Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Staszek poszedł na wojnę

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. O chrzcili go Stanisław, jak na Polaka przystało. Staszek zimą 2014 nie wytrzymał i pojechał na Majdan. Jego rodzina nigdy nie wyprowadziła się spod Lwowa. Rodzice nauczyli go polskiego, co niedzielę prowadzali do kościoła. Od zawsze.

W tym sensie od zawsze, że gdy się Staszek urodził, kościół znowu był, kilka lat wcześniej rozsypał się Związek Radziecki. Staszek był cichy, można powiedzieć niepozorny, w każdym razie tak wspominają go koleżanki i koledzy sprzed kilku lat. Los Staszka był jak wielu innych młodych Polaków na Ukrainie: lepszy niż jego dziadków i rodziców, ale nie jakiś szczególny.

Pewnie nieraz koledzy Ukraińcy dali mu odczuć, co myślą o Polakach na zachodzie Ukrainy, a powiedzmy delikatnie, niestety, nie zawsze myślą dobrze. W każdym razie zimą 2013/2014 Staszek zdecydował: kolegów Ukraińców nie zostawi, pozbierał trochę drobiazgów i pojechał do Kijowa, poszedł na Majdan: miał dosyć korupcji, Janukowycza. Pewnie niejeden ze znajomych Polaków mówili: „nie twoja sprawa, to Ukraińcy się biją między sobą, co nam do tego?”. Pojechał. Cieszył się ze zwycięstwa, płakał nad zabitymi na placu, poczuł, że jest u siebie, w swoim kraju. Wrócił do Lwowa na studia, ale trudno było nadrobić cały rok. Semestr w plecy, trudno, odżałował.

Zaczął się Krym, a potem wojna na wschodzie. Staszek nie mógł zostawić kolegów samych. Widział, jak niektórzy zwiewają przed wojskiem za granicę. Pewnego dnia powiedział kolegom Polakom, że zgłasza się na ochotnika „do ATO”, czyli do udziału w wojnie. Starsi koledzy (w wieku nie poborowym) nie dowierzali. Mówili coś w stylu: ty się Staszek zastanów, co robisz, życie przed tobą. Umówili się tak w pewne lipcowe południe, że Staszek wpadnie wieczorem na piwo i pogadają szczerze, czy warto pchać się na front. Mija ósma, dziewiąta wieczór, Staszka nie widać.

Telefon. „Przepraszam was chłopaki, ale poszedłem na komisję i jutro jadę, muszę się spakować, mam parę godzin”. Zobaczyli go po kilku miesiącach. Staszek przyjechał nie ten. Zmężniał, ale poszedł na to piwo, co mieli wypić wcześniej, opowiedział o tym, jak było na wschodzie, jak spał w okopach całe tygodnie, jak się bili, jak uciekł śmierci spod kosy nie jeden raz. Przyszły wywiady, jeden, drugi.

Teraz Staszek jest inny, ale skromny jak wcześniej. Na spotkaniach witają go jako bohatera. Szeregowy, któremu się kłaniają starsi, którego podziwiają dziewczyny, którego pytają, dlaczego ryzykował itd. A on mniej więcej to samo opowiada: że okopy, że straszna wojna, że bić się trzeba, że nauczył się szacunku do śmierci, nawet gdy umiera wróg, że teraz chce kończyć licencjat, a potem na magistra. I że walczył: za Ukrainę, ale za Polskę też.

Imię bohatera zostało zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski