- Ostatni mecz W III lidze przeciwko Garbarni Kraków (2:2), potwierdził, że jest Pan filarem defensywy zespołu. Był jednak okres, kiedy zniknął Pan ze składu Soły...
- Wiosną, w pierwszym sezonie występów Soły na trzecioligowych boiskach, zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie. Stało się to w meczu drużyny rezerwowej. Zabieg miałem na przełomie lipca i sierpnia ubiegłego roku, ale już od stycznia wróciłem do treningów.
- Doprawdy? Po takim urazie tak krótko dochodził Pan do pełnej sprawności?
- Zdaję sobie sprawę z tego, że po podobnym urazie wielu zawodników nie wraca już do futbolu. Mnie się udało, i to do półzawodowej ligi. Dostałem drugie sportowe życie.
- Skąd czerpał Pan siłę do rehabilitacji?
- Przede wszystkim jest to kwestia charakteru. Nie mogłem się poddać. Coś jest w sportowym powiedzeniu, że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Poza tym, motywowało mnie wsparcie, jakie otrzymałem z klubu. Czułem, że jestem drużynie potrzebny. Wspierała mnie też narzeczona Aldona, rodzice i znajomi. Staram się na boisku spłacić dług wdzięczności, jaki mam wobec wszystkich.
- Wspomniał Pan, że do treningów udało się wrócić już w styczniu.
- Z kolei w meczu mistrzowskim zagrałem już w drugiej kolejce wiosny, po ośmiu miesiącach znowu byłem w grze o punkty. Trochę z konieczności, bo zająłem miejsce kontuzjowanego Marcina Drzymonta. Na początku obawiałem się o kolano. Na szczęście wszystko jest w porządku.
- Przygodę z futbolem zaczynał Pan w Ruchu Chorzów...
- Może trudno w to uwierzyć, ale zaczynałem jako środkowy pomocnik, czy nawet napastnik. Dopiero trener Damian Łukasik ustawił mnie na stoperze i tak już zostało.
- Ta pozycja jest Panu bliska także z powodów osobistych...
- Tata, Piotr, także był obrońcą. Grał do „40”, w okręgówce, w Pogoni Imielin, będąc jednocześnie górnikiem. Wadasowie to charakterni ludzie.
- Czy tata ogląda mecze syna?
- Oczywiście. Stara się wyłapywać moje błędy. Słucham jego uwag, ale to nie znaczy, że ze wszystkimi się zgadzam. Czasem, kiedy widzę, że akcja rywali nabiera rozpędu, muszę „wyciąć” przeciwnika nawet kosztem żółtej kartki, żeby nie skończyło się stratą bramki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?