Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaką kampanię prowadzić

Redakcja
Wierni wyborcy PiS swoje wiedzą i żadne raporty nie zmienią ich opinii o przyczynach katastrofy pod Smoleńskiem - uważa dr Kasińska-Metryka. Na zdjęciu parlamentarzyści PiS podczas wczorajszych obchodów "miesięcznicy" tragedii przed Pałacem Prezydenckim. Fot. Grzegorz JakubowskI/PAP
Wierni wyborcy PiS swoje wiedzą i żadne raporty nie zmienią ich opinii o przyczynach katastrofy pod Smoleńskiem - uważa dr Kasińska-Metryka. Na zdjęciu parlamentarzyści PiS podczas wczorajszych obchodów "miesięcznicy" tragedii przed Pałacem Prezydenckim. Fot. Grzegorz JakubowskI/PAP
- Generalnym problemem polskiego życia partyjnego jest to, że partie wolą stawiać na formę - spoty, plakaty, billboardy, ulotki, slogany i ocean pustosłowia - niż na treść, czyli na merytoryczną dyskusję i przedstawianie sensownych rozwiązań - twierdzi dr Agnieszka Kasińska-Metryka, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Marketingu Politycznego, politolog z Uniwersytetu im. Jana Kochanowskiego w Kielcach. Taktyka PiS i PO

Wierni wyborcy PiS swoje wiedzą i żadne raporty nie zmienią ich opinii o przyczynach katastrofy pod Smoleńskiem - uważa dr Kasińska-Metryka. Na zdjęciu parlamentarzyści PiS podczas wczorajszych obchodów "miesięcznicy" tragedii przed Pałacem Prezydenckim. Fot. Grzegorz JakubowskI/PAP

WYBORY. Spoty telewizyjne, wielkie billboardy czy walka w internecie i bezpośrednie spotkania z ludźmi

Niedawno Trybunał Konstytucyjny zezwolił na wykorzystywanie spotów telewizyjnych i billboardów w czasie kampanii. Z tego orzeczenia najbardziej zadowolone jest PiS. Dr Kasińska-Metryka ocenia, że wyrok trybunału wcale nie musi najbardziej opłacić się temu ugrupowaniu. Jej zdaniem politycy tej formacji najwięcej zyskują w czasie bezpośrednich spotkań. Zwraca uwagę, że ostatnie spoty nie były zbyt udane. - Szczególnie ten, w którym Jarosław Kaczyński otwiera szklane drzwi ku lepszej przyszłości młodych ludzi. Rzecz w tym, że PiS i jego przywódca zdecydowanie łatwiej trafiają do zachowawczo nastawionych Polaków niż do ludzi młodych - mówi.

Dr Sergiusz Trzeciak, konsultant polityczny, wykładowca w Collegium Civitas, prognozuje, że gdyby Trybunał Konstytucyjny utrzymał zakaz spotów i wielkich billboardów, to kampania wyglądałaby zupełnie inaczej. - Byłaby przede wszystkim kampanią bezpośrednią, polegającą na spotkaniach kandydatów z wyborcami oraz na walce wyborczej w internecie. Po orzeczeniu rywalizacja o fotele przy Wiejskiej rozegra się w środkach masowego przekazu oraz na billboardach - dodaje.

Dr Trzeciak przekonuje, że skoro liderzy PiS są przekonani, iż większość mediów patrzy nieprzychylnym okiem na ich partię, to starają się innymi środkami dotrzeć do wyborców. Pierwszoplanowego znaczenia nie przyznają jednak internetowi. - PiS musi szukać innych dróg. Są nimi spoty telewizyjne czy billboardy, których odbiorcami są przede wszystkim osoby starsze, gorzej wykształcone, mniej pochłonięte pracą i robieniem kariery - przekonuje. Dla polityków PO - w jego ocenie - reklama telewizyjna czy billboardowa nie jest aż tak istotna, bo lepiej sobie radzą w relacjach z mediami niż ich koledzy z PiS.

Platforma zamierza zastosować metodę chodzenia od drzwi do drzwi. Czas pokaże, jaki rezultat przyniosą takie działania. Dr Kasińska-Metryka nie ma natomiast wątpliwości, że dla Platformy rozwiązaniem będzie zachowywanie umiaru. Uważa, że atutem tej partii jest sprawianie wrażenia formacji spokojnej, zrównoważonej. Na tym wygrywa, gdyż PiS jest postrzegane przez wielu Polaków jako jej przeciwieństwo.

Problemy małych partii

Dr Trzeciak zwraca uwagę, że w jeszcze gorszym niż PiS położeniu są stronnictwa małe, ubogie, nie finansowane z bud- żetu państwa. Przykładem jest PJN, która nie dostaje ani grosza z pieniędzy podatników, choć w Sejmie ma swój 15-osobowy klub. - W niewiele lepszej sytuacji są PSL czy SLD, które na kampanię mogą przeznaczyć kilka razy mniej pieniędzy niż PO i PiS - przypomina (w tym roku subwencja z kasy państwa zostanie obcięta o połowę. PO otrzyma 20,2 mln zł, PiS - 19, PSL - 7,5, SLD - 7,2, a Partia Demokratyczna - 1,2 mln zł).

Brutalnie czy łagodnie

Dr Agnieszka Kasińska-Metryka nie podziela natomiast niemal powszechnej opinii, że kampania będzie wyjątkowo ostra i brutalna. - Fachowcy od reklamy politycznej, którzy doradzają poszczególnym formacjom, wiedzą, że prowadzenie kampanii negatywnej, skoncentrowanej na wyciąganiu brudów czy haków, przypomina obosieczny miecz. Może ugodzić tego, który taką bronią walczy, gdyż liczyć się trzeba, że takiemu moraliście wyciągnięte zostaną podobne grzechy, a wtedy on najbardziej straci - mówi nasza rozmówczyni.
Dr Sergiusz Trzeciak przekonuje natomiast, że w przypadku polskiej sceny politycznej nieprawdziwe jest stare powiedzenie głoszące, iż tam, gdzie dwóch się bije, trzeci korzysta. - U nas dwóch walczy ostro, lecz obaj na tym zyskują - mówi dr Trzeciak. Ma na myśli PO i PiS. W jego ocenie mocna polaryzacja stwarza u wielu wyborców wrażenie, że stoją przed wyborem albo stronnictwa Donalda Tuska, albo Jarosława Kaczyńskiego.

Dr Kasińska-Metryka twierdzi, że PO nie opłaci się straszenie PiS-em, bo Polacy przestali bać się tego stronnictwa. - Partia Kaczyńskiego sięgnie zapewne po "paliwo smoleńskie", ale wydaje mi się, że efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Wierni wyborcy tej partii swoje wiedzą i żadne raporty nie zmienią ich opinii o przyczynach katastrofy pod Smoleńskiem, a większość społeczeństwa - jak pokazują sondaże - ma dość wracania do tego tematu.

Siła spokoju

PSL prezentuje się jako partia umiaru, środka i na tym buduje swój wizerunek, wiedząc, że wyborcy lubią formacje i polityków centrowych, rozważnych. - Problem ludowców polega jednak na tym, że partiami i politykami "spokoju" nie są zainteresowane media. Te wolą wyrazistszy przekaz, bo on podnosi nakład czy oglądalność - uzasadnia dr Trzeciak. Radzi PSL, by wyszło poza swój tradycyjny elektorat wiejski, bo ten się kurczy, głównie z powodów demograficznych. Dr Kasińska-Metryka zwraca uwagę, że z marketingowego punktu widzenia takie powściągliwe zachowanie PSL wydaje się mało logiczne, a jednak stronnictwo nadal ma swoich zwolenników i jest ich więcej niż pokazują sondaże. Jej zdaniem utrzymywanie się PSL na scenie politycznej to w sporej mierze efekt patrzenia na tę partię jako na wybór mniejszego zła.

Papierowy lider

Największym problemem SLD jest kwestia przywództwa. Sojusz nie ma lidera z prawdziwego zdarzenia. Grzegorz Napieralski przez wielu analityków jest nazywany "papierowym liderem", "plastusiem" itp. Delikatnie mówiąc, niezbyt dobre wrażenie robią też pozostali politycy SLD, którzy pełnią rolę "złotoustych", czyli Jerzy Wenderlich czy Marek Wikiński. - Obecne kierownictwo Sojuszu mając świadomość słabości, sięga po byłych liderów, np. Leszka Millera. Moim zdaniem ten manewr Sojuszowi niewiele da - prognozuje szefowa PTMP. Zwraca uwagę także na to, że to PiS, a nie SLD ma opinię formacji lewicowej w tym znaczeniu, że kojarzy się jako opiekun osób biednych, niezaradnych, mających poczucie zepchnięcia na margines. - W sprawach zaś światopoglądowych, w liberalnym podejściu do nich Sojusz stara się przegonić radykalizmem Janusz Palikot - mówi dr Kasińska-Metryka.

Liderzy SLD wiedzą, że muszą się czymś istotnym odróżniać od PiS i PO. Z tym pierwszym stronnictwem nie mają szans ścigać się "na lewicowość", z drugim - na "rynkowość". - Sojuszowi pozostaje postawienie na kwestie światopoglądowe. Ale kłopot tej partii polega na tym, że społeczeństwo polskie jest nadal w dużej części konserwatywne - mówi dr Trzeciak. Według niego kwestie dotyczące in vitro, związków partnerskich itp. spraw żywotnie interesują co najwyżej kilka procent wyborców.
- Dla tego ugrupowania wyjściem z sytuacji jest otworzenie się na młodych ludzi, którzy są bardziej otwarci na myślenie liberalne, ale też są mniej wyrobieni politycznie - radzi dr Trzeciak. Napieralski, wiedząc o tym, szuka prostych środków dotarcia do nich, np. dzięki wykorzystaniu w reklamie młodych śpiewających dziewcząt.

Włodzimierz Knap

KRONIKA WYBORCZA

* Mówi do państwa przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski - tak zaczynają się emitowane od wczoraj spoty radiowe, w których szef SLD przekonuje, że rząd jest nieudolny, że "polityczni celebryci pochłonięci uściskami dłoni" nie dostrzegają m.in. problemu nowych źródeł energii.

* Samoobrona wystartuje w wyborach - do PKW wpłynęło zawiadomienie o utworzeniu komitetu wyborczego Nasz Dom Polska - Samoobrona Andrzeja Leppera. Wczoraj zgłoszenia przekazała PKW także Partia Demokratyczna i komitety Włodzimierza Cimoszewicza i Artura Balazsa (wszystkie zgłoszenia dotyczą wyborów do Senatu). Do tej pory zamiar wystawienia kandydatów na posłów i senatorów zgłosiło 16 komitetów. (GEG)

* Przywrócenia kary śmierci chce Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego. Komitet zapowiada, że po wejściu do Sejmu jego posłowie będą zabiegać o przywrócenie instytucji rzecznika praw ofiar.

* Kresowiacy wystartują w wyborach z list Prawicy Rzeczpospolitej. Na listach Prawicy będą przedstawiciele m.in.. Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich oraz Towarzystwa Miłośników Miasta Krzemieńca i Ziemi Krzemienieckiej. Na listach tego komitetu pojawią się także kandydaci UPR, Stronnictwa Piast i Forum Ojcowizna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski