco wcześniej, jeszcze w trakcie trwania programu, gdy pokonywałam kolejne etapy, przekonali się, że to moja prawdziwa pasja i zaczęli mnie wspierać. Ale z pewnością wygrana jest taką wisienką na torcie.

- W sieci zawrzało po wyemitowaniu odcinka z Pani mamą, która skrytykowała przygotowane przez Panią ptysie.

- Wtedy skumulowało się wiele rzeczy, stres związany z programem i rodzicielskie obawy, które zresztą rozumiem. Zawodowe gotowanie to bardzo ciężka fizyczna praca, to poparzone dłonie, noszenie ciężarów, chłodnie, gorące blaty, zimne lady, pocięte palce, otarta skóra. Nieciekawa perspektywa dla ukochanej córki.

- Co Pani czuła w pierwszej sekundzie po ogłoszeniu werdyktu?

- Spadła na mnie wielka burza emocji. Wszystko naraz. Wzruszenie, niesamowite szczęście i poczucie spełnienia.

- A w drugiej?

- A w drugiej już się pojawiły myśli, co z tym teraz zrobić. Poczułam ogromną odpowiedzialność, bo nie wyobrażam sobie, żeby po wygranej osiąść na laurach. Na razie zebrałam to, czego nauczyłam się w programie, w mojej książce "Smaki marzeń" i planuję swoją dalszą kulinarną przyszłość.

- Skąd wzięła się u Pani pasja do gotowania?

- Przekazała mi ją w genach babcia Ada, wraz z miłością do gotowania, do smaków, do kuchni staropolskiej, ale wykwintnej.

- Popisowa potrawa babci?

- Placek drożdżowy z ucieraną różą. Coś absolutnie i niesamowicie pysznego.

- Którą konkurencję w programie wspomina Pani jako najtrudniejszą?

- Przegrzebki. To było dla mnie największe wyzwanie. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z małżami świętego Jakuba. Trudno je dostać w Polsce. Jest to możliwe, ale z pewnością nie można nazwać ich powszechnym i łatwym produktem... Wiec patrzę na blat i paraliż - muszę zrobić z nich coś pysznego, bo inaczej odpadnę.
- I zdecydowała się Pani na ceviche. Odważnie.

- Tak, na początku byłam przerażona, gdy zobaczyłam, że każdy, dosłownie każdy poddaje przegrzebki obróbce termicznej, a ja je zaraz podam "surowe" (ceviche polega na zalaniu ryby sokiem z limonki z dodatkiem przypraw, aby ścięło się białko - red.). To była dla mnie próba własnego zaufania do samej siebie.

- Jaka atmosfera panowała pomiędzy uczestnikami - rywalizowaliście?

- Podczas konkurencji na pewno tak, ale poza studiem mocno się wspieraliśmy. Dla wszystkich bowiem trudna była rozłąka z rodziną. Często nagrywaliśmy do późnych godzin wieczornych i gdy po całym dniu opadały emocje, to tęsknota była ogromna. Ja nie widziałam się z rodziną i chłopakiem ponad dwa miesiące.

- Utrzymuje Pani z kimś kontakt?

- To jest kolejna nagroda w tym programie, że poznałam tak ciekawych ludzi. Najbardziej zżyłam się z finałową trójką - Marią, Charlesem i Dianą. Mam też świetny kontakt z Anią Nowak i Jarkiem Falkowskim.

- Który kibicował jednej z Twoich przeciwniczek.

- To nie ma znaczenia, Jarek to po prostu genialny facet. Chodzące ciepło, spokój i doświadczenie. Uwielbiam z nim rozmawiać.

- Co w programie MasterChef było najbardziej ekscytujące?

- Ciągła dawka silnych emocji. Nigdy wcześniej nie doznałam takiej adrenaliny. Taka huśtawka od płaczu po euforię była mi obca. Dlatego wyznaczam sobie nowe cele i sięgam dalej, żeby przez cały czas czuć to napięcie.

- Jaka jest Pani ulubiona kuchnia?

- Zdrowa i smaczna. Cenię sobie przede wszystkim kuchnię polską, ale w odświeżonym wydaniu. Trochę fusion, ale taki z łatwo dostępnych, sezonowych składników.

- Takie są też przepisy w Pani książce.

- Chciałam pokazać, że z prostych, powszechnie dostępnych składników także można ugotować coś pysznego i oryginalnego. Że aby zaskoczyć kubki smakowe, nie musimy przyrządzać homara.

- Co jest dla Pani największą inspiracją?

- Książka prababci pt. "Kuchnia Staropolska", która mocno odbiega od książek kucharskich, stojących teraz na sklepowych półkach. Najdłuższy przepis ma kilka zdań, nie ma gramatury, nie ma wymienionych składników, ale są tam tak ekstremalne połączenia, że wiele osób uznałoby je za wykwintną kuchnię. To moja mała biblia.

- Na co przeznaczy Pani pieniądze z wygranej?

- 100 tysięcy to jest taka suma, którą ciężko przejeść, a jednocześnie nie otworzę za nią restauracji, więc myślę raczej o sfinansowaniu sobie prestiżowego stażu zagranicznego w dobrej restauracji.

- Przygotowywała się Pani jakoś do startu w programie?

- Nie, a powinnam! Przecież zawsze jestem taka zorganizowana, we wszystkim... a w tym wypadku to była w pełni spontaniczna decyzja. W środku leniwej niedzieli zobaczyliśmy z moim chłopakiem reklamę zwiastującą drugą edycję MasterChefa, Maciej namówił mnie na wypełnienie zgłoszenia i już po kilku dniach byłam na castingu.
- Ciężko było zdecydować, co zaprezentuje Pani jurorom?

- Prawdę mówiąc nie bardzo, poszłam w klasykę kuchni włoskiej. Przygotowałam po prostu jedno ze swoich ulubionych dań, czyli cielęcinę gotowaną w aromatycznym bulionie z goździkami i podaną z sosem z tuńczyka i anchois.

- W finale Pani pierś z kaczki okazała się strzałem w dziesiątkę. Opowie Pani o niej kilka słów?

- Do ostatniej chwili nie znałyśmy tematu zadania finałowego, wiec nie mogłyśmy się przygotować wcześniej. Nie miałyśmy pojęcia, że będzie to kuchnia polska, ale miałam przeczucie, że to może być to i myślałam o rakach, króliku, estragonie... Kurt Scheller wymyślił nam w pierwszej konkurencji danie z raków, wiec mój plan upadł, bo nie chciałam, żeby moje danie wyglądało na kopię. Postawiłam po prostu na to, co wpadnie pod rękę. Zobaczyłam piękną pierś z kaczki, potem moja ulubiona przepiórka... I myśl, żeby zmieścić się w 60 minutach. Carpaccio było znakomite, bo raz, że pyszne, a dwa - mało pracochłonne - ciepła woda z octem balsamicznym i z przyprawami ścina białko mięsa, a środek kaczki pozostaje różowy i soczysty.

- Czym smakuje Pani największe marzenie?

- Możliwością kolejnego spotkania z Marco Pierre Whitem. Dla mnie to niekwestionowany mistrz. Spotkanie z nim w programie było wyjątkowym wyróżnieniem. A gdy mówił ciepłe słowa o mojej filozofii gotowania, czułam ciarki na całym ciele.

Rozmawiała Karolina Kowalska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski