Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak trzech krakowskich historyków postanowiło swoje piwa warzyć

Paweł Stachnik
Twórcy Beer City
Twórcy Beer City fot. Archiwum
PASJE. Jedno z pierwszych piw browaru Beer City poświęcone zostało Witowi Stwoszowi, ponieważ trunek był w stylu niemieckim. Kolejne otrzymało nazwę „Bazyl” od warszawskiego Bazyliszka, a na etykiecie znalazł się widok XVI-wiecznej Warszawy.

Wszystko zaczęło się od braku piwa. Paradoksalnie, wśród najrozmaitszych gatunków dostępnych w sklepach Andrzej Najder, Marcin Wnuk i Adam Staśkiewicz nie byli w stanie znaleźć piwa, które by im odpowiadało.

Powód był prosty – zdominowanie polskiego rynku piwnego przez wielkie koncerny, które zalały go jednym typem piwa: jasnym słomkowym piwem dolnej fermentacji, czyli tzw. eurolagerem. Nam ten wyrób po __prostu nie smakował – opowiada Marcin Wnuk.

Nam, czyli grupie krakowskich przyjaciół, miłośników slow foodu i niebanalnego jedzenia, spotykających się od czasu do czasu na pieczeniu chleba, a nawet ubijaniu masła. A skoro na rynku nie było odpowiedniego piwa, to nasi bohaterowie po prostu postanowili sami je zrobić. – Tak z __pasjonatów slow foodu staliśmy się miłośnikami slow drinku – uśmiecha się pan Marcin.

Browar w piwnicy
No tak, ale jak się samemu robi piwo? Najpierw na podstawie własnych doświadczeń, ale też lektur i zebranych informacji opracowali recepturę piwa, które chcieli uwarzyć. Następnie przystąpili do eksperymentalnego przygotowania pierwszej warki. Działo się to w małym „domowym browarze” na Dębnikach, w piwnicy zaprzyjaźnionego domu, gdzie według wstępnej receptury wytworzono pierwszą partię.

Jak to zwykle bywa, nie spełniała ona wszystkich postawionych przez twórców wymogów, więc po niej poszła następna, a potem jeszcze następna i tak aż do opracowania optymalnej receptury składników i całego procesu.

Gdy receptura była już gotowa, krakowscy piwowarzy przystąpili do szukania browaru, który udostępniłby im swoje moce przerobowe. Tak właśnie działają bowiem tzw. browary kontraktowe – korzystają z urządzeń browarów stacjonarnych. Naszych bohaterów już na początku spotkało jednak rozczarowanie – obłożenie pobliskich, a nawet dalszych browarów produkcją było tak duże, że miejsce dla siebie znaleźli aż w wielkopolskiej Kłodawie.

–_ Tamtejszy browar udostępnił nam część linii. Z Krakowa wyjeżdżaliśmy o 11 w nocy, na miejscu byliśmy o 3 i rozpoczynaliśmy zasyp. Potem pilnowaliśmy procesu produkcyjnego, aby przebiegał ściśle według naszej receptury. Albowiem wahnięcie się np. o 2 stopnie temperatury czy 10 minut w przerwie chmielenia robi bardzo dużą różnicę i wpływa na smak piwa _– opowiada Marcin Wnuk.

W styczniu tego roku, po sześciu tygodniach produkcji, pierwsze piwo z nowego krakowskiego browaru rzemieślniczego nazwanego Beer City ujrzało światło dzienne. Było to tzw. india pale, ale, na sposób angielski, mocno nachmielone. Otrzymało nazwę „Krak” na cześć księcia Kraka, a jego etykietę ozdobiła średniowieczna panorama miasta Krakowa. Wyrób zadebiutował 6 marca na Festiwalu Piw Rzemieślniczych w krakowskim klubie Fabryka na Zabłociu. Debiut był znakomity, bo podczas głosowania publiczności na najlepsze piwo festiwalu nowość z Beer City zdobyła aż 10 proc. wszystkich głosów.

Drugim produktem historyków został altbier, piwo w stylu niemieckim, łagodniejsze niż india pale, bursztynowe, o słodowym smaku. Powstało ono już w innym browarze, w Wąsoszu koło Częstochowy, dzięki czemu piwowarzy mogli wyjeżdżać z Krakowa znacznie później, bo o 4 rano… Jako że piwo było w stylu niemieckim, autorzy poświęcili je Witowi Stwoszowi, który jak wiadomo, pochodził z Norymbergi. Piwo otrzymało nazwę „Wit”, a na etykietę trafił średniowieczny widok tego miasta.

Na trzecią partię produkcji krakowscy piwowarzy wybrali tzw. bitter, anglosaski rodzaj piwa, występujący zarówno w Anglii, jak i w Niemczech, charakteryzujący się – jak sama nazwa wskazuje – sporą goryczką. Piwo było mocne i aromatyczne, ale nie kręcące w nosie. Co do nazwy, to tutaj twórcy wyłamali się z dotychczasowej tradycji i zadedykowali ją Warszawie. Bitter otrzymał nazwę „Bazyl” od warszawskiego Bazyliszka, a na etykiecie znalazł się oczywiście widok XVI-wiecznej Warszawy.

Ostatnie jak dotąd piwo wypuszczone przez Beer City to polska ipa, piwo w stylu angielskim, ale do wyprodukowania którego użyto wyłącznie polskiego chmielu. Lekkie, wakacyjne, najjaśniejsze z dotychczas zrobionych. Piwo to otrzymało nazwę „Kacper Ryx” na cześć bohatera cyklu książek napisanych przez Mariusza Wollnego, rozgrywających się w XVII-wiecznym Krakowie. Kacper Ryx to odznaczający się smykałką detektywistyczną student Akademii Krakowskiej, który rozwiązuje kryminalne sprawy w wawelskim grodzie, zostając w efekcie królewskim śledczym.

Książki zyskały dużą popularność (nie tylko w Krakowie zresztą), a władze miasta starają się wykorzystywać ją w promowaniu Krakowa.

– _Tak oto Ryx stał się jedną z niewielu postaci literackich, które doczekały się własnej marki piwnej. Cieszę się z tej inicjatywy, która wyszła od kolegów z Beer City _– uśmiecha się Mariusz Wollny. Do każdej butelki „Kacpra Ryksa” dołączana jest specjalna zawieszka, na której można przeczytać, kim był Kacper Ryx, i uprawniająca do zniżki przy zakupie książek o Ryksie.

Z piwem w Polskę
Pomyślne wyprodukowanie piwa (czyli, jak fachowo mówi pan Marcin, „wybicie warki”) było tylko połową sukcesu. Teraz należało do niego przekonać klientów, i to klientów specyficznych: koneserów, miłośników piw lokalnych, rzemieślniczych, kraftowych, czułych na smak, skład i wygląd.

Jako że w Polsce w ostatnich latach dokonała się mała piwna rewolucja i powstał cały rynek piw rzemieślniczych, musieliśmy znaleźć na nim swoje miejsce. Jeździliśmy więc (i nadal jeździmy) na __wszystkie krajowe festiwale piwne – mówi Marcin Wnuk.

Ze swoimi piwami odwiedzili m.in. Warszawę, Wrocław, Gdańsk, Rzeszów i oczywiście Kraków. Na festiwalach demonstrowali piwo, częstowali, opowiadali o nim, rozmawiali z degustatorami, rozdawali gadżety piwne. Odzew był dobry, opinie pozytywne, a piwo się przyjęło. Dziś piwa z Beer City mają już swoich zwolenników i można je kupić nie tylko w Krakowie, ale w całej Polsce, choć oczywiście nie we wszystkich sklepach.

Zamawiają je wyspecjalizowane sklepy piwne, puby i restauracje dbające o trochę bardziej zróżnicowaną piwną ofertę. Ilościowo produkcja Beer City nie jest wielka, każda z dotychczasowych partii miała około 13 tys. litrów. To świadomy wybór twórców i ogólna zasada browarów rzemieślniczych – zamiast na ilość stawia się na jakość.

Kraków – piwne miasto
Kim są twórcy nowego krakowskiego piwa? Wszyscy trzej studiowali historię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dziś jeden z nich pracuje jako grafik komputerowy, drugi jest deweloperem, a trzeci marketingowcem. Swoje zadania w Beer City podzielili w ten sposób, że Andrzej (grafik) zajmuje się stroną wizualną wyrobów (etykiety, logo, gadżety piwne, witryna internetowa), Marcin (marketingowiec) jest odpowiedzialny za organizację, a Adam (deweloper) czuwa nad produkcją.

To, że są z wykształcenia historykami i że mieszkają w Krakowie, nie jest bez znaczenia. Ich piwa mają bowiem mocne osadzenie historyczne i krakowskie.

Kraków ma bogate tradycje piwne. Kilkaset lat temu tylko w obrębie murów miejskich (czyli dzisiejszego Starego Miasta) było pięćdziesiąt browarów. Kolejne browary znajdowały się na Kazimierzu. – Jedne i drugie sprowadzały chmiel ze Śląska (z okolic Mikołowa i Olkusza), który dziś nam się kojarzy z przemysłem, a wtedy był zagłębiem chmielowym. Był w __Krakowie cech piwowarów, ale piwo można było też warzyć, nie będąc jego członkiem – wyjaśnia pan Marcin.

Do tych wszystkich tradycji chce nawiązywać browar Beer City, którego angielskojęzyczna nazwa znaczy po polsku: Piwne Miasto.

A że chodzi im nie tylko o piwo i płynący z niego zysk, świadczy taka oto inicjatywa: nakładem browaru ukazała się w tym roku bogato ilustrowana książka pt. „Życie codzienne w cechu piwowarów krakowskich w XVII wieku” autorstwa Edyty Durazińskiej, absolwentki historii na UJ i ich koleżanki z roku.

Cały nakład książki rozszedł się na imprezach organizowanych przez Beer City, a że klienci nadal o nią pytali, w drodze jest jej dodruk.

Dobre przyjęcie dotychczasowej piwnej produkcji sprawiło, że twórcy Beer City myślą o nadaniu swojemu browarowi stacjonarnej formy, czyli o kupieniu urządzeń i znalezieniu własnej siedziby w Krakowie. Skończyłoby się nocne wstawanie i wielogodzinne dojazdy do współpracujących browarów.

Chcielibyśmy ulokować się na południu Krakowa, bo jest tam najlepsza woda do produkcji piwa. Piwo potrzebuje miękkiej wody. Na Dębnikach, gdzie zaczęliśmy, woda ma twardość 8. U mnie w domu, po północnej stronie Wisły – 18. Będziemy więc szukać siedziby na __prawym brzegu Wisły – uśmiecha się pan Marcin.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski