Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jako dziecko Susanna spędzała wiele czasu na chórze Ławry w Poczajowie. Śpiew wszedł jej w krew...

PIOTR SUBIK
Susanna Jara-Małecka urodziła się w Poczajowie na Ukrainie, dorastała w Sanoku, a teraz mieszka w Krakowie. Z wykształcenia filolog ukraiński, ale całe jej życie to muzyka. Cerkiewne chóry, zespoły ludowe i folkowe, etnojazz... FOT. ARCHIWUM SUSANNY JAREJ-MAŁECKIEJ
Susanna Jara-Małecka urodziła się w Poczajowie na Ukrainie, dorastała w Sanoku, a teraz mieszka w Krakowie. Z wykształcenia filolog ukraiński, ale całe jej życie to muzyka. Cerkiewne chóry, zespoły ludowe i folkowe, etnojazz... FOT. ARCHIWUM SUSANNY JAREJ-MAŁECKIEJ
Z dzieciństwa pamięta, że rodzice mieli ogromny zbiór płyt winylowych. Wśród nich album Włocha Toto Cutugno, zaś na nim słynne "L'italiano". Słuchała go tysiące razy, tysiące razy również śpiewała z nim. A wolny czas spędzała w większości na chórze Ławry Poczajowskiej.

Susanna Jara-Małecka urodziła się w Poczajowie na Ukrainie, dorastała w Sanoku, a teraz mieszka w Krakowie. Z wykształcenia filolog ukraiński, ale całe jej życie to muzyka. Cerkiewne chóry, zespoły ludowe i folkowe, etnojazz... FOT. ARCHIWUM SUSANNY JAREJ-MAŁECKIEJ

Nagrała pierwszą płytę i dotarła do półfinału programu "Must be the Music" . W życiu SUSANNY JAREJ-MAŁECKIEJ, która dziś mieszka w Krakowie, nie było ani jednego dnia bez muzyki.

Bo Susanna Jara-Małecka urodziła się i wychowała w Poczajowie na Ukrainie. To najważniejszy ośrodek prawosławnego życia monastycznego na Wołyniu. A talent odziedziczyła po rodzicach.

Matka Marianna Jara ukończyła studia dyrygenckie na Ukrainie, a potem teologię na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Ojciec Anton Jaryj, duchowny prawosławny, protodiakon, kiedyś śpiewał w filharmonii i wykładał na uczelni w Tarnopolu. Dyrygował chórem mieszanym Ławry Poczajowskiej. Matka - chórem kameralnym i dziecięcym. Mała Susanna nawet nie wiedziała, że istnieje inny świat niż ten, który ją otaczał. Muzyka, śpiew były dla niej rzeczą naturalną.

Miała 8 lat, kiedy rodzice zostali zaproszeni do Polski przez śp. metropolitę Bazylego. Mieli do wyboru Warszawę lub Sanok. Był rok 1992. Wybrali Sanok - piękne, małe, zielone miasteczko, lepsze dla dzieci. Razem z nią przyjechał młodszy brat Danylo. Starsza siostra Salomea została na Ukrainie z babcią.

Pamięta pierwszą mszę w malutkiej cerkwi katedralnej św. Trójcy w Sanoku. Dla kilkulatki to był szok. - Przyzwyczajona byłam do tysięcy wiernych na nabożeństwach w ławrze. A tu... modliło się kilka osób. Pomyślałam: "Pewnie wszyscy ludzie są chorzy i przyjdą za tydzień, jak wyzdrowieją". Ale nie przyszli... - uśmiecha się Susanna.

Sianiczok, Irmos, Widymo

Najpierw był "Sianiczok" ("Sanoczek"), zespół dziecięcy, który działał przy oddziale Związku Ukraińców w Sanoku. Później diecezjalny chór prawosławny "Irmos" ("Pieśń"), także prowadzony przez Mariannę Jarą. I wiele, wiele innych zespołów. Tysiące nabożeństw, uroczystości, ale też festiwale, koncerty. Nagrody na Festiwalu Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce i Terespolu, a także występy w Rumunii, Niemczech, na Słowacji i oczywiście na Ukrainie. Śpiewanie dla hierarchów: abpa przemysko-nowosądeckiego Adama oraz metropolitów Warszawy i całej Polski, najpierw Bazylego, później Sawy. No i wreszcie "Widymo" ("Wiemy, znamy"), zespół muzyki karpackiej, same baby, które same siebie lubią nazywać "Wiedźmami". Śpiew wielogłosowy w dialektach słowiańskich. One zapoczątkowały 12 lat temu takie właśnie śpiewanie muzyki Słowian na Podkarpaciu.

To, co śpiewała, i z kim, kształtowało ją. Susanna mówi tak: - Każdy zespół czy chór to ludzie. A każdy człowiek to inna historia i przestrzeń uczuć.

Dzięki matce, jeszcze jako dziecko, trafia do magicznego miejsca, jakim był Uniwersytet Ludowy we Wzdowie. Bierze tam udział w spektaklach, a jako nastolatka również studiuje. Także dzięki mamie ma możliwość tworzyć muzyczne kompozycje do teatru Grażyny Kaznowskiej. Potem zdaje egzamin na edukację plastyczną do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Sanoku. I wreszcie na filologię ukraińską na UMCS w Lublinie, skąd po roku przenosi się pod Wawel. Studia kończy na Uniwersytecie Jagiellońskim, lecz jako filolog czy tłumacz częściej pracuje przed i na studiach niż po nich. Muzyka pochłania całe jej życie. Udziela się w wielu projektach - śpiewa, gra na skrzypcach lub lirze korbowej, zdarza jej się tańczyć. Grała i śpiewała na weselach ukraińskich, łemkowskich, mieszanych.
Osiem lat temu próbowała zdawać na Akademię Muzyczną w Krakowie. U foniatry okazało się, że ma niedomykalność strun i że właściwie nie powinna pracować głosem. Na AM nie zdała, ale trzeba było zdecydować: albo przestaje śpiewać, albo bierze się za to na poważnie. Przez pięć lat, pod okiem profesora Akademii Muzycznej, ćwiczyła tylko na samogłoskach. Zmieniła nauczyciela, po pewnym czasie przeszła do arii i pieśni. Drugi raz również nie zdała, ale śpiew trenuje nadal. Dopiero teraz zaczyna rozumieć, na czym polega dobre śpiewanie - które nie boli, nawet gdy trwa wiele godzin. Kilka tygodni temu - po kilku latach starań - wydała pierwszą płytę "Wesna, wesnoju..." ("Wiosna, wiosną..."). Na niej tradycyjna muzyka ukraińska i kompozycje własne, m.in. do słów Bohdana Ihora Antonycza, ukraińskiego poety z Nowicy koło Gorlic. Efekt kilku lat pracy.

QuadroSusanna

Był 2006 rok. Wtedy właśnie postanawia rozpocząć własny projekt muzyczny. Mąż Paweł, wtedy chłopak, Łemko rodem spod Gorlic (poznali się w chórze "Irmos"), reżyser dźwięku, testuje sprzęt. Ona nagrywa wokale. Powstają utwory zwane przez nią szkicami. Bardzo zależało jej na perkusji, nawet na mocnym uderzeniu, i dzięki Pawłowi utwory trafiły do Szymona Piotrowskiego. I do tego wszystkiego dołączył Demko Trochanowski (kontrabas, akordeon), syn poety łemkowskiego Petra Murianki. Dema niektórych utworów pojawiły się na stronie internetowej Susanny i od razu posypały się propozycje koncertów. Na scenę więc - pod nazwą QuadroSusanna - wyszli z nią, prócz Szymona, Paweł Harańczyk (fortepian) i Kacper Gęsiarz (kontrabas). Susanna mówi, że grają folk i etnojazz, choć tak naprawdę przez ich muzykę przewijają się różne style. Może dlatego, że wbrew pozorom na co dzień słucha mało folku. Dużo muzyki poważnej, także chillout, pop, rock. Nie ma tak, że podoba jej się konkretny styl muzyczny czy zespół; bardziej poszczególne utwory.

Prócz śpiewania także maluje. Abstrakcje i bardzo dużo twarzy. Dojrzewa do pisania ikon. Już dawno dostała deski od teścia: stare, lipowe, specjalnie wyszlifowane. Zagruntowała je, powoli nakłada kolejne warstwy tempery jajecznej... Prowadzi audycję w łemkowskim radiu internetowym Lem.fm. Opowiada o muzyce duchownej w szerokim tego słowa znaczeniu. Z całego świata.

Susanna mówi, że "Wesna, wesnoju..." to jedno ze spełnionych marzeń. Bardzo ważne. Bo przecież w jej życiu nie było dnia bez muzyki - sama tego chciała i sama się domagała. Dodaje, że zamierza nagrać kolejne płyty, do których ma już szkice. Marzy jej się żyć z muzyki. Mieć z muzyki chleb.

A "Must be the Music. Tylko muzyka" - w którym to show dotarła do półfinału (będzie ją można zobaczyć w Polsacie w niedzielę wieczorem) - to przygoda. Udział w programie bierze z Aleksandrem Schmidtem, muzykiem, gitarzystą i kompozytorem z Gniezna. Po raz pierwszy spotkali się podczas pre-castingu w Warszawie, chociaż wcześniej współpracowali ze sobą internetowo. Susanna nagrała chórki do jego kompozycji. Jury (m.in. Korę i Elżbietę Zapendowską) oczarowali hipnotyzującą wersją "Tańczących Eurydyk" Anny German. Na razie nie wie, co zaśpiewają podczas niedzielnego występu. Może którąś z jego kompozycji? Okaże się to w sobotę, na próbie.
[email protected]

CV

"Będąc córką muzyków od urodzenia zbierałam w sobie przeróżne dźwięki. Przede wszystkim w cerkwi, w której spędzałam mnóstwo czasu (...). Kiedy miałam 4 lata, rodzice postanowili rozpocząć moją edukację muzyczną, która trwa do dziś. Obok była muzyka ludowa, którą miałam okazję słuchać przy okazji spotkań rodziców ze znajomymi oraz festiwali, przeglądów, koncertów.

Naturalną koleją rzeczy było dla mnie śpiewanie w chórach cerkiewnych oraz śpiewanie i granie w różnych zespołach ludowych i folkowych. Z czasem przyszła muzyka poważna i mnóstwo kompozytorów różnych epok, których utwory uwielbiam i mogę słuchać godzinami. (...)

Dla mnie istnieje muzyka jako taka, która może brzmieć pięknie w bardzo wielu odsłonach. Nie wyobrażam sobie również swojego świata bez pędzla, za który czasami chwytam, a wtedy już długie godziny czy dnie nie wypuszczam go z rąk. Kocham przyrodę, przestrzeń, górski czy nadmorski wiatr, ale fascynują mnie również zatłoczone, wielkie miasta pełne wysokich budynków, kamienic, kawiarenek".

www.susanna.com.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski