- W dziedzinie grozy nurt miejski teraz dominuje. Tylko nieliczni polscy autorzy próbują straszyć czytelników zjawami z lasów i moczar. Większość znajduje inspirację w dzielnicach bloków mieszkalnych czy wnętrzach korporacyjnych biurowców. Niezdrowe relacje między mieszkańcami, psychopatyczne dążenie do sukcesu za wszelką cenę - to są prawdziwe kopalnie pomysłów na horror. I to trafia do odbiorcy, bo on często też jest mieszkańcem miasta, który w pracy czy wśród sąsiadów sam niekiedy zbliża się do granic obłędu lub zbrodni. Taka groza jest nam bliska. Mamy szefów jak wampiry, poruszamy się wśród bezdomnych biedaków o wyglądzie zombie, a w chwilach desperacji wymyślamy plany przejścia na stronę zła i dokonania zemsty na tym niesprawiedliwym świecie. Wszystko wskazuje więc na to, że nurt miejski w naszej pisarskiej branży będzie miał się dobrze.
- Codzienne lęki, napady złości, odruchy wstrętu dają się łatwo przetworzyć na literacką grozę?
- Pisanie o mieście jest teraz bardzo popularne. Nie zawsze jednak ilość twórczości przechodzi w jej jakość. Z Markiem Grzywaczem i Pawłem Nowakowskim staraliśmy się tak dobrać opowiadania do zbioru „City 3”, by powstała książka na dobrym poziomie i odzwierciedlająca różne nurty polskiej grozy miejskiej. Są i opowiadania z bardzo mocną akcją, i psychologiczne, i dotykające kwestii filozoficznych. Niektóre teksty nawiązują do twórczości kultowych, kanonicznych autorów horrorów. Część fabuł jest uniwersalna, mogłaby się rozgrywać w Moskwie czy Tajpej. Inne są zaś bardzo polskie, bardzo odnoszące się do krajowego tu i teraz. O tym, jak się taką grozę pisze, będzie można porozmawiać o godz. 18 w piątek w Artetece. Do dyspozycji będą autorzy: Roman Aleksandrowicz, Michał Walczak, Juliusz Wojciechowicz i moja skromna osoba.
- Kraków pojawia się w „City 3”?
- Oczywiście, opowiadania o tym miejscu zaczynają i kończą cały zbiór. Kraków jest klamrą, która spina całość.
- Co w stolicy Małopolski przeraża na co dzień Kazimierza Kyrcza juniora, zawodowca w dziedzinie strachu i obrzydzenia?
- Mieszkam tu, ale nie jestem rodowitym krakowianinem. Może to sprawia, że mam pragmatyczne podejście do tutejszych realiów i w życiu codziennym sprawy praktyczne najbardziej mnie straszą. Na całkowicie podstawowym poziomie przeraża mnie skandaliczny brak planów zagospodarowania przestrzennego. Sprawi, że wszyscy wkrótce podusimy się w zaczopowanym blokami Krakowie. Niepokoi mnie też zadeptywanie miasta przez miliony turystów, utrata indywidualnego charakteru miejsc i krakowskiej tożsamości. Już teraz bardzo trudno jest tu kupić coś, co nie zostało wyprodukowane w Chinach.
Rozmawiał Łukasz Grzymalski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?